A/N: Kończą mi się już pomysły na tytuły... a 17 rozdział Polowania na łabędzia się pisze, lietpol mood nie odpuszcza :) patrząc po aktualnej ilości słów i tempie akcji, to chyba będzie najdłuższa rzecz, jaką w życiu napiszę, jak już ją skończę za te trzy lata... :D
**
– Znalazłem cię, w końcu... Tęskniłem – mówił Polska z uczuciem do czegoś trzymanego w złożonych dłoniach. – Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił, kochany... Teraz świat należy do nas, nic nas nie zatrzyma, razem będziemy wielcy...
– Co on robi? – zapytał cicho Litwa, stając w drzwiach salonu tuż obok Gilberta.
– Rozmawia z Jagiełłą – odparł Prusy. Widząc nierozumiejące spojrzenie Taurysa, westchnął i wywrócił oczami. – Z jego podobizną na banknocie, matole. Rano zgubił sto złotych, które chował w swojej arcytajnej skrytce. Właśnie cudownie się odnalazły. Ten idiota pół dnia jęczał, że będzie obgryzał korę z drzew, bo do wypłaty jeszcze dwa tygodnie, a on już ma debet na koncie.
– I dlatego odłożyłeś to, co ukradłeś, z powrotem? – domyślił się Litwa, unosząc brew. – Włączyły ci się ludzkie odruchy?
– Nie jestem złodziejem! – żachnął się Prusy, a potem szybko zerknął na Polskę, upewniając się, że ten nie słyszy ich rozmowy. Brew Taurysa powędrowała jeszcze wyżej. – Miałem mu zaraz oddać, do zakupów mi zabrakło – dorzucił Gilbert, ściszając głos. – Skoczyłbym do bankomatu i Polen nawet by nie zauważył Jagiełły na gigancie, ale Ludwig nie wysłał mi przelewu...
– Brat w końcu odciął ci dofinansowanie?
– Oczywiście, że nie, niech by tylko spróbował. Musiałem lecieć do sklepu z paragonem i wszystko oddawać... Teraz cicho. Co tam, Polen? – Prusy natychmiast zmienił ton głosu, widząc zbliżającego się do nich Feliksa. – Co masz taką minę?
– Zastanawiam się – odezwał się Polska głosem słodkim jak miód. – Czy wiesz, jak to się stało, że ten oto pan – Zamachał im przed oczami twarzą Jagiełły. Zagięcia papieru sprawiły, że mężczyzna dorobił się dodatkowych zmarszczek. – Zamiast grzecznie siedzieć w doborowym towarzystwie Johnniego Walkera i Jacka Daniela w moim sejfie, zniknął na cały dzień i wrócił tam dopiero piętnaście minut temu?
– Oczywiście, że wiem – odparł gładko Prusy. Litwa westchnął cicho, wiedząc, co nastąpi dalej. – Znam wszystkie sekrety wszechświata. Wiem, gdzie jest Atlantyda, jak wygląda Yeti, czy kosmici istnieją i kto ma piwnicę gustownie obitą bursztynem. Pytaj, Polen, a może uchylę przed tobą rąbka tajemnicy na temat losów waszego królika.
Polska i Litwa spojrzeli po sobie.
– Z rzeczy, które wymieniłeś, znasz tylko dwie rzeczy – zauważył Litwa. – Lokalizację Bursztynowej Komnaty i to, co dzisiaj robił papierowy Jogaila.
– Zdrajca! – Gilbert spojrzał na Litwę z wyrzutem.
Ten wzruszył lekko ramionami.
– Nie obiecywałem, że mu nie powiem.
– Chociaż jeden z was ma serce po właściwej stronie – Polska posłał Prusom spojrzenie pełne wyrzutu. – Dzięki, Licia. Teraz, złodzieju...
– Skąd wiecie, że wiem, gdzie jest Komnata? – zagadnął Gilbert, udając, że nie widzi banknotu stuzłotowego, który Feliks trzymał oskarżycielsko tuż przed jego twarzą.
– Cała Europa wie, że ty wiesz – westchnął Polska i wywrócił oczami. – Iwan obiecał, że wypłaci dwadzieścia ton złota temu, kto to od ciebie wyciągnie.
– Obecnie negocjujemy, by wymienił złoto na obwód kaliningradzki – dopowiedział uprzejmie Litwa, obserwując jak Prusy klnie pod nosem.
– Jak coś, to się dzielimy po połowie, Licia.
Prusy, posyłając im mordercze spojrzenie, pierwszy raz w życiu pożałował, że jest personifikacją, a nie jakimś fajnym zwierzęciem. Bazyliszkiem, na przykład.
Polska rozłożył ręce.
– Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, Prusaku – odparł lekko i schował pieniądze do kieszeni. – Dobra, chuj z Komnatą, mnie najbardziej interesuje, jak odgadłeś kod do mojego sejfu.
– To akurat nie jest trudne... – mruknął Litwa pod nosem. – Data Bitwy pod Grunwaldem to pierwsza rzecz, jaka przychodzi do głowy.
Feliks z rezygnacją opuścił ręce, wpatrując się w Taurysa z niedowierzaniem.
– Już wiem, w jaki sposób zniknął mój zapas Igristoje, który kupiłem na Sylwestra... – szepnął do siebie, a potem potrząsnął włosami. – Na tym świecie już nikomu nie można ufać...
– Nie przesadzaj – Prusy wywrócił oczami. – Na drugi dzień alkohol i wszelakie używki masz z powrotem, a z tą dzisiejszą stówą to wyłącznie wina Ludwiga.
Feliks zastanawiał się przed chwilę.
– Dobra, mogę to zaakceptować – stwierdził wspaniałomyślnie. – Ale koniec z pożyczaniem sobie moich rzeczy! Idę zmienić kod – dodał i obrócił się na pięcie.
Gdy zamknął za sobą drzwi salonu, Prusy zerknął na Litwę.
– Jest jeszcze jakaś nagroda za wyciąganie informacji od innych personifikacji?
– Rosja dobrze płaci za fotografie strefy pięćdziesiąt jeden.
Prusy zastanawiał się przez chwilę.
– Da się zrobić – stwierdził. – Skrzyknę ludzi.
CZYTASZ
[aph] Bóle fandomowe
Fiksi PenggemarGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...