Czas leciał bardzo szybko. Z końcówki listopada zrobiła się połowa października.
Huncwotom się nie nudziło. Odbębnili szlaban u MacGonagall, niestety nie byli w Hogsmeed, ale dobrze bawili się w murach szkoły. Zrobili kilka dowcipów reszcie szkoły, a James znowu gadał z Lily, co było takim samym szokiem dla niego jak i dla Huncwotów.
-Może jej się jakieś trybiki w mózgu zacięły?-spytał Syriusz kiedy jego najlepszy przyjaciel znowu zagadywał Lily, której to wogóle nie przeszkadzało.
-Daj spokój. Powinieneś się cieszyć z tego, że wkońcu umieją rozmawiać.
-No niby tak, ale jak zrobi się z niego pantofel?
-My jesteśmy razem i jakoś nie jesteś pantoflem.
-No nie jest bo on tym pantoflem był już zanim się zeszliście.-odparł Remus.
-Ale ty jesteś śmieszny Luniu.
-Ja się cieszę, że Lily się do niego przekonała.-oznajmiła Luan.
-Może masz rację.
-Na pewno mam rację.
-Sprzeczałbym się.
-Jesteś wredny.
-Właśnie za to mnie kochasz.
-Nie.
-Moment. Za to mnie nie kochasz czy wogóle mnie nie kochasz?
-Możesz sobie wybrać.
-Teraz ty jesteś wredna.
-Wiem, ale TY za to mnie kochasz.
-Masz rację.
-Mówiłam, że zawsze mam rację.-odparła ze zwycięskim uśmiechem.
-Będziecie się teraz miziać, czy pójdziemy stąd? Zimno jest.-spytał Lix. No miał rację. Stali na jednym z korytarzy przy wyjściu więc co chwila zimny wiatr napierał na drzwi.
-Idziemy po co te nerwy.-odparł Łapa.-Zostawmy tych tam na osobności.
-Ehhh też bym chciała żeby tak się ktoś o mnie starał.-westchnęła Jagoda. Czy chciała podpuścić Blacka? Oczywiście, że tak.
-JA SIĘ STARAM!!
-No nie wiem. Popatrz na Jamesa. Lata za Lily jakby była Bogiem.
-Wystarczy jedno twoje słowo, a wyczaruję tu ognisko i wnie wskoczę.
-Ty sobie zdajesz sprawę, że ona cię podpuszcza?-spytał Remus idący przed nimi.
-Taki duży, a nadal się daje nabrać.-zaśmiała się Luan.-Przecież wiem, że się o mnie starasz.
-Dla pewności będę się starał bardziej.
-Przecież wiesz, że nie musisz.
-Ale chcem.-odparł całując ją w czubek głowy.-Mam pomysł!
-Już się boję.-powiedział Lix.
-Jutro idziemy na randkę do Trzech Mioteł.
-Mam rozumieć, że pod peleryną Łosia?
-No...niby tak, ale też nie.
-Dobra pod peleryną też mi pasuje.*****
Następnego dnia zajęcia okropnie się Luan dłużyły. Nie tylko z powodu randki, ale też nauczyciele strasznie przynudzali i co chwila powtarzali, że w tym roku czekają ich "najważniejsze egzaminy w życiu". Tutaj to Luan by się akurat sprzeczała, ale nie miała już na to siły.
Nie dość, że nauczyciele ich męczyli to James zaczął obmyślić nową strategię na mecz, który miał się odbyć dopiero w marcu. W MARCU!!! Potter zwariował jeszcze bardziej niż był zwariowany. Ale nic trzeba zaakceptować życie takim jakie jest.
-Gotowa na randkę?-spytał Łapa kiedy skończyli ostatnie zajęcia czyli zielarstwo.
-Powiedzmy.-bąknęła blądynka.
-Co to za smutna minka? Zobaczysz będzie super.
-No w to to ja nie wątpię. Dobra odniosę torbę i zobaczymy się przy tajnym wyjściu.
Starała się jak najszybciej odnieść swoje rzeczy. W dormitorium poprawiła trochę swój warkocz i udała się pod posąg jednookiej wiedźmy.
-Idziemy chocka?
-Idziemy.
Szli ciasnym korytarzem praktycznie w ciemnościach. Kiedy nareszcie wydostali się do piwnicy Miodowego Królestwa mogli odetchnąć świerzym powietrzem.
Najpierw nałożyli na siebie pelerynę a potem poszli do Trzech Mioteł i spędzili razem jeden z najprzyjemniejszych wieczorów.
Luan wydawało się, że tylko z Syriuszem czuje się jakoś inaczej. Tak dziwnie, ale przyjemnie. Przy nim może być wreszcie sobą przy reszcie Huncwotów też, ale to z Syriuszem Blackiem czyje się najlepiej i najbezpieczniej.
Kocha go do szaleństwa i nic tego nie zmieni.
CZYTASZ
Nowi Huncwoci/Syriusz Black
FanficHej chciałam zaznaczyć że to moje pierwsze opowiadanie dlatego z góry przepraszam za wszystkie błędy i niezgodności. Więc do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie na wymianę przyjeżdża trzech uczniów z Polski i spotykają tam Huncwotów. A co będz...