Rozdział 47

18 2 0
                                    

Jagoda już dwa dni później wyszła ze skrzydła szpitalnego. Musiała chodzić o kulach bo noga będzie się zrastać co najmniej miesiąc. Niby była oficjalnie z Maćkiem, ale nie czuła się jakoś wyjądkowo z tego powodu. Syriusz był załamany tą sprawą. Nie pokazywał tego przy dziewczynie, ale przy chłipakach załamywał się. Zerwał z Olivią wczoraj na obiedzie bo nie chciał się już męczyć w tym związku.
Zbliżały się święta. Już jutro uczniowie wracają do domów na ferie świąteczne.
-Potter i Black, przestańcie szeptać ze sobą!-krzyknęła MacGonagall.-Black proszę się przesiąść.
-Ale pani profesor jak Syriusz siedzi obok to tylko szeptamy, a jak on się przesiądzie to będziemy musieli do siebie krzyczeć.-oznajmił Rogacz.
-Nie mam do was siły.-powiedziała kobieta poprawiając sobie okulary.-Panno Dark proszę nie korespondować z panem Lupinem na lekcji. Porozmawiacie sobie na przerwie.
-Ale pani profesor to jest sprawa nie cierpiąca zwłoki.-tłumaczyła dziewczyna. Profesorka przewróciła oczami i wruciła do prowadzenia lekcji. Tak Hyncwoci wrucili.

*****

Kolacja u Darków przed chwilą się skończyła. Cała rodzina zjechała się na święta. Dzieci czakały aż w końcu będą mogli rozpakować prezenty.
-Nadszedł w końcu moment, na który czekacie dzieciaki.-powiedział wujek Edward. Jagoda, Wojtek i Jack popędzili w stronę choinki na złamanie karku. Znaczy chłopcy pobiegli. Jagoda pokuśtykała.-Ach ten rodzinny klimat.
-Daj spokój Edek.-upomniał go jego brat. Sam razem z bratem również udali się w stronę choinki.
Kiedy wszyscy zebrali się w salonie ojciec bliźniaków zaczął rozdawać prezenty.
-Dla Wojtka.-podał mu duży pakunek, na sto procent od Jamesa ponieważ nie był szczelnie zapakowany, a pismo było krzywe i pochylone.-Jack.-podał mu drugą paczkę.-Liz ten dla ciebie.-ciotka Liz ze zdumioną miną odebrała prezent od swojego brata.-Ameline. Mamo ten dla ciebie.-dwie kobiety podeszły do ojca bliźniaków i odebrały swoje prezenty.-Jagoda.-podał swojej córce jeden z mniejszych pakunków. Luan była pewna, że jest od od Łapy. Dlaczego? Bo jego pismo rozpoznałaby na końcu świata. Piękne, ale i trochę koślawe pochylone litery. Tak to napewno było pismo Blacka.
Kiedy rozdano wszystkie prezenty Jagoda, Wojtek i Jack poszli na górę i zaczęli rozpakowywać prezenty.
-Aparat magiczny!-krzyknął uradowany Wojtek.-Zabiorę go do Hogwartu i będę robił zdjęcia wszystkiego.
-O nie.-westchnęła Jagoda.-Już się boję.
-Bój się.-puścił jej oczko brat.
-O bransoletka z połową serduszka.-powiedziała dziewczyna odpakowując prezent od Łapy.
-Jaka ładna.-przyznał Jack.
-Patrzcie to od Lily.-pokazał im zestaw czarodziejskich balonów i taśmy.
-Wow taśma i balony.
-Magiczne taśma i balony siostra. Balony są niezniszczalne i jeszcze świecą. Skąd ona je wytrzasnęła?
-Nie wiem, ale ja dostałam od niej to.-pokazała szczotkę do włosów.-Jest magiczna, sama czesze włosy. Kochana Lily. A od Remusa dostałam książkę o najsławniejszych czarodziejach. James przysłał mi trochę magicznej farby i to.-pokazała im opaskę na włosy że sztucznymi jelenimi rogami zaplątanymi w światełka choinkowe.-Jeszcze świecą.
-Świetnych macie tych przyjaciół.-przyznał Jack.
-Tak są genialni.-zgodzili się bliźniacy.
Jagoda dostała jeszcze pudło słodyczy od Petera, dwie piękne sukienki od Mery, złote kolczyki od Marleny i złoty naszyjnik od Maćka. Od rodziców dostała trochę galeonów, od dziadków kompas miotlarski, o którym mażyła bardzo długo, od ciotki Liz perfumy, a od wujostwa petardy niespodzianki i omikulary. Wojtek dał jej brożkę w kształcie róży, a Jack ślicznego, milusiego misia. Szczerze. Była zadowolona z tych prezentów. To chyba były najlepsze święta jakie dotąd miała.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz