Rozdział 35

20 3 0
                                    

Minęła końcówka czerwca i nim bliźniacy i Jack się obejrzeli nadeszła połowa lipca. A co z tym idzie już niedługo Huncwoci przyjadą do nich na wakacje.
-Ja już się boję co to będzie jak znowu spodkasz się z Jamesem i Syriuszem. Przecierz wy rozwalicie nam dom, a w nocy i wieczorem będziecie się kłucić. Nie będzie dnia spokoju.-marudził Wojtek.
-Och Lix przestań, nie będzie tak źle.-zapewniała go siostra.
-Ta jasne. Jak James nie przywiezie petard i łajnobomb to będzie super.-oznajmił z uśmiechem bezradności. Wiedział, że Rogacza, Łapy i Luan nie da się tak łatwo zatrzymać, no o ile wogóle się da.
-Ja bardzo chętnie poznam te słynne Huncwockie żarty.-powiedział Jack.
-No to za chwilę będziesz miał szansę.-oznajmił Wojtek.-Tata Jamesa za chwilę pewnie tutaj będzie, a co z tym idzie teleportuje też Jamesa, Remusa i Syriusza.
-A Peter?
-Petera nie będzie. Napisał, że nie może przyjechać bo jest chory, a jego matka ma jakieś ważne sprawy i coś tam.-oznajmiła Luan. Już nie mogła się doczekać spotkania z chłopakami. Chciała żeby Huncwoci poznali jej przyjaciół z Polski. Z tych znajomych co mieszkają w Świętokrzyskim oczywiście. Czyli Edytę, Karolinę, Maję oraz przyjaciela Wojtka Huberta. Hubert dzielił z Lixem dormitorium i był jego drugim najlepszym przyjacielem. On również brał udział w niektórych robionych przez Jagodę, Wojtka i Maćka dowcipach, ale głównie działał na własną rękę.
-Maja, Karolina i Edyta zaraz będą, a co z Hubertem?-spytała Luan.
-Będzie popołudniu.-odparł Wojtek nie spuszczając wzroku z tego co się dzieje za oknem. Po minucie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.-No to zaczynamy ten cyrk.
-Już są!!-krzyknęła dziewczyna i pobiegła do przedsionka, chłopcy ruszyli za nią. Mama bliźniaków otworzyła drzwi i wszedł przez nie wysoki ciemnowłosy mężczyzna w okularach. Na kilometr było widać, że jest spokrewniony z Jamesem.  Zaraz za nim wbiegła trójka chłopców.
-Witam panią.-przywitał się mężczyzna z uśmiechem.-Nazywam się Flenont Potter.
-Bardzo miło pana poznać panie Potter. Jestem Felicja Dark. O, a to mój mąż Sam.-powiedziała kobieta wskazując na męża, który właśnie kołoniej stanął. Ojciec bliźniaków podał rękę panu Potterowi, brunet uścisnął ją i odwrucił się do chłopców.
-Nie wysadźcie domu państwa Darków. Będę po was w sierpniu o ile plany się nie zmienią.-powiedział. Po pożegnanie się wyszedł z domu z panem Darkiem. Chłopcy odwrucili wzrok od drzwi i zwrucili go ku bliźniakom. Nie zdążyli się odezwać, a blądynka już wisiała im na szyjach.
-Tęskniłam za wami. Nie mogłam się doczekać kiedy przyjedziecie.-mówiła ściskając ich mocno.
-Chica dusisz nas.-wysapał Syriusz. Luan gwałtownie się od nich odsunęła.
-Lo siento.- powiedziała zarumieniona.
-Wiem, że jestem wspaniały, ale żeby aż tak się na mnie żucać.-powiedział Łapa przeczesując ręką swoje czarne włosy.
-Phy nie pochlebiaj sobie, goblinie.-prychnęła blądynka.
-Odszczekaj to jędzo.
-Nie, i nie jestem jedzą.
-Jesteś.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Zaczęło się.-westchnął Remus.
-Niestety. Ja to nie wiem jak oni mogą się kłucić o takie głupoty.-przyznał Wojtek patrząc na swoją siostrę i Łapę, którzy nadal się kłucili.
-To normalne tak?-spytał zdezorjętowany Jack.
-To, to jest jeszcze pikuś. Żałuj, że nie widziałeś jak się pokłucili o miejsce na kanapie.-odparł James.-Tu może zadziałać tylko Remus, no ewentualnie Lily. Luniaczku czy mógłbyś?
-Luan, Łapa jak przestaniecie dam wam tabliczkę czekolady!-krzyknął.
-Serio?!-spytali równocześnie.
-Widzisz. Tak jest zawsze.-westchnął James.-Teraz będą dogryzać nam albo normalnie rozmawiać.
-Nie przeproszą się?-spytał zdziwiony piegus.
-Ależ skąd. Tak jest zawsze.
-Skąd u ciebie ta mądrość Łosiu? Zjadłeś wszystkie książki Remusa?-spytał z drwiną Syriusz.
-A może....nie to nie możliwe żebyś poszedł do biblioteki. Chyba, że Lilka tam była, ale nawet wtedy tam nie chodzisz.-dodała Luan.
-Zgadzam się z tobą Luan.-poparł ją Łapa.
-Mówiłem, oni tak zawsze!-krzyknął Potter.
-Dobra starczy tego. Chodźcie na górę.-odezwał się Wojtek i razem z Remusem jako pierwsi weszli na schody.
-Ej James jak smakował ,,Quiddich przez wieki"?-spytał Syriusz z cwanym uśmiechem.
-Albo ,,Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"?-dodała blądynka.
-Czy wy kiedyś przestaniecie?-spytał Jack.
-Nie.-odparli szczerząc zęby.
-To będą długie dwa tygodnie.-westchnął Remus.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz