Rozdział 88

13 3 0
                                    

-James musisz się po prostu wykazać w jej oczach.-powiedziała Jagoda kiedy razem z Potterem szła po zajęciach na błonie.
Syriusz musiał iść na "szlaban". Odkąd rzucił na Bellatrix Cruciatusa  musiał co wieczór i w weekendy chodzić na szlabany. Do biblioteki układać książki, do MacGonagall układać dokumenty i do Hagrida by mu pomóc ze zwierzętami. Dodatkowo dostał zakaz gry w Quiddicha co go kompletnie załamało, a już jutro miał się odbyć ostatni mecz w sezonie.
Wojtek i Remus poszli do salonu Gryfonów odrobić prace domowe i pouczyć się trochę, a Peter poleciał na obiad.
-Ale jak wykazać się w jej oczach?
-Musisz pokazać, że jesteś dojrzały i odpowiedzialny.
-Ja?
-Tak, i nie podrywaj ją na te żenujące teksty.
-Błagam pomóż mi Luan.
-Oczywiście, że ci pomogę. Najpierw przygotujemy dla niej coś super. Najlepiej zerwać jej bukiet lilii i upiec ciasteczka.
-Nie jestem piekarzem.
-O to poprosimy skrzaty domowe.
Udali się do kuchni, a tam skrzaty wręczyły im torbę pełną ciasteczek wiśniowych, które Lily tak uwielbia.
-Dobra teraz leć po jakieś lilie najlepiej białe albo różowe. Na skraju jeziora po drugiej stronie powinny już rosnąć, a ja pójdę do Lily.
Luan szybkim krokiem wbiegła po schodach pod portret grubej damy. W salonie nawet nie spojrzała na Lixa i Lunia tylko od razu pobiegła do dormitorium.
-Hola chicas. Lily, jak tam się miewasz?
-Nie jest źle. Czy coś się stało?
-Nie, a co miałoby się stać?
-No nie wiem. Po tych żabach w kielichach Ślizgonów ostatnio to już nic mnie nie zdziwi.
-Nic się nie stało. Chciałam z tobą porozmawiać.
-To my idziemy do Remusa. Powiedział, że chętnie pomoże nam w lekcjach.-oznajmiła Mery.
-Taaaaak Wojtek też nam pomoże.-dodała Marlena i szybkim krokiem wyszły.
-O co chodzi?
-Słuchaj Lily, ja wiem, że każdy ma swoje gusta i wogóle, ale....dlaczego aż tak bardzo nie chcesz umówić się z Jamesem?
-Przerabiałyśmy już to on jest....
-Ja wiem jakie ty masz o nim zdanie, ale czy zwierzał ci się kiedykolwiek albo mówił jak bardzo kocha swoich rodziców i przyjaciół?
-Nie, ale to nie zmienia faktu, że....
-Że co?
-Że jest rozpieszczony i znęca się nad słabszymi.
-Nad kim się znęca? Jeśli masz na myśli Snapa to wybacz, ale on wcale nie jest słabszy tylko jest niedorajdą, która cię oszukała, wykorzystała i zwyzywała. A to, że jest "rozpieszczony" można łatwo wyjaśnić.
-Ta, ciekawe jak?
-Flemont i Euphenia Potter po wielu latach doczekali się upragnionego dziecka. Oni mają już prawie piędździesiąt lat. Nic dziwnego więc, że rozpieścili tak JEDYNE dziecko. Ale ty oceniasz go tylko po tym jak się zachowuje przy innych. Nigdy nie widziałaś jak bardzo on jest emocjonalny i jak bardzo mu na tobie zależy. Nigdy ci się nie zwierzał i nigdy nie widziałaś jak płacze. Ja widziałam to raz i serce mi się kraje na to wspomnienie. Nie bądź dla niego taka surowa. On po prostu chce ci zajnponować, ale nie wie jak więc robi to co umie najlepiej czyli zwraca na siebie uwagę.
-Ja..ja..nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób. Zawsze wydawało mi się, że jest gnojkiem.
-To zacznij patrzeć na niego z innej strony. Nigdy odkąd go znam nie spojrzał tak na inną dziewczynę jak patrzy na ciebie.
-Zastanowię się. Ale...dzięki za..radę.
-Nie ma sprawy. Ja po prostu chcem żebyście byli razem.
-Nie rozpędzaj się tak.
-Dobrze, dobrze. Chodź zobaczymy jak idzie przyszłym ministrom magii.-zaśmiały się i zeszły do salonu.
Na kanapie siedziały Marlena i Mery, na fotelu Wojtek, a na podłodze Remus. Na środku pokoju stała Rogacz chowając coś za plecami.
-Cześć...James.
-Witaj Lily. Ja...ja...mam coś dla ciebie.-powiedział wyciągając zza pleców bukiet biało różowych lilii i torebkę ciasteczek, na której namalował trochę niezgrabne serce.-Słyszałem, że je lubisz.
Lily stała chwilę zmieszan, ale widać było, że walczy z uśmiechem. W końcu uśmiechnęła się lekko i przyjęła prezent.
-Tak lubię. Dziękuję.-odparła oblewając się rumieńcem. James odwzajemnił uśmiech drapiąc się po karku.
Tę piękną chwilę przerwał Syriusz wchodzący do pokoju wspólnego.
-Nigdy więcej biblioteki.-oznajmił siadając na krześle.-Zaciąłem się papierem z sześć razy, a te głupie księgi się ze mnie śmiały. Ktoś mi powie po co zaczarowywać księgę żeby mówiła? Ja tego nie zrozumiem.
Jagoda uderzyła się w głowę otwartą dłonią, a Lily szybkim krokiem wróciła do dormitorium.
-Idealny moment Łapciu.-westchnęła podchodząc do swojego chłopaka.
-Ominęło mnie coś?
-Tak, wieli podryw Jamesa Flemonta Pottrta.-odparł Lix zatrzaskując książkę od zaklęć.
-Jeszcze zdążysz ją poderwać.
-Jesteś na dobrej drodze. Chyba zaczęła się do ciebie przekonywać.-przyznała Luan. James uśmiechnął się szeżej i dumny ruszył w stronę schodów.
-Pomagałaś mu, prawda?-spytał Black.
-Może troszeczkę.-odparła blądynka składając delikatny pocałunek na jego wargach.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz