Na uczcie Dumbledor jak zwykle omawiał zasady, przypominał je starszym uczniom i uświadamiał pierwszorocznym czego mogą. A czego nie. Ale kiedy skończył zaczęła się zabawa. W wielkiej sali zrobiło się ciemno. Wszystkie latarnie pogasły, a wśród uczniów jak i nauczycieli zapanowała gwar. Tylko pewną szóstka Gryfonów wiedziała co się dzieje.
-Wingardium Leviosa.- szepnęła Jagoda unosząc różdżkę ponad głowy uczniów na sali. Wszystkie tiary uniósł się nad głowy swoich właścicieli i zaświeciły kolorami domu, w którym była dana osoba. Luan precyzyjnie przeniosła wszystkie tiary na środek, a Jamesa zwinnym ruchem podpalił. Wszystkie paliły się kolorowym ogniem i układały w napis:"Huncwoci witają was w nowym roku szkolnym"
-HUNCWOCI!!!-po sali rozniósł się donośny głos profesor MacGonagall, ale Huncwotów już tutaj nie było. Biegli korytarzem do wieży Gryffindoru śmiejąc się w niebogłosy.
Kiedy wszyscy uczniowie znaleźli się już w swoich pokojach profesor MacGonagall robiła obchód po wieży Gryffindoru w poszukiwaniu swoich niesfornych uczniów. Zmieniali kryjówki co jakiś czas, aby profesorka ich nie znalazła. Jagoda jak burza wpadła do swojego dormitorium i od razu popędziła w kierunku łóżka.
-Jakby co to mnie tu nie ma.-powiedziała do dziewczyn i weszła pod łóżko cofając się jak najgłębiej się dało i zasłaniając pódłami. Chwilę potem drzwi otworzyły się i blądynka przez szparę pomiędzy pódłami mogła dostrzec kawałek ciemnozielonej szaty i czarnych szpilek. Profesor MacGonagall.
-Dziewczęta czy wiedziałyście może kogoś z Huncwotów?-spytała.
-Nie pani profesor.-odparła Mery.
-Nawet Jagody?
-Nie od kolacji jej nie widziałyśmy.-tym razem zabrzmiał głos Marleny. MacGonagall westchnęła ciężko i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Luan wygramoliła się spod łóżka i strzepała kurz że swojego mundurak.
-Ty wiesz, że ona prędzej czy później was znajdzie?-spytała Lily siadając na swoim łóżku.
-Tak, ale my jej to utrudniamy.-przyznała Luan z uśmiechem.-Dobra lecę zmienić kryjówkę.-powiedziała i wybiegła ostrożnie z dormitorium. MacGonagall nie było w pokoju wspólnym więc droga była wolna, dziewczyna ostrożnie wyszła z salonu Gryfonów i udała się w stronę wieży astronomicznej. Pomyślała, że tam będzie mieć przynajmniej czas na obmyślenie nowej kryjówki. Jej myśli obecnie zajmowała jednak inna sprawa. Zbliżała się pełnia, a co z tym idzie biedny Remus znów będzie musiał przeżywać tą katorgę. Dziewczyna postanowiła zmienić się w lisa by szybciej dotrzeć na miejsce.
Wspinając się po schodach usłyszała czyjeś głosy. Już miała się wycofać, kiedy do jej lisiego nosa dotarł znajomy zapach męskich perfum, wosku miotlarskiego i psiego szamponu. Ciekawość wzięła górę i biała lisiczka wspięła się wyżej, by zobaczyć czy zby na pewno jej nos się nie myli.
Nie myliła się. Na wieży był Syriusz, ale nie sam. Obok niego stała czarnowłosa dziewczyna o pięknych niebieskich oczach. Była bardzo ładna i miała na sobie szatę Krukonów.
-A powiedz mi o co chodzi z tą Jagodą? Jesteście razem czy....
-Z Jagodą? Coś ty. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.-przerwał jej chłopak.
-Cudownie.-szepnęła dziewczyna. Przysunęła się do Blacka i wbiła w jego usta. To było za wiele jak dla Jagody. Teraz przekonała się co to znaczy prawdziwy ból. Jej serce pękło już na dobre, a z oczu popłynęły łzy.
Biała lisica szybko biegła korytarzami Hogwartu. Udała się do wieży Ravenclaw do Maćka. Nie chciała wracać do siebie. Wolała pogadać z Maćkiem. Przed drzwiami znów zmieniła się w dziewczynę otarła łzy z policzków i zapukała. Drzwi otworzył jej Maciek.
-Jagódka! Co cię tutaj sprowadza słońce?
-Mogę wrjść?-spytała ochrypniętym głosem.
-Zapraszam.-powiedział chłopak i przepuścił ją w drzwiach.
Całą noc przegadała z Maćkiem, ale nie na temat tego co widziała na wieży. Rozmawiali na różne tematy. Wruciła do wieży Gryffindoru dopiero nad ranem.
CZYTASZ
Nowi Huncwoci/Syriusz Black
Hayran KurguHej chciałam zaznaczyć że to moje pierwsze opowiadanie dlatego z góry przepraszam za wszystkie błędy i niezgodności. Więc do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie na wymianę przyjeżdża trzech uczniów z Polski i spotykają tam Huncwotów. A co będz...