Rozdział 94

14 3 0
                                    

Kiedy Jack dowiedział się o tym, że Jagoda i Syriusz są razem oszalał z radości. Tak bardzo się cieszył i rozmawiał o tym z bliźniakami, że nawet się nie zorientował, że lipiec się skończył i przyszedł czas by wracać do domu.
-Bardzo chętnie przyjmę pracę w Polskim ministerstwie wujku. Złożę papiery we wrześniu i napiszę ci co mi odpowiedzą. Jeśli się zgodzą to czy mógłbym pomieszkać u was trochę. Oczywiście nie chcem się narzucać, ale tylko na jakiś czas. Miesiąc może dwa.
-Ależ oczywiście, że możesz. Zawsze jesteś milewidziany.-odparła Felicja.-Jagody i Wojtak i tak nie ma przez większość roku.
-W takim razie dziękuję i do zobaczenia za dwa miesiące.-powiedział z uśmiechem.-Adios dzieciaki.
-Nie denerwuj mnie.-ostrzegła Jagoda przytulając kuzyna.
-Napisz jak do mnie jak zagracisz mój pokuj.-dodał Wojtek do Jacka.
-Spokojnie na pewno napiszę.-odparł uśmiechnięty i chwilę później teleportował się.

*****

Sierpień minął bardzo szybko. W tym roku Darkowie zrobili zakupy do szkoły na Polskiej ulicy czarodziejów ponieważ zaostrzenia o atakach śmierciożerców w Wieliej Brytanii zaostrzyły się.
-Uważajcie na siebie. Nie krędźcie się po nocach po błoniach i po Hogsmeed. Uważajcie na obcych i miejcie różdżki w pogotowiu.-powtarzała Felicja po raz piąty.
-Mamo daj już spokój.
-Jagoda, mama ma rację. Lepiej powtórzyć za dużo niż za mało. Bądźcie ostrożni.
-Dobrze tato. Widzimy się na święta.-odparł Wojtek i pociągnął siostrę i swój kufer w stronę pociągu.
Kiedy wsiedli do pociągu od razu udali się do ostatniego przedziału. Już od wejścia do wagonu słychać było śmiechy. Ale jakieś takie dziwne śmiechy.
-Hola todos!!- krzyknęła Jagoda.
-Luan, Lix!!-krzyknęli chłopcy z radością.
-Syriusz co jest, nie cieszysz się z naszego spotkania?-spytała blądynka patrząc na ciut przygnębioną twarz swojego chłopaka.
-Pewnie, że się cieszę. Tęskniłam jak cholera, ale....wuj Alphard nie żyje.-odparł opadając na siedzenie. Luan usiadła obok i złapała go za rękę.
-Merlinie, tak mi przykro. Co się stało? Mówiłeś, że był okazem zdrowia.
-Bo był. Sam nie wiem co się stało. Andromeda mi o tym powiedziała tydzień temu.-odparł.-Tak cholernie mi go szkoda. Ja go naprawdę lubiłem. To był jedyny członek mojej rodziny którego kochałem. Oprócz Andromedy i Regulusa oczywiście. Ale wujek mnie rozumiał.-dodał ciut załamującym się głosem.
-Ej, wszystko będzie dobrze. Popatrz na to z tej strony, że jemu tam gdzie jest na pewno jest lepiej niż tutaj. Na pewno by nie chciał źebyś się załamał z tego powodu.
-Masz rację. Wuj zawsze mówił, że załamywanie się to bardzo przygnębiającą rzecz, zwłaszcza dla prawdziwych facetów.
-No powiedzmy, że tak jest.-odparł Wojtek.-A poza tymi smutnymi wieściami jest coś wesołego?
-Tak. Kupiłem sobie motocykl.-pochwalił się z dumą Łapa.
-Motocykl?!-zdziwili się bliźniacy.
-Zgadza się. To był taki prezent na siedemnaste urodziny od wuja. Zostawił mi swoje złoto w spadku. Jak byłem mały powiedział mi, że jak dorosnę to kupi mi motor. Więc spełniłem jego wolę.
-Pod żadnym pozorem nie wchodźcie z nim w gadki o tej maszynie.-ostrzegł ich James.-Jak zacznie to nie ma końca.
-Nie prawda.-oburzył się Black.
I właśnie takim akcentem Huncwoci zaczęli swój ostatni rok nauki w Hogwarcie. Ostatni, najsmutniejszy i najbardziej stresujący rok.
Przed nimi OWUTEMy oraz rozgrywająca się za murami szkoły Pierwsza Wojna Czarodziejów.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz