Rozdział 65

16 2 0
                                    

Trzy dni później babcia bliźniaków wyszła z Munga w bardzo dobrym stanie. Nie odniosła żadnych poważnych obrażeń i czuła się dobrze. Jagodę to uspokoiło. Martwiła się o babcię. Eveline nie była już najmłodsza i każdy wypadek trzeba było traktować poważnie.
Nadszedł 1 września 1975 roku. Za raz bliźniacy mieli wsiąść do Ekspresu Londyn-Hogwart i po dotarciu do ich drugiego domu mieli zacząć 6 rok nauki.
-A ja ci mówię, że oni cię nie poznają.-upierał się Lix.
-Wojtuś przyjaźnie się z nimi dwa lata. Muszą mnie rozpoznać.-zostawała przy swoim zdaniu Jagoda. Jej brat przewrócił oczami i dalej pchał swój kufer przez zatłoczony peron 9 i ¾.
Od razu udali się do ostatniego przedziału gdzie jak zwykle siedzieli Huncwoci.
-Hola amigos.- przywitał się Wojtek.-Przyprowadziłem naszą zgubę.-dodał wskazując na siostrę siłującą się z kufrem w przejściu.
-Miałeś przyprowadzić Luan, a nie twoją dziewczynę.
-Ale ty jesteś śmieszny Black. Normalnie boki zrywać.-odparła sarkastycznie ciągnąc za rączkę kufra.-MOŻE MI KTÓRYŚ POMOŻE?!
-Już, już po co te nerwy.-powiedział Syriusz wstając z miejsca. Był wyższy niż ostatnio. Kiedyś Luan sięgała mu do brody, a teraz co najmniej do ramienia. Dziewczynie wydawało się, że był jeszcze przystojniejszy niż kiedy widziała go dwa miesiące temu. Jego czarne włosy sięgały trochę przed ramiona i były od góry spięte w małego koka. Black na początku naprawdę nie poznał Jagody. Ale kiedy usłyszał jej sarkastyczny głos i dostrzegł czekoladowe oczy błyszczące spod roztarganej, bląd czupryny od razu uświadomił sobie, że stoi przed nim Luan.-Dawaj ten kufer.-chwycił za rączkę i z łatwością wsadził kufer na górną półkę.
-Życie jest niesprawiedliwe.-westchnęła Jagoda opadając na siedzenie obok Pottera. On też się zmienił. Jego i tak ciemna karnacja stała się jeszcze trochę ciemniejsza, a rozczochrane czarne włosy urosły trochę, ale nadal były tak potargane jak zwykle. Widać było, że chłopak jest wysoki. Jego orzechowe oczy błyszczały spod okrągłych okularów, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, w którym Rogacz pokazał swoje proste, białe zęby.
-Zmieniłaś się malutka.-oznajmił patrząc na blądynkę.
-I wicewersa Łosiu.-odparła Luan i spojrzała na Lupina.-Jak się czujesz po pełni Luniaczku?
-Nie jest źle. Dzięki, że pytasz.-odparł nie spuszczając wzroku z książki. Lupin, który i tak był wysoki był jeszcze wyższy niż ostatnio. Na twarzy brzybyło kilka blizn, a zielone oczy były podkrążone.
-Jak wakacje Peter?-spytała zwracając się na w lewo od Remusa. Peter mruknął coś pod nosem i zapchał sobie twarz fasolkami. On prawie wogóle się nie zmienił. Jednak coś przykuło uwagę dziewczyny. Peter wydawał się jakiś poddenerwowany, a jego wodniste oczy były podkrążone prawie tak bardzo jak oczy Lupina.
-A gdzie, dziękuję za pomoc Łapciu bez ciebie nie dałabym sobie rady?-spytał Black siadając po jej drugiej stronie.
-Dziękuję ci jaśnie panie Blacku, za pomoc w położeniu jakże ciężkiego bagarzu na wysoką półkę.-powiedziała udawając przejęty ton głosu.
-Może być i tak.-odparła Black szczeżąc się jak głupi.
Blądynka uświadomiła sobie, że bardzo tęskniła za tymi chłopakmi. Oczywiście wakacje były świetne, ale nic nie zastąpi głupoty Jamesa, zdenerwowanego Rwmusa i śmiejącego się Syriusza. To jej rodzina. Jej i jej brata i nigdy nie pozwoli by coś jej odebrało tych cudownych chłopaków. A już zwłaszcza czarnowłosego, aroganckiefo Gryfona o pięknych szarych oczach.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz