Black kiedy otworzył oczy miał przed nimi mroczki. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest i co się dzieję. Dopiero po jakichś trzech sekundach zerwał się z łóżka i o mało nie wywalił się o krzesło.
Jak najszybciej chciał zobaczyć co się stało Jagodzie. Czy wszystko z nią wporządku? A może ona....? Wolał o tym nie myśleć.
Gdy spojrzał na jej łóżko przeżył szok. Nie było jej tam.
-Panie Black, proszę wrócić do łóżka. Jest pan jeszcze bardzo słaby.-powiedziała pielęgniarka wychodząc ze swojego gabinetu.
-Gdzie jest Luan?-spytał łamiącym się głosem. Pani Pomfrey westchnęła.
-Biedna dziewczyna. Prawie się wykrwawiła. Jak najszybciej musieliśmy ją transportować do św. Munga. Jest w bardzo ciężkim stanie. Uzdrowiciele walczą o jej życie.-mówiła kobieta. Syriuszowi łzy lały się po policzkach jak z wodospadu. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że dziewczyna mogła umrzeć.-Jej brat też był kompletnie załamany tym wszystkim. Chciałam by został tutaj na noc, ale się nie zgodził. Panie Balck gdzie pan idzie?!-krzyknęła kobieta. Syriusz wziął swoją różdżkę i wybiegł ze skrzydła szpitalnego.
Chodził po lochach i szukał czwórki Ślizgonów, którzy są za to wszystko odpowiedzialni. Za jego bół, za ból Wojtka i reszty chłopaków, za ból dziewczyn i za ból Jagody. Za ból dziewczyny, która nie zasłużyła sobie na taki koniec. I to nie mógł być jej koniec. Nie mógł.
Chłopak na bosaka biegł po zimnej, kamiennej posadzce lochów nie zważając na to czy jest mu zimno czy nie. Musiał dokonać zemsty.
Znalazł ich. Stali pod jednym z murów i śmiali się z czegoś. Nie myśląc długo wycelował różdżkę w swoją kuzynkę i rzucił Drentwotę.
Rosier i Crauch szybko dobyli swoich różdżek. W międzyczasie Black zdążył Spetryfilować Snapa.
Zaczęła się walka dwóch na jednego. Black oberwał, ale udało mu się wytrącić Rosierowi różdżkę. Teraz walczył tylko z Crauchem.
Walka była zaciekła, ale Crauch nie spodziewał się, że wpadnie na leżące ciało Snapa. Jego różdżka wyleciała gdzieś w głąb lochu, a Syriusz z łatwością go spetryfikował. Potem ogłuszył Rosiera i podszedł do cały czas nieruchomej Belli.
-Teraz widzisz jak się czuje ofiara kuzynko? Wiesz jak teraz czuje się ktoś zaatakowany? Ktoś bezbronny? Tak właśnie czuła się Jagoda, tyle, że ją zaatakowano bez powodu.-mówił, a w jego oczach paliła się czysta furia. Nie myślał logicznie, nie panował nad słowami i czynami.-Teraz zobaczysz co oznacza bół jakiego jeszcze chyba nigdy nie czułaś. Crucio!- krzyknął chłopak. Na wpół przytomna Bellatrix zaczęła się zwijać z bólu. Gdyby mogła napewno by krzyczała, ale zaklęcie oszałamiające jeszcze trochę działało.-A ja to przeżywałem w każdej wakacje przez pięć lat. Każde wakacje. Cierp teraz! Cierp za Jagodę! ZA TO CO JEJ ZROBIŁAŚ TY WIEDŹMO!-krzyczał. Nie wiedział ile torturował Bellę, ale wiedział, że sprawiało mu to niemałą przyjemność. Napawał się cierpieniem kuzynki, która skrzywdziała jego ukochaną.
-Na brodę Merlina!!-usłyszał nagle krzyk MacGonagall, ale nie przestał.-Black co ty wyprawiasz?!-krzyknęła w jego stronę.-Prsestań w tej chwili!
Syriusz opuścił różdżkę.
-W tej chwili do gabinetu dyrektora!-krzyknęła kobieta. Taka wściekła nie była jeszcze nigdy w życiu. Jej uczeń, Gryfon zaatakował czterech Ślizgonów i rzucał Cruciatusa na prawo i lewo.
Syriusz z krwawiącym nosem, rozciętym ramieniem i łukiem brwiowym oraz wygiętą w dziwny sposób ręką udał się za MacGonagall do gabinetu Dumbledora. Czy żałował? Ani trochę. Nie czuł bólu z wygiętej ręki, ani krwawiącej twarzy. Wiedział, że rzucił zaklęcie niewybaczalne, ale nie żałował tego. Zamścił się okrutnie na tych, którzy skrzywdzili Jagodę. Nie obchodziło go nawet to, że mógł wylecieć z Hogwartu.
CZYTASZ
Nowi Huncwoci/Syriusz Black
FanfictionHej chciałam zaznaczyć że to moje pierwsze opowiadanie dlatego z góry przepraszam za wszystkie błędy i niezgodności. Więc do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie na wymianę przyjeżdża trzech uczniów z Polski i spotykają tam Huncwotów. A co będz...