Rozdział 50: Król jest tylko jeden, część druga

636 67 5
                                    

A/N: 50 części, borze sosnowy... Żeby mi tak wielorozdziałowce się ładnie pisały :D Okrągły rozdział, więc wracamy do korzeni... :>


– Ale to nie jest śmieszne! – rzucił Feliks głośno.

Żadna z pozostałych czternastu personifikacji, rozproszonych po kątach niewielkiego hotelowego pokoju, nie raczyła mu odpowiedzieć, więc Polska kontynuował swój wywód:

– Mieliśmy zarezerwowane całe piętro, tak? – Feliks spojrzał ostro na stojącego przy balkonowym oknie Ludwiga. Ten oderwał się na moment od widoku nocnego miasta i skinął głową. – No właśnie! – Feliks wycelował palec w drzwi. Po ich drugiej stronie wisiała mosiężna jedynka. – To jakim cudem dali nam tylko jedno łóżko?! Lecimy tu pół świata, a oni odpieprzają takie coś?!

– Mon cher, przecież w hotelach to się bardzo często zdarza...

Polska zerknął na siedzącego swobodnie przy stoliku Francję i westchnął.

– Ja wiem, że twoje znajomości w hotelarstwie sięgają daleko – mruknął pod nosem, z jakiegoś powodu się rumieniąc. – Ale bez przesady...!

Francis uniósł pojednawczo ręce.

– Tym razem to nie moja sprawka – zastrzegł, marszcząc lekko brwi. – To po prostu ludzka pomyłka. Na pewno za moment się wyjaśni...

Pozostali nie wyglądali na przekonanych. Japonia siedział cicho na podłodze i, nie zwracając uwagi na nikogo innego, wymieniał baterie w kamerze, Niemcy dalej gapił się na ciche, puste uliczki otaczające hotel, a z kolei Anglia siedział po drugiej stronie stolika i łypał na uśmiechającego się uprzejmie Francisa niezwykle nieuprzejmie.

Odkąd Francja i Niemcy siłą zabrali go z recepcji, gdzie wywołał awanturę, Arthur nie odezwał się ani słowem.

– Vash, załatwiłeś coś? – spytał Polska po krótkim milczeniu.

Siedzący pod ścianą Szwajcaria, który od półtorej godziny próbował dodzwonić się do właściciela hotelu, posłał Feliksowi jedynie ponure spojrzenie. W nienaturalnej ciszy panującej w pokoju sygnał oczekiwania na połączenie był doskonale słyszalny.

Węgry westchnęła.

– Jest trzecia w nocy – przypomniała. – Zaczynamy spotkanie o siódmej. Każdy z nas jest po długiej podróży samolotem, jeśli trochę nie odpoczniemy, będziemy całkowicie nieprzytomni...

Spojrzenia całej piętnastki skierowały się ku pustemu, jednoosobowemu łóżku pośrodku pokoju. Biała pościel niemalże jaśniała w półmroku.

– Jet lag już mnie dopadł, ale bym się przespał...

– To śpij. Wolne stoi.

– Nie zasnę z waszą bandą wiszącą mi nad głową!

– Mówiłem, żeby pójść kupić jakiś alkohol – mruknął Iwan. – Od razu byłoby weselej, atmosfera by się rozluźniła... Domóweczkę byśmy zrobili, Felia by wam pokazał kilka fajnych zabaw...

– Nie chcę decydować o losach kraju na kacu, już mówiłem.

– To i tak bez różnicy, lepiej nie będzie... – burknął ktoś w ciemnościach.

– Ja byłem za, ale nie chcieliście mnie słuchać...

– Halo? – Szwajcaria nagle się wyprostował, powodując, że pozostałe personifikacje natychmiast na niego spojrzały. Słysząc obcy głos w słuchawce, znieruchomiały w oczekiwaniu. – No nareszcie ktoś odebrał! Doszło do niedopuszczalnej pomyłki, my... Co? Aaaa... To ile mamy czekać? Dobrze... Dobrze... Co? No dobrze, ale... Naprawdę?

– I co, i co? – Polska dopadł Vasha i przykucnąwszy przy nim, niemalże wyrwał z jego dłoni telefon. – Czego się dowiedziałeś?

– To była pomyłka – odezwał się wolno Szwajcaria, wodząc wzrokiem po pokoju. Rozłączył się. – Bardzo nas przepraszają i za pięć minut dadzą nam jednoosobowe pokoje, ale...

– Ale? – podchwycił Arthur, podrywając głowę znad stolika. – Co jeszcze jest nie tak?!

- Pokoi jest czternaście.

– Nas jest piętnastu – Ludwig oderwał się od okna i zmarszczył brwi. – To znaczy, że dwie osoby będą musiały... – Spojrzał znacząco na nieszczęsne łóżko i umilkł.

Zapadła kłopotliwa cisza; personifikacje patrzyły po sobie i marszcząc brwi, rozważały w myślach możliwe scenariusze. Nim ktokolwiek zdążył się odezwać, rozległo się pukanie do drzwi i wychyliła się zza nich głowa recepcjonisty.

– Przepraszam państwa za tę pomyłkę, zapraszam za mną... Niestety dwójka z państwa...

– Ja się poświęcę i prześpię na podłodze, tutaj! – Polska wyskoczył nagle na środek, przyciskając dłoń do piersi. Mówił podniosłym, natchnionym tonem. – Idźcie wypocząć! Mnie nic nie będzie, nie takie rzeczy przeżyłem! Nasze zebranie musi się odbyć, ważą się losy świata, ktoś musi nie spać, by inny mógł spać, czy jak to tam szło...

Banda personifikacji spojrzała na niego z zaskoczeniem, a potem, w uznaniu za jego bohaterską postawę, poderwała się spod ścian i rzuciła w kierunku drzwi. Recepcjonista uskoczył w ostatniej chwili i, zerknąwszy na pozostałą dwójkę przepraszająco, szybko zamknął za sobą drzwi.

Francja, wystukując na blacie stolika melodię najnowszego francuskiego hitu, nucił cicho pod nosem.

– To naprawdę nie byłem ja – odezwał się po chwili, uśmiechając się pod nosem, wyraźnie zadowolony z obrotu sytuacji. – Ludwig rezerwował pokoje, jeśli dobrze pamiętam.

– Wiem – Uśmiech Feliksa mógł przygasić słońce. – Ale nie tylko ty masz znajomości w hotelach, mogłem szepnąć słówko temu miłemu panu na recepcji...

– A jakby zamiast mnie został ktoś inny...? – Francis uniósł brew.

– Ryzyko zawodowe – odparł beztrosko Feliks. Podbródkiem wskazał puste łóżko. – Podzielisz się kołdrą?

– Kołdrą i poduszką, co ty na to? – zasugerował Francja, z wolna rozwiązując swój krawat.

Polska, usatysfakcjonowany, pokiwał głową.

– Na to liczyłem.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz