Rozdział 48

16 2 0
                                    

Dzień przed powrotem do Hogwartu Wojtek dostał bardzo niepokojący list od Syriusza.

Wojtek,
uwież mi bardzo ciężko mi o tym mówić, ale James namówił mnie bym ci o tym napisał. Ale zanim ci to powiem jest jedna sprawa. Pod żadnym pozorem nie mów o tym Jagodzie. I tak ma już za dużo na głowie, a poza tym nie chcę jej martwić.
Więc kiedy wróciłem do domu na święta znów się zaczęło. Matka tym razem jednak była bardziej okrutna. Nie wiem o co jej chodziło tym razem. Żuciła na mnie Cruciatusa ponad trzy razy. Nie poddałem się jednak po tym. Złamała mnie dopiero kiedy zaczęła wyzywać was. Żuciłem się na nią z pięściami, a ona wtedy jakimś kawałkiem szkła przecięła mi policzek, przedramię i trochę klatki piersiowej. Nie bolało tak bardzo, ale miarka się przebrała.
W nocy kiedy wszyscy spali spakowałem najważniejsze rzeczy i przeniosłem się do Potterów. Rodzice Rogacza przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Kiedy opowiedziałem im co się stało byli wstrząśnięci i pozwolili mi zostać u nich jak długo chcę.
Piszę do ciebie ponieważ Łoś mnie zmusił. Normalnie nie martwiłbym ciebie i Remusa tym wszystkim, ale zagroził, że powie o tym Luan. A tego bym nie chciał.
Spotkamy się w pociągu i tam wygarniesz mi co powinienem zrobić i tak dalej. Pomęczysz mnie trochę i wogóle, ale nie mów o tym Luan. Błagam.
                             Syriusz

Wojtek był wstrząśniety tym listem. Jak ktoś może być tak okrutny wobec własnego dziecka?! Nie mógł tego pojąć, ale tak jak go prosił Black nie powie noc siostrze. Jagoda i tak za często się o nich wszystkich martwi więc nie chce dokładać jej tak poważnej sprawy. Ale wiedział, że jego siostra prędzej czy później się o tym dowie.

*****

-Lix szybciej!-krzyknęła Jagoda biegnąc w stronę ekspresu. Po wczorajszym zdjęciu gipsu rozpierała ją energia. Pchała ten wózek tak szybko, że Wojtek nie mógł jej dogonić.
-Idę.-westchnął blądyn. Weszli do pociągu i zaczęli szukać swoich przyjaciół. Po jakimś czasie odnaleźli Remusa z nosem w książce i Petera z
-Witaj Luniaczku, jak tam święta?-spytała rozradowana dziewczyna.
-Świetnie.-odparł uśmiechnięty chłopak.
-Gdzie reszta?-spytała. Remus nic nie odpowiedział, a Peter zawachał się czy nie powiedzieć, ale jednak zamknął usta. Wzrok blądynki przeniósł się na jej brata. Wojtek też nic nie mówił.-Dobra mili panowie wyłazić zpod peleryny.-odezwała się i spojrzała na środek przedziału. Po krótkiej chwili stali tam już szesnasto i piętnastolatek.
-Jak?! Pytam JAK?!-krzyknął Potter.
-Kobieca intuicyja i perfumy Blacka.-odparł dziewczyna i wtedy spojrzała na Syriusza.-Dios mío, ¿qué te pastó?- spytała podchodząc bliżej chłopaka. Miał rozcięty policzek, kilka zadrapań na twarzy i siniaka na szyji. Potem spojrzała na jego ręce. Przeraziła się równie mocno. Przez podciągnięte rękawy jego koszuli można było dostrzec szramę na przedramieniu lewej ręki i siniaki, a dłonie były zadrapane.-Kto ci to zrobił?!
-To nic takiego..
-Matka. Wiedziałam ta kobieta jest potworem! Jak można tak traktować własnego syna! Ona nie ma serca czy co?! Nienawidzę tej kobiety!
-Spokojnie chica.- mówił Syriusz.
-Nie! Ona jest jakaś nienormalna! Psychiczna! Jej nie trzeba pomoc ją trzeba leczyć!
-Oye, cálmate.- powiedział Black łapiąc ją za ręce. Dziewczyna spojrzała na niego i delikatnie dotknęła szramy na jego policzku. Łapa syknął delikatnie z bólu.
-Lo siento.- powiedziała i odwruciła się teraz do reszty chłopaków.
-Ja muszę lecieć. Lily na mnie pewnie czeka z obchodem.
-No, a ja muszę iść....tego....no..eeee...poderwać Lily.
-Potter, Lupin na swoje miejsca.-powiedziała w miarę łagodnie. Chłopcy posłusznie wrucili na fotele. Czuli respekt przed tą dziewczyną. Ale nie taki, że ich pobjie czy coś. Nie. Ona miała argumenty na wszystko, a poza tym była naprawdę utalentowaną czarownicą z ogromną mocą magiczną.-Wiedzieliście o tym, prawda?
-Tak. Ale nie chcieliśmy cię tym martwić.-przyznał jej brat.
-Jak mogliście?!
-Luan, zawsze martwisz się o nas za bardzo...
-A jak tu się nie martwić czymś takim?!
-Ale już więcej tak nie będzie.-odezwał się Syriusz.-Uciekłem. Przed wczoraj. Do Jamesa. Tam będę mieszkał dopłuki nie skończę siedemnastu lat.-oświadczył pewnie. Jagodzie ulżyło. Nie zniosłaby gdyby Blackowi stało się coś jeszcze.
-Dawno już powinieneś to zrobić.-przyznał Remus.
-Wiem, ale nie zrobiłem tego ze względu na Rega.
-Syriusz..-zaczął James.
-Myślałem, że może jeszcze się pogodzimy. Że może razem kiedyś uciekniemy. Ale później zrozumiałem, że do niego już nic nie dociera.-oznajmił.
-Rozumiem cię. Martwiłeś się o brata. Ale dobrze zrobiłeś opuszczając ten okropny dom. A Regulus został tam na własną odpowiedzialność. Może kiedyś przejrzy na oczy i też ucieknie. Kto wie. Czas pokaże.-powiedziała Jagoda.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz