Rozdział 46

17 2 0
                                    

Luan obudziła się w skrzydle szpitalnym. Na początku nie wiedizała co się dzieje i gdzie jest, ale potem przypomniała sobie mecz i to że spadła z miotły.
-Po raz ostatni ci powtarzam, że nie wiejdziesz do środka.-usłyszała głos pani Pomfrey. Dźwignęła się na łokciach i spojrzała w stronę drzwi.
-Dlaczego?-sprzeczał się inny głos.
-Po pierwsze się jeszcze nie obudziła,  po drugie jak się obudzi to nie będzie miała za dużo siły, a po trzecie siedzisz pod moimi drzwiami od tygodnia.-wyliczała kobieta.-Nie mam już do ciebie, ani siły ani nerwów chłopaku.
-Ale ja muszę ją zobaczyć!-krzyknął głos. Jagoda rozpoznała w nim głos Syriusza.-Błagam panią. Przysięgam, że jeśli pani mnie nie wpuści to będę siedział pod tymi drzwiami następny tydzień.-zagroził.
-Nie mam do ciebie siły. Tak upartego chłopaka jeszcze w życiu nie spotkałam.-westchnęła i przepuściła go w drzwiach.
-Luan!!!-krzyknął wbiegając do pomieszczenia, widząc, że dziewczyna się wybudziła.-Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? Boli cię coś?
-Panie Black.-upomniała go pielęgniarka.-Panna Dark jeste jeszcze osłabiona. Jak się czujesz kochana?
-Chyba dobrze. Boli mnie trochę głowa i plecy noi...CO Z MOJĄ NOGĄ!?-krzyknęła widząc, że nogą jest w gipsie.
-Złamana, ale spokojnie poza tym urazem nic poważnego ci nie jest.-odparła spokojnie pani Pomfrey i podała jej leki.-Proszę panie Black teraz może pan porozmawiać z przyjaciółką.-zwruciła się do chłopka i odeszła.
-Wszystko dobrze?-spytał siadając na krześle.
-Mogło być gorzej. Jak skończył się mecz?
-Wygraliśmy. Kiedy cię złapałem James dosięgnął znicza.
-Ty mnie złapałeś?
-Tak. Ryzykowałem trochę bo tłuczki latały jak oszalałe, ale nie mogłem pozwolić być spadła.
-Dziękuję.-powiedziała dziewczyna z uśmiechem.-Ile już tu leżę?
-Jakiś tydzień.
-Oh przegapiłam twoje urodziny.-przyznała smutno.
-Spokojnie, nie robiliśmy imprezki bez ciebie to nie to samo. Martwiliśmy się o ciebie. Razem z chłopakami byliśmy u ciebie raz, znaczy ja siedziałem tu cały czas prawie, dziewczyny chciały przyjść, ale Pomfrey ich nie wpuściła. Był jeszcze Maciek.-dodał z pogardą wypowiadając ostatnie zdanie.-Jesteście razem?-spytał po chwili ciszy.
-Nie...chyba nie.
-Chyba nie? Całowałaś się z nim!
-Tak, ale....sama nie wiem. A jak twój związek z Olivią?
-Obraziła się na mnie.
-Dlaczego?
-Miała pretęsje, że siedzę tu, a nie spotykam się z nią.
-Oh przepraszam, nie chciałam rozbić waszego związku. Nie musiałeś tu siedzieć.
-Spokojnie. Nic się nie stało. Od dłuższego czasu się zastanawiam czy nasz związek ma sens.-odparł. Drzwi do skrzydła otworzyły się i wszedł przez nie Maciek.
-Słoneczko moje!!! Jak się czujesz?-spytał podchodząc do łóżka dziewczyny.
-Dobrze dzięki.-odparła z lekkim uśmiechem.
-Bardzo się o ciebie martwiłem.-przyznał siadając na brzegu łóżka i pocałował ją. Dziewczyna niepewnie oddała jego pocałunek. Czuła się dziwnie całując się z innym chłopakiem na oczach Syriusza.
-To ja się będę zbierał.-odezwał się Black wstając z krzesełka. Nie mógł już dłużej patrzeć jak Jagoda JEGO kochana Jagódka całuje się z innym chłopakiem. Teraz już był pewny, że ją kocha. Bardzo. Najbardziej na świecie go kocha.-Adios chica.
-Adios Sirius.- szepnęła kiedy Black wyszedł ze skrzydła.
-Tak sobie pomyślałem, że....
-Bardzo przepraszam, ale panna Dark musi odpocząć. Wystarczy na dzisiaj tych odwiedzin. Żegnam.-przerwała mu pielęgniarka wchodząc do sali. Maciek pocałował blądynkę w czoło na pożegnanie i wyszedł.-Proszę wypij to kochana i kładź się spać.
Syriusz siedział na wieży astronomicznej w postaci wielkiego czarnego psa i myślał. "Ona chyba jednak go kocha. Całowali się to musi coś znaczyć. A może jednak nie? Może to on ją kocha, a ona go nie? Dlaczego ja jestem taki głupi i nie powiem jej prawdy? Że ją kocham. Kocham od samego początku. Że wachałem się przez pewien czas ale dotarło do mnie, że nie ma nad czym się wachać i kochaam tylko ją.". Z takimi myślami wrucił do swojego dormitorium.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz