Rozdział 59

28 3 4
                                    

Zaczął się tydzień SUMów. Nawet pewny siebie Syriusz i nieugięty James zaczęli się lekko stresować. W poniedziałek zaraz po śniadaniu wszyscy poąto i siudmoklasiści zgromadzili się pod wielką salą. Zaraz miał się zacząć egzamin teoretyczny z zaklęć.
-Nie stresuj się Luniaczku.-powiedziała dziewczyna kładąc mu rękę na ramieniu. Ona sama była zestresowana, ale Lupin I tak miał za dużo na swojej głowie. On pisał trochę więcej SUMów niż ona i chłopaki.-Wszystko będzie dobrze.
Drzwi do wielkiej sali się otworzyły, a ich oczom ukazało się mnóstwo małych stolików.
-Zapraszam.-powiedział profesor Flitwic. Wszyscy weszli do wielkiej sali i zajęli wolne miejsca. Kiedy profesor przekręcił wielką klepsydrę zaczął się egzamin. Wszyscy w skupieniu skrobali piórami po pergaminie. Jagoda zastanawiała się ile osób w tej chwili ma pokusę by użyć zamoodpowiadającego pióra lub czegoś w tym stylu. Sama miała taką chęć, ale wolała nie ryzykować. Znów zabrała się do pisania.
Po drugim śniadaniu miał zacząć się egzamin praktyczny.
-Zobaczycie praktykę zdamy na luzie.-oznajmił Syriusz stojąc przed wielką salą.
-Cieszysz się bo masz zazwisko ma "B" i szybko minie twoją kolejka.-powiedział James.
-Hej, słońce jak ci poszło?!-krzyknął Maciek idący w ich stronę.
-Raczej nieźle, a tobie?-spytała dziewczyna całując go delikatnie w usta.
-Wydaje mi się, że dobrze.-odparł uśmiechnięty. Black wiercił w Wiśniewskim dziurę swoimi stalowymi tęczówkami.
-BLACK!!-usłyszeli krzyknięcie Flitwicka.-Wołam cię jakieś dwie minuty. Egzamin, zapraszam.
-Trzymam kciuki chico.- szepnęła Jagoda gdy chłopak przechodził obok niej. Uśmiechnął się lekko i wszedł do sali.
Darkowie weszli jakieś piętnaście minut później. Jagoda usiadła przed jakąś starszą czarownicą z siwymi włosami.
-Panienka Dark?-spytała.
-Zgadza się.
-Och pamiętam. Egzaminowałam twojego ojca. Sam Dark, tak?
-Tak.
-Bardzo zdolny. Dostał "W" z zaklęć. A to twój brat?
-Tak, Wojtek. Bliźniak, starszy.-odparła blądynka.
-Dobrze, zaczynaj. Zaklęcie lewitujące. Podnieś ten kieliszek.-pokazała na kieliszek do wina. Blądynka mruknęła pod nosem odpowiednie zaklęcie i kieliszek uniósł się w powietrze. Wywinęła nim kilka kółek w powietrzu i odstawiła na miejsce.-Dobrze. To może teraz zaklęcie zmieniające kolor.-wyciągnęła zpod stolika klatkę z białą myszką.-Spraw żeby stała się czerwona.-Luan spojrzała na myszkę i uniosła różdżkę. Mruknęła zaklęcie i po chwili myszka przybrała kolor bordowy.-Świetnie, a teraz przywróć jej normalny kolor i powiększ do rozmiarów kota.-to było cięższe zadanie. Zmieniła kolor myszki na zpowrotem biały i zabrała się za powiększanie gryzonia. Spodziewała się, że pójdzie jej gorzej, ale nie było tak źle. Po chwili razem z Wojtkiem wyszli z wielkiej sali zadowoleni z siebie.

*****

We wtorek zdali transmutację i to nawet śpiewająco(no kyo by się spodziewał), a w środę zielarstwo, z którym poszło im nawet nieźle jak na Huncwotów. Nadszedł długo wyczekiwany dla nich czwartek. Dlaczego? Ponieważ odbywał się wtedy egzamin z Obrony przed czarną magią.
-Tu nam pójdzie tak gładko jak na transmutacji.-zapewnił ich James.
-Wyjątkowo się z tobą zgodzę Rogaczu.-przyznał Remus. Weszli na salę bez większych nerwów. Akurat obronę to oni mieli we krwi. Wzięli się za pisanie egzaminu. Luan szło wyjątkowo dobrze. Odpowiedziała (prawdopodobnie) prawidłowo na większość pytań.
-Jeszcze pięć minut.-oznajmił profesor. Jagoda odłożyła pióro i odrzuciła kosmyk włosów, który wyślizgnął się z jej niedbałego koka. Rozejrzała się po sali. Kilka stolików przed nią siedział Wojtek. Za nią w żędzie obok siedział James, który właśnie gryzmolił coś na swoim arkuszu pytań. Po drugiej stronie sali siedział Syriusz, który właśnie poderwał głowę i na nią spojrzał. Uśmiechnął się w zębicznym uśmiechu. Dziewczyna lekko odwzajemnił gest i przeniosła wzrok na Remusa, który pilnie odpowiadał na ostatnie pytanie. Peter obgryzał paznokcie ze stresu i co chwila zwrkał na klepsydrę. Blądynka dostrzegła również jak Snape z nosem przy pergaminie zawzięcie coś pisze.
-Odkładamy pióra.-oznajmił po chwili profesor i wszystkie arkusze uniosły się w powietrze i pomknęły ku postaci profesora Flitwicka. Wszyscy zebrali swoje rzeczy i ruszyli do wyjścia z wielkiej sali.
-Podobało ci się pytanie dziesiąte, Luniaczku?-spytał Syriusz kiedy byli w sali wejściowej.
-Bardzo.-odparł żywo Remus.-"Podaj pięć oznak, po których można rozpoznać wilkołaka". Wspaniałe pytanie.
-Myślisz, że wymieniłeś wszystkie?-zapytał James z udawanym przejęciem.
-Chyba tak.-odrzekł Lupin. Skierowali się do wyjścia na błonie.-Po pierwsze siedzi na moim krześle, po drugie nosi moje ubrania...
-A po trzecie nazywa się Remus Lupin.-dokończyła Luan. Wszyscy poza Glizdogonem się roześmiali.
-Podałem kształt pyska, wygląd źrenic, włochaty ogon.-wymieniał z niepokojem.-Ale nic więcej nie mogłem wymyślić.
-No nie, Glizdogonie, ale z ciebie tępak!-rzucił James niecierpliwym tonem.-Przecież co miesiąc włóczysz się z wilkołakiem.....
-Zamknij się Łosiu.-upomniała go Jagoda. Ruszyli w stronę jeziora pod ich ulubione drzewo i usiedli pod nim.
-No, ten cały egzamin to bułka z masłem.-powiedział Syriusz.-Zdziwiłbym się gdybym nie dostał "W".
-Ja też.-przyznał James i wyciągnął z kieszeni złoty znicz.
-Skąd go wytrzasnąłeś?-spytał Wojtek.
-Zwędziłem.
-No kto by się spodziewał.-powiedziała sarkastycznie Jagoda. James cały czas bawił się zniczem, Peter opserwował go z podziwem, Remus wyciągnął książkę, a Syriusz rozglądał się po twarzach uczniów. Jagoda położyła się na trawie z rękami pod głową i przymknęła oczy. Wojtek oparł się plecami o drzewo i patrzył na jezioro.
-Może byś już przestał co?-spytał Syriusz obserwując popisy przyjaciela.
-Skoro ci to przeszkadza.-odparł Potter i schował znicz do kieszeni.
-Nudzę się.-oznajmił Syriusz.-Chciałbym, żeby już była pełnia księżyca.
-Może ty byś chciał.-mruknęła ponuro Luniek zza swojej książki.-Ale ja zdaję jutro runyjqk się nudzisz możesz mnie przepytać. Masz.-wyciągnął książkę w stronę Black. Jagoda zaśmiała się lekko. Black prychnął.
-Nie muszę zaglądać do tych głupot.
-To cię trochę ożywi Łapo.-powiedział cicho James.-Zobacz kto tam siedzi...
Syriusz odwrucił głowę. Zamarł na chwilę bez ruchu. Jagoda spojrzała na niego i wyglądał trochę jak pies, który zwietrzył królika.
-Wspaniale. Smarkerus.
Jagoda podążyła za jego wzrokiem. Snape właśnie zbierał swoje rzeczy i ruszył przez trawnik. James, Syriusz i Jagoda też wstali. Remus gapił się w książkę, a Wojtek starał się nie zwracać na to uwagi. Glizdogon gapił się na nich z mieszanką podziwu i strachu na twarzy.
-W porządku Smarkerusie?-spytał James. Snape odwrucił się gwałtownie wyciągając różdżkę.-Expeliarmus!- różdżka Snape wyleciała w powietrze. Syriusz parsknęła śmiechem. Jagoda mu zawtórowała, ale miała ciut złe przeczucia.
-Impedimento!- krzyknął Black i Snape padł na ziemię w połowie drogi po swoją różdżkę.
Uczniowie siedzący na błoniach zainteresowali się tą sytuacją.
-Jak ci poszedł egzamin Smarku?-spytał Potter.
-Opserwowałem go, rył nosem po pergaminie.-zadrwił Łapa.-Na pewno tak go poplamił, że nie będą mogli odczytać ani słowa.
Gdzie niegdzie rozległy się śmiechy. Jagoda też zachichotała.
-Jeszcze zobaczymy...-wydyszał Snape patrząc wrogo na Rogacza.-Tylko.....poczekaj....
-Na co?-spytała blądynka.
-Co zamierzasz zrobić Smarku? Wydmuchać sobie na nas nos?-spytał chłodno Syriusz. Snape zaczął przeklinać i zaklęć, ale różdżka leżała za daleko by,  któreś je dosięgnęło.
-Przepłucz sobie usta.-wycedził James.-Chłoszczyć!
Z ust Snape zaczęły się wydobywać bańki, a piana pokryła usta. Dusił się.
-James chyba już wystarczy.-powiedziała Jagoda.
-ZOSTAWCIE GO!!-krzyknął dziewczęcy głos. Z grupki dziewcząt nad jeziorem kroczyła ku nim wściekła Lily.
-Co jest Evans?-spytał James gwałtownie zmieniając ton.
-Zostawcie go.-powturzyła patrząc na Jamesa z odrazą.-Co on wam zrobił?
-No wiesz....-powiedział James udając, że się zastanawia.-To bardziej kwestia tego, że on istnieje....jeśli wiesz co mam na myśli....
Wiele osób wybuchnęło śmiechem. W tym Syriusz i Glizdogon. Jagodzie usta lekko drgały, ale starała się opanować uśmiech. Lily, Remus i Wojtek nie śmiali się.
-Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak?-zapytała chłodno rudowłosa.-A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem Potter. Zostaw go w spokoju.
-Zostawię jak się że mną umówisz Evans. I pogodzisz się z Luan.-odrzekł szybko James. Jagoda zamrugała szybciej analizując jego słowa.-No...nie daj się prosić. Umów się ze mną i pogódź się z Luan, a ja już nigdy nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
Zaklęcie na Snapa powoli przestawało działać i Ślizgon czołgał się po swoją różdżkę.
-Nie masz szczęścia Rogaczu.-rzekł Syriusz i odwrócił się do Sanpa.-OJ!!
Ale krzyknął za późno. Snape celował różdżką w Jamesa. Zaklęcie strzeliło, a z policzka Jamesa trysnęła krew. Oberwała się też Jagodzie i jej łuk brwiowy zaczął krwawić. Znowu błysnęło zaklęcie i Snape wisiał dogóry nogami w powietrzu. Szata opadła mu na oczy.
-Spróbuj jeszcze raz, a utopię cię w jeziorze.-syknął Łapa. Wszyscy wybuchnęli śmiechem na widok poszażałych gatek Snapa. Twarz Lily lekko drgała. Dziewczyna z trudem opanowywała uśmiech.
-Puść go!
-Na rozkaz.-powiedział James, który przejął kontrolę nad Snapem.
-Nic ci nie jest chica?- spytał Syriusz ocierając jej krew z czoła.
-Chyba nie.-odparła przykładając skraj szaty do rany.
Snape leżał bezwładnie na ziemi. Wyplątał się z szaty i podniusł swoją różdżkę.
-Petrificus totalus.- rozległ się głos Syriusza i Snape znów leżał na ziemi.
-ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU!-krzyknęła Lily z różdżką w ręku. Łapa, Rogacz i Luan patrzyli na nią uważnie.
-Wch Evans nie zmuszaj mnie do zrobienia ci krzywdy.-westchnął Pottet.
-To cofnji swoje zaklęcie.
James odwrucił się do Snapa wzdychając ciężko i wyszeptał przeciwzaklęcie.
-Proszę bardzo.-powiedział gdy Snape dźwignął się ponownie ma nogi.-Masz szczęście, że Evans tu była Smarkerusie....
-Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!!
Lili i Jagoda zamrugała szybciej.
-Świetnie.-oznajmiła chłodno.-W przyszłości nie będę sobie tobą zawracała głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
-Przeproś ją!!-krzyknęli Jagoda i James jednocześnie.
-Nie zmuszajcie go żeby mnie przepraszał. Jesteście tacy sami jak on...
-Co?-spytali równo.-Ale Lily, ja bym nigdy tak nie powiedziała!-oznajmiła blądynka ze łzami w oczach. Zabolały ją słowa Evans. Może były pokłucone, ale cały czas czuła, że się pogodzą.
-Ja też nie!!
-Targasz sobie włosy jakbyś dopiero co zsiadł ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i ciskasz zaklęciami w każdego, kto cię urazi, żeby pokazać co potrafisz. Dziwię się, że twoja miotła może wytrzymać z tobą i twoim wielki napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.-oznajmiła ze łzami w oczach i pobiegła w stronę zamku.
-Evans!-zawołał James.-Hej EVANS!!
-Lily!!-krzyknęła Jagoda i rzuciła się za nią w pogoń.-Lily błagam!!
Ale Evans nawet się nie odwruciła.

*****

Witajcie kochani!!
To jest zdecydowanie mój najdłuższy rozdział. Mam nadzieję że wam się podobał.


Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz