Rozdział 57

13 1 0
                                    

Chłopaków zaniepokojło to, że Luan nigdzie nie ma.
-Na pewno nie ma jej u was w dormitorium?-spytał po raz trzeci Remus.
-Na milion procent Lupi.-odparła poddenerwowana Marlena.
-Gdzie ona jest?!-panikowała Mery.
-A jak coś jej się stało?!-pytał Syriusz.-Musimy ją znaleźdź! Już! Teraz! Zaraz!
-Masz rację Łapo.-poparł go Wojtek i razem z Jamesem i Syriuszem wybiegli z pokoju wspólnego. Remus, Peter i dziewczyny zaczęli rozganiać pozostałe toważystwo do siebie.
Chłopcy kręcili się po korytarzach dobre piętnaście minut. Panikowali okropnie nie wiedząc co stało się z blądynką.
-Dios no.- szepnął spanikowany i zrospaczony Syriusz widząc bezwładne ciało dziewczyny leżące na środku korytarza. Jak najszybciej umiał podbiegł do niej zabrał jej różdżkę z podłogi i wziął dziewczynę na ręce. Była blada. Bardzo blada.-Nie rób mi tego chica. Nie możesz mnie zostawić. Zaraz zabiorę cię do pani Pomfrey. Ona na pewno ci pomoże.-szeptały w panice, a łzy stanęły mu w oczach. Jak strzała popędził do skrzydła szpitalnego. Wpadł do niego zdyszany.
-Panie Black, co...
-Ja...nie..wiem..ona...leżała...blada. Ktoś...ją...zaatakował...czy..czy..-mówił chłopak załamanym głosem.
-Połuż ją tutaj.-rozkazała i podeszła do jednego z łóżek.-A teraz wyjdź.
-Nie.
-Panie Black.
-Nie mogę jej zostawić.
-Syriuszu wyjdź.
-Ale pomoże jej pani, tak? Ona nie umrze? Nie może umrzeć.-jęczał łamiącym się głosem. Łzy strumieniami lały się po jego policzkach.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. Obiecuję ci to.-odparła kobieta. Syriusz ostatni raz spojrzał na białą jak kreda twarz Luan i wyszedł że skrzydła. Usiadł na korytarzu naprzeciwko drzwi i patrzył się w nie pustym wzrokiem. Prawą rękę zacisnął na lewym nadgarstku. Znajdowała się tam bransoletka, którą dostał na 15 urodziny od Luan. Tak jak obiecał dziewczynie nie zdejmował jej nawet na chwilę. Zawsze mu o niej przypominała i kiedy się denerwował lub był zmutny czy rozżalony zaciskał na niej prawą dłoń. Znów jego podświadomość przyniosła mu myśl o tym, że blądynka nie wie co do niej czuje. Przyszły mu na myśl słowa Cadence, że potem może być już za późno na wyznanie Luan uczuć. Teraz miał już gdzieś ten głupi zakład. Nie wygra go. Już to wiedział. Ale życie jest krótkie i jeżeli nie zaryzykuje wyznania uczuć Jagodzie to potem już nie będzie miał jak i kiedy. Ich drogi się rozejdą lub zostaną dobrymi przyjaciółmi do końca życia. Ona ożeni się z Maćkiem założy rodzinę i będzie mieszkała w Polsce, a co jakiś czas odezwie się do starego znajomego ze szkoły. A on do końca życia zostanie sam że złamanym sercem bo nigdy nie odważył się wyznać uczuć blądwłosej Gryfonce. Ta sprawa wydała mu się w pewnej chwili śmieszna. Ma odwagę kłucić się z nauczycielami, uciekł z domu, na każdym kroku ośmiesza Snapa, a nie ma odwagi wyznać uczuć dziewczynie. Przedtem każdy jego związek nie był zbyt poważny i nie nauczył się mówić "Kocham cię" tak prosto z serca. Bo nie kochał szczerze. Jednak gdy stał przed Jagodą i ona się do niego tak ślicznie uśmiechała, a jej oczy błyszczały jak diamenty to coś w żołądku mu podskakiwało, głos utykał w gardle, a serce waliło jak młot. "W końcu musisz to zrobić Pchlarzu. Ale teraz najważniejsze jest by z tego wyszła. A ten kto zrobił jej krzywdę pożałujesz tego. Już ja o to zadbam."

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz