Rozdział 21

22 4 0
                                    

Huncwoci jak to Huncwoci żarty, dowcipy i rozrabianie na każdym kroku. Ale ostatnimi czasy zaczęli przechodzić sami siebie. Nauczyciele nie wiedzieli już co z nimi robić nic, na nich nie działało. Nikt nie wiedział o co im konkretnie chodzi. Dorastanie? Zbyt dobry humor? Jakiś zakład? Nie. To nie było to. To była zemsta. Zemsat na ludziach, którzy skrzywdzili Jagodę. Chłopcy nie wiedzieli kto ją skrzywdził dlatego mścili się na wszystkich. Dziewczyna robiła to co oni bo nie chciała odstawać od reszty, a na dodatek zaczęła bać się Dorcas. Medowes nie dawała jej spokoju. Kiedy tylko blądynka zostawała sama Medowes zawsze się do niej doczepiała i ją zastraszała, dlatego Luan nie chciała być sama.
Ale pomijając to nareszcie nadszedł tak długo wyczekiwany dzień. 27 stycznia urodziny bliźniaków. Z racji tego, że panienka Evans ma urodziny 30 stycznia Huncwoci postanowili zorganizować łączoną imprezę, a z uwagi na to, że urodziny bliźniaków wypadają w sobotę Lily będzie miała wcześniejsze przyjęcie.
Od samego rana wszyscy mieszkańcy wieży Gryffindoru starali trzymać jak najdalej bliźniaków i Lily od pokoju wspólnego. Mery i Marlenie nawet to wychodziło, ale Huncwoci mieli z tym mały problem. Wojtek nie dał się tak łatwo spławić. Nawet interwencje Remusa średnio dawały radę.
-Remus ja muszę tam iść.-oświadczył po raz kolejny Wojtek.
-Ale po co?
-Bo chcem odpocząć.
-Możemy iść gdzie indziej.-powiedział Remus i zaczynał szukać w głowie miejsca gdzie mogą pójść. Odwrucił wzrok od przyjaciela i jego spojrzenie padło na dwie blądynki idące w ich stronę. Jagoda i Marlena.
-Cześć chłopaki co robicie?-spytała Marlena.
-My właśnie idziemy do.......do...biblioteki.-jąkał się Lupin.
-Serio Lupin?-spytała Marlena. Remus spojrzał na nią poddenerwowany. MacKinnon przewróciła tylko oczami.
-Chodźmy na błonie. Pospacerujemy trochę a potem pójdziemy napić się herbaty w kuchnii.-zaproponowała Jagoda. Chłopcy i Marlena przystali na to chętniej niż na bibliotekę i po chwili wyszli na zewnątrz.
Błonie wyglądały jak z obrazka. Całe były pokryte śniegiem, jezioro wyglądało jak kryształ całe było skute lodem, a drzewa w zakazanym lesie wyglądały pięknie pod warstwą śniegu i to jedno drzewo na błoniach wyglądało jak zaczarowane. Po prostu jak w bajce.
Cała czwórka roześmiana wybiegła na puszysty śnieg i podbiegli w kierunku drzewa na błoniach. Kiedy tam dotarli rozpoczęła się wielka wojna na śnieżki. Nawet Remus, który nie bardzo lubi takie rzeczy i Marlena, która jest.....powiedzmy odmiennego zdania niż inni na temat takich zabaw się wkręcili. I to nawet za bardzo.
Wojna zakończyła się o godzinie piętnastej tak plus, minus. Kiedy cali mokrzy wrucili do zamku od razu udali się do kuchni.
-Było ekstra!-krzyknęła Jagoda.-Musimy to kiedyś powtórzyć.
-Zgadzam się. Nawet nie spostrzegłem kiedy minął cały dzień.-zgodził się z nią Lix. Marlena i Remus wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Właśnie o to im chodziło. Chcieli zająć bliźniaków na cały dzień i właśnie im się to udało.
Mery zabrała Lily do biblioteki prawdopodobnie, a James, Syriusz i Peter oraz reszta mieszkańców wieży Gryffindoru szykowali pokój wspólny na przyjęcie.
Kiedy dotarli do kuchni poprosili skrzaty o herbatę i usiedli przy stole. Skrzaty przyniosły im nie tylko herbatę, ale i kilka rodzajów ciasteczek i po kawałku czekoladowego ciasta.
Tymczasem w pokój wspólnym sytuacja nie miała się najlepiej.
-Nie Syriusz!!!
-Peter na prawo!!!
-On zaraz z tamtąd spadnie!!!
-James ty idioto to nie jest do powieszenia!!!
Tak....pokój wspólny nie wyglądał najlepiej. To mało powiedziane, wyglądał jakby przeszedł przez niego tajfun. A dokładnie tajfun o nazwie James Potter i Syriusz Black. Chłopaki nie radzili sobie z organizacją przyjęcia. Głównie takimi rzeczami zajmowali się Remus i Lily z małą pomocą roztrzepanych bliźniaków, ale i tak przyjęcia były świetnie. Gorzej było niestety by zaplanować przyjęcie dla nich bo nikt z rozsądniejszych(czytaj Remusa i Lily)nie mógł im pomóc.
-Dosyć tego!!!-krzyknęła Alicja rok młodsza dziewczyna o pulchnej twarzy, brązowych włosach i jasnoniebieskich oczach.-Weście się w garść. Oni zaraz tutaj będą a wy nic nie macie. Do roboty, oni nigdy by was nie zawiedli więc wy też tego nie zróbcie.-rozkazała i chwyciła za swoją różdżkę. Chłopcy wzięli jej słowa na poważnie. Miała rację bliźniacy i Lily nigdy ich jeszcze nie zawiedli więc oni też nie mogli. Postanowili się zmobilizować i poważnie zabrać do roboty.
W tym czasie nasza kochana czwórka zdążyła wyjść z kuchni i ruszyli schodami do wieży.
-Mam nadzieję, że tym głąbom udało się skończyć.-szepnęła Marlena do Remusa.
-Ja też Marls, ja też.-odparł Lupin.
-Lily, Mery chodźcie!-krzyknęła nagle Luan. Rudowłosa i brunetka uśmiechnęły się do nich i podbiegły.
Razem już bez żadnych przerw weszli na wieżę i podali hasło Grubej Damie. Kiedy weszli do pokoju było strasznie ciemno. Jagoda przez przypadek potknęła się o coś i runęła na ziemię pociągając ze sobą jakomś osobę.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!-rozległy się krzyki i światło rozświetliło pokój wspólny.
-Jesteś straszną niezdarą, wiesz?-odezwał się męski głos. Jagoda podniosła wzrok i zobaczyła, że tą osobą, którą pociągnęła ze sobą na ziemię był Syriusz.
-No co ty nie powiesz.-odparła i z pomocą chłopaka wstała z podłogi.

*****
Bardzo chcem was przeprosić za to, że tak długo nic nie wstawiałam, ale nie bardzo miałam wenę i czas. Mam nadzieję że mi wybaczycie i że spodoba wam się ten rozdział.
Teraz postaram wstawiać coś częściej.
Słowo Huncwota. ☺

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz