Kate rzuciła mu wyćwiczone, urzekające spojrzenie spod rzęs. Mogłam przysiąc, że słyszę głos Ethana. Marne złudzenie. Z żalem w oczach dostrzegłam za sobą Jasona. Stał wyperfumowany z tym zadziornym uśmiechem. Prezentował się dumnie w dobranym na miarę garniturze i pozostawionymi włosami w artystycznym nieładzie. Jednak to nie jego pragnęłam ujrzeć. Kate w przeciwieństwie do mnie nie narzekała i pozwoliła się wziąć pod ramię. Przy okazji założyłam na dłonie szare, dobrane do sukni rękawiczki. Blizny mogły mnie zdemaskować. Poprawiłam ostatni raz materiał, ponieważ drzwi stanęły przed nami otworem.
~ Ethan ~
Dzisiejszy wieczór jest po prostu bajeczny. Anastazja leczy się z wysypki w komnacie. Alkohol smakuje mi dziś jak gówno, a w dodatku siedzę sam jak kołek, bo Jason wyrywa jakieś laski przy wejściu. Osobiście dopilnowałem, żeby sala balowa wyglądała dziś niczym nocny klub. I w sumie osiągnąłem sukces.
Uniosłem kącik ust w gorzkim uśmiechu. Co za gówniany wieczór. Spojrzałem na zapełniony parkiet. Ruszyłem na sam środek. Dziesiątki świateł w przyciemnionym pomieszczeniu robiły zjawiskową atmosferę. Muzyka dodatkowo dawała uczucie, jakbyś mógł na parkiecie zrobić wszystko. Rozejrzałem się po tłumie. Dziesiątki twarzy zlewały się w jedność. Odruchowo dotknąłem części naszyjnika Crystal. Zwyczajnie ją dzisiaj założyłem. W jakiś sposób działała na mnie kojąco. Czując zimno metalu zastanawiałem się, czy może tu dzisiaj jest. Znikome szanse, co prawda, ale nadzieja umiera ostatnia, czyż nie?
Godzinę później po obtańczeniu pięciu dam, wypiłem kilka kieliszków szampana. Od intensywnego myślenia już bolała mnie głowa. Coś musiało mnie rozluźnić. Nie chcę w to wszystko wierzyć. W małżeństwo z Anastazją, zaginioną Crystal czy tożsamość Rose Chose. To właśnie przez kobiety tkwię w tym dziwnym mętliku. Nie. Nie pozwolę mieć Jasonowi racji. Wcale nie babieję.
Sączyłem dalej leniwie alkohol, dopóki nie rozległy się wystrzały konfetti. Oznaczały dwie godziny do północy. Pierwsza niespodzianka wieczoru. Z ukrytej sufitowej wnęki wysypało się tuzin pluszowych serduszek. Każda para dwóch serduszek miała swój kolor. Chwyciłem pierwszą lepszą z brzegu - fioletową. W ożywionym morzu kolorów szukałem tego jednego. Poszukiwania zajęły mi dziesięć minut w tym tłumie. Dobrane pary w większości decydowały się na wspólne tańce. Nieliczni niezadowoleni ze swojego losowego dopasowania podpierali ściany. Moją partnerkę zauważyłem w tym samym czasie, co ona mnie. Spotkaliśmy się wzrokiem. Dziewczyna nerwowo zacisnęła drobne dłonie na poduszeczce. Nie potrafiłem odczytać kryjących się uczuć za stalową maską opanowania na jej twarzy. Ubiór miała prosty, nielicząc biżuterii. Blada, ale urodziwa z niej blondynka. To muszę przyznać.
— Wasza wysokość. To zaszczyt osobiście cię poznać. Gratuluję zaręczyn. - Skłoniła się w przesadnie niskim ukłonie.
W oczach miała jednak coś, co nie pozwoliło mi wierzyć, że jestem jej zupełnie obcy. Również się ukłoniłem.— Mogę?
Wystawiłem dłoń, jednocześnie dając tym zaproszenie do tańca.
— Oczywiście.
Automatycznie ustawiliśmy się do perfekcyjnej ramy. Wtopiliśmy się w tłum tańczących par. Po dwóch tańcach uznałem, że wypada coś powiedzieć.
— Właśnie. Nie przedstawiliśmy się sobie. Jestem Ethan Maxwell, a ty?
— Ava Levis. Przyjaciółka Kate.
Wybiła godzina dwudziesta trzecia. Cztery rzeźby ustawione w rogach, które przedstawiały aniołki z otwartymi ustami, zionęły ogniem. Tłum dźwięcznie zaklaskał. My razem z nim.
— Wasza wysokość... - zaczęła dziewczyna.
— Ethan. Wystarczy samo imię - przerwałem jej.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...