55 ✅

607 40 16
                                    

Pierwszą rzeczą jaką słyszę, jest deszcz. Uderza o nieznaną mi powierzchnię, którą jak obstawiam jest dach. Czyli muszę się znajdować wysoko. Na szczęście powoli odzyskuję czucie w ciele. Dzięki temu wiem, że leżę oraz wyczuwam pod sobą coś zaskakująco miękkiego. Znajduję się na materacu. Przykładam dłonie do głowy, która tak niemiłosiernie pulsuje. Paskudny efekt uboczny środku usypiającego. Z początku obawiam się uchylić powieki, ale po dwóch minutach zrezygnowana postanawiam to zrobić. To, co mam przed sobą, szokuje mnie najbardziej, czyli złote kraty. Siedzę w obcej komnacie. Mam ochotę krzyczeć. Odczuwam tak wiele uczuć na raz. Z nich wszystkich najbardziej przebija się smutek, złość i ogólne załamanie psychiczne. Biedny Jensen. Tak niesłusznie go oceniłam. Mogę tylko żywić nadzieję, że David wcale nie odstrzelił mu głowy, a pocisk przeleciał obok niej. Chcę gorzko płakać, ale nie zrobię tego, dopóki nie dowiem się, w jakim wylądowałam położeniu. Z bocznych drzwi wychodzi zgrabna kobieta, ubrana w szykowny, szary żakiet i czarne, dopasowane spodnie. Patrzy na mnie tak, jak patrzą dzieci na zwierzątko w zoo. Oczy błyszczą jej z ciekawości. Wyjmuje z kieszeni kartkę A4. Światło wypełniające pokój przebija lekko przez papier, co sprawia, że dostrzegam to zdjęcie. Patrzy najpierw na nie, a następnie na mnie.

— Faktycznie identyczna - mruczy do siebie, ale głos ma tak wysoki, że i ja to słyszę.

Drugi raz przyglądam się samej sobie. Na ciele mam widoczne zadrapania, ale bez żadnych głębszych rozcięć. Ze smutkiem spoglądam na podartą suknię. Nie robi już wrażenia. Kobieta gapi się na mnie dobrą minutę. Jej ciekawski wzrok działa mi na nerwy. Już mam warknąć, by zajęła się sobą, kiedy niespodziewanie się odzywa.

— Możesz się uspokoić. Nic ci tu nie grozi - mówi beznamiętnym tonem. Nie podoba mi się jej oficjalność ani sztywność. 

Uchyla drzwi kremowej, dwumetrowej szafy. Odwraca się ze skupioną twarzą, trzymając w dłoni blado - różową sukienkę. Cudownie. Mój ulubiony kolor - R Ó Ż O W Y. Posyłam w jej stronę krzywy uśmiech. W dziwnej odpowiedzi, mocno pomalowane na krzykliwy róż usta zaciska w wąską linię.

— Wasza wysokość polecił mi, bym to przebranie niezwłocznie panience przekazała, zaraz po przebudzeniu.

Podchodzi sztywnym krokiem do krat i przekręca zamek. Nim jednak zdążam wykonać jakikolwiek ruch, ona rzuca sukienkę na łóżko. Wciąż czuję wyczerpanie po dniu ślubu. Czuję się zagubiona. Jaki dziś dzień? Która godzina? Jak długo byłam nieprzytomna? Czy zaczęto mnie szukać w Nordii? Postanawiam nie sprawiać problemów. Zatem zaciskam zęby i wciskam się w kolejną, cholerną suknię. Usilnie staram się zachować spokój, ale grad pytań wykańcza mnie od środka. Jak najszybciej chcę pojawić się w sali tronowej. Gdziekolwiek. Byleby tam byli moi rodzice, którzy muszą odpowiadać za te porwanie.

— Jestem gotowa - oznajmiam z zapałem w głosie.

Kobieta daje znak ręką. Na komendę dwóch gwardzistów podchodzi do nas, spod drzwi. Ulgą jest dla mnie brak kajdan, ani żadnych podobnych rzeczy. Jednakże widok naładowanych pistoletów sprawia, że jestem mocno poddenerwowana. Serce zagłusza moje wszelkie myśli. A co jeśli para królewska dowiedziała się o mojej mrocznej przeszłości? Może idę prosto na śmierć? Na samą myśl o egzekucji oblewa mnie zimny pot. Poruszamy się znajomymi korytarzami. Jeszcze nie tak dawno ja się tędy poruszałam, jako pomocnica Kate. Wspomnienia same napływają. Pobranie próbki krwi. Rozmowa z Margaret. List z nowymi zadaniami, no i oczywiście bal. Przypominam sobie coś jeszcze. Jadąc tu, zdrzemnęłam się w podróży. Po raz pierwszy przeanalizowałam słowa Avril.

— ,,Nadchodzi twój czas. Strzeż pilnie swych sekretów zabójco, inaczej przypieczętujesz swój los własną krwią. Przetrzyj oczy. Rzucane sądy bywają pochopne. Zdrajcy są nam bliżsi, niż nam się wydaje''.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz