Przekraczając próg pomieszczenia, zaczynam się rozglądać. Jest to prawdziwa ogromna królewska kuchnia. Z jednej strony znajdują się stanowiska pracy kucharek , a z drugiej - stoją zasłane, różnymi potrawami, stoły. Panuje tu duży tłok i gwar, ale moje współlokatorki i współpracownice gdzieś wcięło. Mój wzrok pada na trzypiętrowy czekoladowy tort. Na sam widok słodkości, czuję jak się ślinię. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam coś w ustach, a o czekoladzie nawet nie wspomnę. Królestwo słynie z wyrobu czekolady, ale tylko bogatych stać na takie luksusy.
- Głodna? - zagaduje kobieta.
Spoglądam w jej stronę. Wygląda na około czterdzieści lat, ale jak na swój wiek, ma dużo zmarszczek z przepracowania. Ma delikatne rysy twarzy z szarymi oczami, które przyjaźnie spoglądają na mnie. Jednocześnie emanuje pewnością siebie. Spod czepka, wystaje jej odrobinę czarnych włosów z siwymi odrostami. Nie sądziłam, że praca rzeczywiście może postarzyć człowieka, ale jej wygląd jest na to potwierdzającym dowodem.
- No może troszkę - nieśmiało odpowiadam, spuszczając wzrok.
Czuję, jak na moją twarz, wchodzą nieznane mi dotąd rumieńce zawstydzenia. Chyba za
długo przyglądałam się tortowi i kobieta spostrzegła jak się ślinię.- Rozgość się. Od dzisiaj to również twój dom - kładzie przede mną talerz pełen jedzenia, pycha!
Odsuwam najbliższe krzesło i siadam naprzeciwko niej.
- Jak masz na imię? - to pytanie nieświadomie wyrywa mi się z ust.
- Marie, a ty? - ma takie ciepłe oczy.
Jest taka miła, dobra i pomocna. Przypomina mi... dom. Nie wiem dlaczego, skoro nawet go nie pamiętam. Marie przypomina mi ideał matki, której nie znam. Mam ogromną ochotę ją wyściskać i podziękować jej za to, że tu jest i daje nam tak wielkie wsparcie.
- Marie. Mam pytanie - unoszę na wysokość twarzy maskę.
Jej szczery uśmiech momentalnie znika. Przez parę sekund siedzimy w ciszy. Jedyny
odgłos wydają sztućce, kiedy kończę jeść.- Na co mi to? – dokańczam swoją wypowiedź.
- W pałacu służba ma być anonimowa. Starają się z nas zrobić, nic nie znaczące dla szlachty i rodziny królewskiej, cienie. Te maski mają nam udowodnić, jak mało znaczymy. Musisz mieć ją na sobie zawsze, kiedy będziesz poza kuchnią lub swoją sypialnią. Wyjątkiem jest ogród, tam każdy może chodzić jak chce, ale to dopóki w ogrodzie nie ma nikogo ważnego. Mam nadzieję, że o tym nie zapomnisz - drżą jej ręce.
Przysięgam sobie w duchu, że nigdy jej nie zawiodę. Marszczy czoło, jakby się nad czymś zastanawiała. Zaczyna się uśmiechać. Chyba właśnie coś sobie przypomniała.
- Chyba dość już się nagadałam, teraz czas na przydział obowiązków. To twoja lista obowiązków na ten tydzień. Będziesz je wykonywała z Sarah. Liczę, że się dogadacie i we dwie szybciej skończycie pracę - wyciąga z pod lady kartkę A4, zapisaną drobnym maczkiem.
Zapowiada się mnóstwo pracowania. Nie mylę się. Od mycia podłóg, po odkurzanie żyrandoli. Odkurzanie żyrandoli? Ktoś chyba przesadził z oryginalnością wymyślania obowiązków. Pomimo dużego zmęczenia, zdobywam się na uśmiech wdzięczności. Praca w pałacu to przecież zaszczyt, sama nie wierzę w te słowa, ale tak mówią w biedniejszych dzielnicach. Do kuchni wpada zasapana brunetka. Trzaska drzwiami i zaczyna rozglądać się po tłumie pracujących. Zatrzymuje wzrok na mnie i biegnie w moją stronę. Łapie mnie w objęcia. Ma żelazny uścisk. Tracę oddech. Halo, ja się tu duszę! Dopiero, kiedy moja twarz zaczyna z koloru przypominać buraka, daje mi złapać oddech. Dziewczyna nie przestaje się uśmiechać. Nie ma to jak być, pozytywnie nastawionym do życia.
- Sarah - wyciąga dłoń w moją stronę.
Niepewnie odwzajemniam uścisk.
- O ja cię kręcę! Tak się cieszę, że wreszcie przyjechałaś. Od tygodnia czekam na ciebie. Od dziś będziemy razem pracować. Zostaniemy przyjaciółkami? - prawie krzyczy.
Zaczyna robić maślane oczy w geście prośby. Nie potrafię odmówić.
- Tak - odpowiadam.
Właściwie, to nigdy nie miałam przyjaciółki. Nie wiem jak to jest, ale chce zobaczyć. Wydaje się ona bardzo przyjacielska i pozytywnie zakręcona. Może dzięki niej, szybciej się tu zaaklimatyzuję.
- Świetnie! Tak się cieszę. A teraz czas na najlepsze. Gotowa na zwiedzanie pałacu?
Podchodzi do drzwi i zatrzymuje rękę na klamce. Tak bardzo pragnę zobaczyć pałac, że mam ochotę wywarzyć te nieszczęsne drzwi.
- Jasne – piszczę, klaskając z przejęcia.
Odwracam jeszcze głowę i kiwam na pożegnanie Marie. Jestem taka podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie. Mam siedemnaście lat, a jednak czasem zachowuję się jak jakaś gówniara. Sarah zakłada maskę. Idę w jej ślady, dziwnie się przy tym czując. Maska jest całkiem przyjemna w dotyku, ale sama świadomość przymusu noszenia jej, niszczy mi dobry humor. Z cichym skrzypieniem, otwieramy drzwi. Wychodzimy z kuchni i wkraczamy w całkowicie inny dla nas świat...
-----
Poprawiała annafora
Pamix239
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...