Rozdział 16

29 4 1
                                    

Impreza zaczęła się rozkręcać coraz bardziej. O 23 Jagoda wymknęła się na chwilę żeby przynieść swój prezent dla Łapy. Kiedy wruciła wszyscy właśnie zaczęli ustawiać się w długiej kolejce do jubilata.
Kiedy w końcu Dorcas(kto ją tu wogule zaprosił)odklejła się od Syriusza przyszedł czas na Luan.
-Feliz cumpleños Sirius.- powiedziała podchodząc do niego z uśmiechem i wręczyła mu małe pudełeczko obwiązane wstążką.
-Gracias chica.- odparł uśmiechnięty i rozwiązał wstążkę. Uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc napis na bransoletce. Przytulił dziewczynę niespodziewanie, aż prawie się przewróciła, ale uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.-Dziękuję. Jest ekstra nigdy jej nie zdejmę.
-Cieszę się, że ci się podoba.
-Ej gołąbki!-krzyknął James.-Jeszcze dużo osób czeka na podejście do Łapy. Przestańcie się migdalić i nie wstrzymujcie kolejki!-krzyknął ponieważ stał prawie pod końcem kolejki i jak najszybciej chciał dać Blackowi prezent. Jagoda śmiejąc się odeszła i usiadła na kanapie obok Lily.
-Co mu dałaś?-zapytała rudowłosa.
-Bransoletkę z grawerem. Sama ją grawerowałam.-odparła uśmiechając się mile do Evans.
-Ooo to takie romantyczne.-westchnęła Lily.
-Lily daj spokój. To wcale nie jest romantyczne.-zaprzeczyła blądynka rumieniąc się.
-Ach jak ty się nie chcesz do tego przyznać. No ale dobrze dam ci spokój. Na razie.-odparła ruda i zaczęły ze sobą wesoło rozmawiać.
Kiedy Jagoda usłyszała muzykę zamarła. Nie lubiła i nie umiała tańczyć, a co jeśli ktoś ją do tańca zaprosi? Wolała się gdzieś ukryć i przeczekać, ale niestety nie zdążyła.
-Hej chica zatańczymy?-spytał Black przepychając się do niej przez tłum.
-Przepraszam ale ja nie umiem tańczy, jeszcze cię podeptam, albo się wywalę, albo....-nie dokończyła bo chłopak pociągnął ją za rękę.
-Nie odmawia się jubilatowi. A poza tym na pewno nie jesteś taka okropna.
-Syriusz...-zajęczała.
-Nie ma Syriusz, tańczymy. Mam 15 lat jestem od ciebie starszy i powinnaś się mnie słuchać.
-Będziesz mnie tym dręczył do końca życia?-zapytała.
-Tak.-odparł i stanęli na środku parkietu. Zaczęli tańczyć i dziewczyna musiała przyznać, że chłopak był w tym świetny. Tańczył znakomicie w przeciwieństwie do niej. Ona zawsze miała dwie lewe nogi do tańca. Mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Miał szlachetne i arystokratyczne rysy twarzy, dosyć długie czarne włosy i szare, stalowe oczy. Te oczy najbardziej przykuły jej uwagę i to od samego początku. U nikogo innego nie widziała jeszcze takich oczu.
Piosenka się skończyła i chłopak ukłonił jej się.
-Mówiłem, że nie tańczysz tak źle.-powiedział.
-Chcesz być miły i nie mówisz mi prawdy.-odparła.
-Możliwe.-powiedział ze zgryźliwym uśmiechem. Dziewczyna przewróciła oczami i wruciła na kanapę. Siedziała tam sama bo Lily gdzieś wyparowała. Wzięła do ręki swoją szklankę z sokiem i napiła się łyka. Gdy ją odstawiła poczuła się słabo, zaczęło jej się kręcić w głowie i rozmazywać obraz przed oczami. Wstała dostrzegła tylko zarysy czerwonej bluzy Jamesa i zamdlała.
Potter szybko podbiegł do niej i uklękł przy niej.
-Wojtek! Syriusz! Remus!-krzyczał spanikowany.-Chodźcie tu szybko!!-po chwili przy jego boku pojawili się trzej chłopcy. Wszyscy byli bladzi jak ściana.
-Trzeba ją zanieść do skrzydła szpitalnego.-wyszeptał Lupin. Syriuszowi serce stanęło. Wojtek ze łzami w oczach podniusł swoją siostrę z podłogi i wybiegł z pokoju wspólnego, zaraz za nim wybiegli Syriusz i James. Wojtek popędził prosto do skrzydła szpitalnego ze łzami w oczach, które nie chciały spłynąć. James był blady jak kreda, a w jego oczach było widać strach i smutek, w końcikach jego oczu zaczęły zbierać się łzy. Za to Syriusz płakał jak małe dziecko. Łzy lały mu się po policzkach jak z wodospadu, a bledszy był nawet od Jamesa. Serce biło mu nie równo i czasem miał wrażenie, że staje zwłaszcza wtedy gdy patrzył na twarz Luan, która leżała nieprzytomna na rękach swojego brata. Ten bieg do skrzydła szpitalnego zdawał się mu wiecznością. Ale kiedy wpadli do środka madame Pomfrey zerwała się od razu i do nich podbiegła.
-Co się stało chłopcy?-spytała zaniepokojona.
-Nie wiemy nagle zemdlała i...-mówił Wojtek, a jego głos się załamał, a łzy wkońcu spłynęły.
-Połurzcie ją tutaj i zawołajcie dyrektora i profesor MacGonagall.
-NIE!!-krzyknął Syriusz.-Nie zostawię jej tutaj samej.-zaszlochał i popatrzył na bezwładne ciało dziewczyny.
-Panie Black...-zaczęła pielęgniarka.-Ja muszę jej pomóc.
-Nie zostawię jej!!-krzyknął. Po chwili do skrzydła wpadła MacGonagall, a zaraz za nią Dumbledore najprawdopodobniej zawiadomnieni przez Remusa.
-Proszę opuścić skrzydło szpitalne chłopcy.-rozkazała MacGonagall.
-NIE!-krzyknął ponownie Syriusz.
-Black w tej chwili wyjdź ze skrzydła.-rozkazała ostro profesorka.
Wojtek i James siłą musieli wypchnąć go ze szpitala, ale chłopak nie poszedł daleko. Usiadł na podłodze pod ścianą niedaleko drzwi i nie chciał się z tamtąd ruszyć.
-Nic nie możemy zrobić.-powiedział nieprzytomnym głosem James.
-Nie ruszę się z tąd.-warknął przez zaciśnięte zęby.
-Syriusz nie możemy tu siedzieć.-powiedział zapłakany Wojtek.
Na nic zdawały się ich błagania i prośby. Black nie ruszyłby się z tamtąd nawet gdyby zagrozili mu Avadą. Chłopcy po pewnym czasie poszli, ale Syriusz siedział tam i czekał.
-Nie pomogę jej tutaj panie dyrektorze.-usłyszał przyciszony głos pielęgniarki.-Musimy ją przetransportować do świętego Munga. Tam na pewno jej pomogą ja nie jestem w stanie.
Blackowi serce stanęło. Zaszlochał ciężko, a łzy spowrotem zaczęły płynąć mu po policzkach. Spojrzał na swój nadgarstek gdzie znajdowała się bransoletka od Luan. Jeszcze dwie godziny temu śmiała się i rozmawiała razem z nim, a teraz leżała (prawdopidobnie)w św. Mungu i walczyła o życie.
Do chłopaka dotarło, że jeśli ją straci jego życie całkowicie straci sens. Nie mugł jej stracić. Nawet nie powiedział jaj co do niej czuje. Ona musiała żyć. Musiała. Z tymi myślami i ręką zaciśniętą na bransoletce zasnął pod drzwiami skrzydła szpitalnego.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz