Rozdział 89

15 2 0
                                    

Ostatni mecz Quiddicha w tym sezonie zapowiadał się niepewnie. Pogoda niby nie była taka zła ale wiatr wiał mocno.
-Ja też bym chciał grać.-jękną znowu Syriusz kiedybsiedział w szatni i patrzył jak reszta drużyny przebiera się w szaty.
-Nie trzeba było rzucać zaklęciami niewybaczalnymi na lewo i prawo.-odparła Jagoda wiążąc buty.
-Nie wracajcie do tego lepiej, bo jeszcze znowu się pokłucicie. A kłótnia przed meczem to nic dobrego.-odezwał się James.-No dobra moi drodzy miotły w dłoń i dajcie z siebie wszystko!
-Trzymaj za nas kciuki.
-Będę. Wygrajcie ten mecz i pokażcie Krukukonom kto jest najlepszy.-odparł Black i pocałował ją w przelocie bo musiała już wychodzić na boisko.-Będę w pierwszym rzędzie!-dodał zanim zniknęła mu z oczu.

*****

-Darling przy kaflu, Krukoni starają się odrobić straty!-krzyczał do mikrofonu Remus. Gryfoni prowadzili dwudziestoma punktami, ale Krukoni cały czas starali się ich dogonić.
-OJ! Darling wypuścił kafla po dostaniu tłuczkiem! Dark wykorzystała moment i złapała kafla! Leci na bramkę Krukonów jak wiatr! DAWAJ LUAN!!!
-Lupin!!
-Och czyżby Howard dostrzegł znicz?! Tak Howard dostrzegł znicza, a Pottet leci tuż za nim!! Tymczasem Dark strzeliła pięknego gola!! Howard sięga po znicza, ale złota piłeczka przyspiesza i znika im z oczu!!
Mecz trwał tak jeszcze dziesięć minut. Znicz, sięgnięcie, zniknięcie. Aż w końcu krzyk Remusa odpił się tak głośnym echem, że kibicom mało co bębenki nie pękły.
-HOWAR ZŁAPAŁ ZNICZ!!! Ravenclaw wygrywa 210 do 100!!!
Na trybunach rozległy się wiwaty i jęki zawodu.
Drużyna Gryffindoru zleciała na murawę i z zawiedzonymi minami ruszyli do szatni.
-Nienawidzę Howarda!!-krzyknął James.
-To i tak już nic nie da.-przyznał Frank.-Przegraliśmy.
Rogacz krzyknął na całe gardło że złości. Tak strasznie się starał, planował treningi, dawał z siebie wszystko i nic z tego nie wyszło. Nie był zły na drużynę, ale na siebie samego bo gdyby nie te pół cała to on złapałby znicz.
Luan smutna wyszła z szatnii razem z Rogaczem.
-Moje biedactwo.-usłyszała głos Syriusza.
-Nie dobijaj mnie.
-Siostra to był świetny mecz. To nic, że przegraliście.
-Byłaś świetna.-pocieszała ją Mery.-Ty James też byłeś wspaniały.
-Tylko nie złapałeś znicza.-przypomniał Black. Jagoda walnęła go za to w potylicę.
-To nie wina Jamesa. Tak najwyraźniej musiało być.-odparła na słowa Łapy.
-Czyli dziś nie robimy imprezki?-spytała posępnie Marlena.
-Nie. Nie robimy.-odparł James.
-Muszę się przejść.-przyznała Jagoda.
-Idę stobą.-odparł od razu Syriusz.
Chodzili wzdłuż jeziora, aż w końcu postanowili usiąść pod drzewem na błoniach.
-To wszystko moja wina.-oznajmiła w końcu blądynka.
-No co ty gadasz?! To nie twoja wina, że przegraliśmy! To tylko mecz!
-Nie mówiłbyś tak gdybyś też grał.
-Noooo masz rację, ale to nie twoja wina.
-Jesteś bardzo pomocny, wiesz?
-Wiem, wiem. Przy mnie nie masz żadnych zmartwień.
-I właśnie to w tobie kocham.
-Tylko to?
-Nie, nie tylko.
-A co jeszcze?
-Może kiedyś się dowiesz, ale jak na razie to moja mała tajemnica.-odparła puszczając mu oczko.
-Lubisz się na demną znęcać prawda?
-Uwielbiam.-oznajmiła ze śmiechem i przytuliła się do jego torsu.
Black położył się wygodnie na trawie opierając o pień drzewa i zaczął się bawić długimi włosami blądynki. Dziewczyna leżąca na jego klatce piersiowej trzymała go za rękę i słuchała przyspieszonego bicia jego serca.
-Stresuje cię  coś?-spytała po chwili ciszy.
-Nie, dlaczego?
-Serce ci wali jak młot.
-To przez ciebie. Doprowadzasz mnie do szaleństwa, a serce chce się wyrwać i popędzisz do ciebie byś zatrzymała je na zawsze.
-Jaki z ciebie poeta Syriuszku. Czy to przypadkiem nie ty wysłałeś mi ten wiersz na walentynki?
-Możliwe. Kto inny byłby takim romantykiem i poetom jak ja?
-Nikt inny tak jak ty nie sprawia, że me serce wariuje, a ręce się trzęsą i tylko ty sprawiasz, że moja twarz cała płonie na twój widok, a smak twych ust zostanie ze mną na zawsze.
-Niezłe Dark. Mów mi tak częściej.
-Jeszcze zobaczymy czy zasłużysz.
-Jesteś cudowna.-odparł. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i usiadła.-Kocham cię. Bardzo cię kocham.
-Ja też cię kocham, idioto.
-Tylko nie idioto.
-Dla mnie zawsze będziesz idiotą. Moim idiotą.-odparła, a chłopak zaczął ją całować.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz