Mecz z Ravenclaw to nie byle jaki mecz. Krukoni są prawie tak samo dobrzy w grze jak Ślizgoni. Cała drużyna Gryffindoru musiała się bardzo postarać żeby udało im się wygrać. Zwyciężyli przewagą zaledwie 10 punktów.
-Nigdy w życiu nie zmęczyłam się tak meczem.-przyznała Jagoda kiedy po meczu wracali do zamku.
-Krukoni to mocny przeciwnik. Dobrze, że wbiliście tego ostatniego gole przed tym jak James złapał znicz.-odparł Wojtek.
-Daliśmy radę!-cieszył się Rogacz.-Teraz jeszcze tylko Puchoni i finał.
-Jeśli wygramy z Puchonami.-dodał Syriusz. Na meczu oberwał tłuczkiem w bark, który bardzo go bolał, ale za nic nie chciał iść do pani Pomfrey.
-Nie wyglądasz najlepiej Łapo.-ocenił Lupin.-Powinieneś iść do pielęgniarki.
-Mówiłam mu, ale ten głupek jest uparty jak osioł.
-Dam sobie radę. Nie boli aż tak....AŁA!-krzyknął kiedy Lunatyk delikatnie dotknął jego ramienia.
-Koniec tego dobrego Black. Idziemy do skrzydła szpitalnego.-zarządziła Jagoda tonem nie uznającym sprzeciwu.
-Ale...
-Nie.
-Idź z nią bo ci zrobi jeszcze większą krzywdę.-szepnął do niego Lix.-Nie chcesz wiedzieć co mi zrobiła w drugiej klasie.-wzdrygnął się na samą myśl o tamtym zdarzeniu.
-Dobrze już, dobrze idę. Czasami się zastanawiam czy dobrze zrobiłem wchodząc z tobą w związek.
-Ja tam uważam, że zrobiłeś doskonale. Przynajmniej ktoś cię pilnuje.-przyznał James.
-Wasze rozmyślania niech pozostaną w tych pustych łbach, a ty mój drogi idziesz do pani Pomfrey.-odparła Jagoda i ruszyła pierwsza, a Syriusz grzecznie poszedł za nią.
-Ale mi naprawdę nic nie jest.
-Syriusz ja się o ciebie martwię. Wiem, że jesteś twardy, albo takiego udajesz.....
-Jestem twardy.
-Mniejsza z tym. Jesteś też moim chłopakiem więc się o ciebie martwię. Tak to ciężko zrozumieć?
-No niby nie. Będę cię słuchał obiecuję.
-Mam nadzieję.
-A kochasz mnie jeszcze?
-Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że tak.
-To dobrze. Ja ciebie też.-odparł z uśmiechem. Czasami zachowywał się jak małe dziecko zagubione we mgle. Koleś miał już 17 lat, a pytał czy jego dziewczyna, która martwi się tym, że wybił sobie bark, idzie z nim jeszcze do szpitala i prawi mu morały, go kocha.
-Czasami się zastanawiam czy ja mam chłopaka, czy dziecko.
-Kochasz mnie za bycie takim dzieckiem.
-Noi właśnie w tym tkwi mój problem.-odparła z lekkim uśmiechem. Black chwycił ją za dłoń i szli już bez żadnych rozmów korytarzem do skrzydła szpitalnego.
Pani Pomfrey szybko nastawiła ramię chłopaka. Black próbował nie okazywać bólu, ale nic nie umknie uwadze Dark. Łapie aż łzy spłynęły z bólu kiedy kobieta machnęła różdżką.
-Panie Black musi pan na siebie bardziej uważać. Proszę nosić rękę w temblaku przez miesiąc, a ramię szybko się zagoii.
-PRZEZ ILE?!
-Miesiąc i ani dnai krócej.
-Spokojnie proszę pani przypilnuję go.
-Mam nadzieję kochanie, że przynajmniej ciebie posłucha. Ten chłopak to naprawdę ciężki przypadek.-westchnęła kobieta.-Dobrze może już pan iść panie Black.
-Dowidzenia.-bąknął Black i wywlekł się ze skrzydła szpitalnego, a Jagoda wyszła zaraz za nim. Kiedy drzwi się zamknęły pielęgniarka poparła się rękami pod boki i pokręciła z niedowierzaniem głową. Syriusz i Jagoda trafili do niej tyle razy że czasami naprawdę się zastanawiała czy nie podpisać specjalnie dla nich łóżek. Kobieta obawiała się tylko jednego. Jak to będzie kiedy do Hogwartu kiedyś przyjdą dzieci tej dwójki. Wtedy chyba będzie musiała przejść na przedwczesną emeryturę bo ich to już chyba nie zniesie.
CZYTASZ
Nowi Huncwoci/Syriusz Black
FanficHej chciałam zaznaczyć że to moje pierwsze opowiadanie dlatego z góry przepraszam za wszystkie błędy i niezgodności. Więc do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie na wymianę przyjeżdża trzech uczniów z Polski i spotykają tam Huncwotów. A co będz...