Rozdział 74

10 3 0
                                    

Święta, święta i po świętach. Przed świętami zaczął się sezon Quiddicha, ale Gryfoni grali dopiero w marcu, ale to nie zmieniało faktu, że treningi już się zaczęły. Wracając święta wszystkim Huncwotom minęły jak co roku. Zostali w Hogwarcie razem z resztą i użądliła sobie wojny nie śnieżki, pogadanki przy kominku i tajne wypady do Hogsmeed. No ale przyszedł czas zakończyć tę sielankę i wrucić do szkolnej rutyny.
Luan była zmartwiona nadejściem stycznia ponieważ wiąże się z tym powrót Dorcas Medowes.
Zaczęła się stresować gdy nadeszła połowa stycznia. Rano od chłopaków dowiedziała się, że dzisiejszego wieczoru wraca ich znienawidzona Ślizgonka.
-Ignoruj ją.-podsunął pomysł Peter.
-Nie, no Glizdogonie jesteś geniuszem.-sarknęła blądynka.
Wszyscy razem wyszli na spacer po zaśnieżonych błoniach.
-Po prostu będziemy jej unikać.-oznajmił James.-Zajęcia się jakoś przeboleja, ale najważniejsze, żeby na korytarzu jej nie spotkać.
-To łatwe nie będzie.-oznajmił Remus.-Ona nie odpuści tak łatwo.
-Racja.-poparł go Wojtek.-Trzeba uważać na nią podwójnie, zwłaszcza, że napewno jest wściekła.
-Damy sobie radę.-oznajmił Syriusz.
-Właśnie. Co ona takiego może zrobić?-spytała Jagoda. Chłopcy spojrzeli na nią wymownie.-No co? Eliksir nasenny to szczyt jej możliwości.
-Jakoś mi się nie wydaje.-powiedział Lix.
-Czy ty zawsze musisz zakładać najgorsze?
-Tak, bo się o ciebie martwię siostra.
-Nie musisz. Z wiekiem robisz się coraz bardziej nadopiekuńczy.
-Bo mam tylko jedną rozwydżoną i pyskatą siostrę i nie chę jej stracić.
-Po pierwsze nie jestem rozwydżona..
-Ale pyskata już tak.
-Nie przerywaj mi Pchlarzu. A po drugie ja ciebie też nie chcem stracić głupku.-powiedział i przytuliła się do boku brata.
Byli idealnym odwzorowaniem starszego brata i młodszej siostry, mimo, że byli bliźniakami(dla przypomnienia Wojtek jest starszy) kochali się najbardziej na świecie.
-Dobra wracając.-odezwał się Rogacz.-Musimy skąbinować super dużo mocnego kleju. Najlepiej w płynie.
-Ślizgoni się tego nie spodziewają.
-A kiedy planujemy "skok" na ich dormitorium?-spytała dziewczyna.
-Jutro podczas kolacji.-odparł Łapa.
-MacGonagall będzie coś podejrzewała jak nas nie będzie.-powiedziała.
-Załatwimy sobie alibi.-odparł Rogacz.
-Jak?
-Masz kontakty.
-No właśnie JA mam kontakty wię załatwię SOBIE alibi.
-Ale wredota.
-Przecież się tylko z wami drażnię. Załatwię alibi nam wszystkim.-odparła rozbawiona.
-Dziewczyny nam pomogą.
-No nie wiem czy pomogą WAM, ale mi na pewno.-odparła przedżeźniająco blądynka. Była teraz w świetnym nastroju co oznaczało, że będzie się przyjaźnie drażniła z innymi.
-Wracajmy już bo zimno się robi.-powiedział Remus po chwili ciszy. Zawrucili w weszli do zamku. Potem udali się do wieży Gryffindoru i zdjęli z siebie kurtki, szaliki i czapki, a potem poszli na obiad.
Gdy wieczorem siedzieli przy kominku do salonu wpadła zdyszana Mery. Jej kędzieżawe włosy były w strasznym nieładzie, a na twarzy malowało się lekkie przerażenie.
-Co jest MacDonald?-spytał James.
-Właśnie widziałam Medowes. Jest wściekła. Chodzi po korytarzach i szuka Jagody.-wysapała i opdała na kanapę obok blądynki.
-To dziś już nie wyjdę na kolację.-powiedział Jagoda.-A taką miałam ochotę na tort czekoladowy.
-Nie martw się chica. Zostaniemy z tobą, a tort to żaden problem.-oznajmił Syriusz z lekkim uśmiechem.
-Dzięki za informację Mery.
-Nie ma sprawy. Idę do Lily. Planujemy babski wieczór.
-Mogę dołączyć?
-Jeśli ochroniaże cię wypuszczą to pewnie.-odparła z uśmiechem brunetka i wspięła się po schodach do damskiego dormitorium. Luan spojrzała na chłopców błagalnym wzrokiem.
-No dobrze idź do nich.-powiedział w końcu Wojtek.
-Kocham was chłopaki.-powiedziała uradowana i pobiegła na górę.
-To co? Idziemy po ten tort?-spytał Peter.
-Tort miał być dla Luan, a nie dla ciebie Glizdogonie.-odparł Łapa.-Ale idziemy po niego. Łosiu peleryną niewidka się przyda.
-Się robi panie romantyku.-zasalutował James i poszedł po pelerynę.
W kuchni roiło się od skrzatów domowych. Chłopcy poprosili je o kawałek tortu czekoladowego,  dostali calutkie ciasto i jeszcze torbę ciasteczek. Syriusz poszedł by dać Luan jej upragnione ciasto.
-O Łapciu.-przywitała się wesoło. Była ubrana w dużą szarą koszulkę i krótkie szare spodenki. Jej długie bląd włosy spięte były w luźnego warkocza. Syriusz nie mógł się napatrzeć. Ona zawsze wyglądał pięknie. O każdej porze dnia i nocy, w każdym stroiu i w każdym momencie. Blackowi wydawało się, że z dnia na dzień kocha tę dziewczynę jesze bardziej.-Syriusz?
-O, ach  tak. Przyniosłem ci kawałek tortu jak obiecałem, a w gratisie ciasteczka.-odparł pośpiesznie i wręczył jej torbę ciasteczek i tależyk z dużym kawałkiem trotu czekoladowego.
-Oooo dziękuję.-powiedział uśmiechając się słodko do czarnowłosego. On popatrzył jej głęboko w oczy i znów pojawiły się w jego głowei wspomnienia z pocałunkiem. Otrząsnął się jednak szybko i porzegnał z nią i wrucił do swojego dormitorium.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz