32 ✅

548 46 13
                                    

Rozdział napisany z myślą o najbardziej potrzebujących... kontynuacji:
@asia111202
alexaandra_claire

,, — To ja zawiniłam. Ukarzcie mnie, nie ją...".

Moja wypowiedź ucina wszystkie rozmowy w pomieszczeniu. Każdy patrzy to na mnie, to na królową.

— Doprawdy? Sądzisz, że jesteś na tyle odważna, że weźmiesz na siebie karę rudzielca?

— Tak, królowo.

— Dobrze. Zatem puść żołnierzu dziewczynkę, a weź tę sprzątaczkę. Lecz nie myśl, że to będzie takie proste. Wymierzam ci pięć batów na ręce i pięć na plecy. Dłonie będą zaledwie rozgrzewką. - Podnosi do góry brwi, uważnie przypatrując się mojej osobie, wyczekując reakcji.

Pozostaję silna. Przeżyję ból. Może nawet doczekam się paru godzin odpoczynku od pracy, a tym bardziej, od Angeliny. Ze spokojem wymalowanym na twarzy, daję się wyprowadzić z sali, z lufą pistoletu przytrzymaną do moich pleców. Moment po zamknięciu drzwi, Jensen znienacka zaciąga mnie do jednego z pobocznych schowków. Popycha mnie na ścianę, pochylając się w moją stronę.

— Co ty robisz?! Do reszty cię pogięło? Nie podważa się decyzji królowej. Mogłaś stracić pracę i wiele więcej - groźnie szepcze.

Po ostatnim słowie, patrzy ostrzegawczo na moje palce.
Wystraszona, głośno przełykam ślinę.

— Daruj sobie. Twoja nagana nie robi na mnie wrażenia. Wiesz, że nie boję się mówić tego, co myślę i robić to, co uważam za słuszne. Uratowałam tamtą dziewczynę i to, się teraz liczy.

— Ale będziesz miała niesprawne ręce i całe plecy poznaczone bliznami. Zniszczą twe ciało.

— To już i tak nie ma znaczenia. Podjęłam decyzję. - Spuszczam głowę, pod przypływem łez.

Robiłam znacznie gorsze rzeczy. Już dawno zasłużyłam na chłostę, a wręcz na egzekucję. Chłopak sfrustrowany chodzi po pomieszczeniu. Nie rozumiem, co próbuje w ten sposób osiągnąć. Przecież nie ma dla mnie ratunku.

— Jensen. - Podchodzę do niego od tyłu i kładę mu dłoń na barku.
Wzdryga się nieznacznie.

— Uwierz mi, dam radę. Jakoś to przeżyję. Blizny pozostaną, ale wierz mi, zasłużyłam.

— Nie, ty nic nie rozumiesz. - Obraca się do mnie twarzą. — Obiecałem Sarah, że będę cię chronił. Miałem chronić was obie. Zawiodłem ją.

— Jensenie, nikogo nie zawiodłeś, to był mój wybór.

— Nieprawda! A wtedy, gdy ugryzł cię wilk? Nie pamiętasz, jak cierpiałaś? Rana po ugryzieniu, przy smaganiu batem, to istny pikuś. - Drżę, przypominając sobie tamtą noc.

Strzały, moja krew, ciemne, jak noc futro i zielone oczy Davida.

— Jensen. Teraz za późno, by się wycofać. Dziękuję ci za wszystko, ale to przecież nie koniec. Dam radę. Uwierz mi.

— Boże, Sarah mnie za to zabije - wzdycha i wyciąga kajdanki.

Przypominam sobie, jak nakryłam ich, gdy się całowali. No tak, przecież są razem. Mam wrażenie, jakby od tamtej sytuacji minęły całe wieki, a przecież minęło zaledwie parę tygodni. Zmuszam się, by podarować mężczyźnie pocieszający uśmiech. Przez parę sekund, patrzymy sobie w oczy. Delikatnie podnoszę kąciki ust. On zaś stoi, trzymając mój nadgarstek przy otwartych kajdankach. Bardzo się waha. Zarówno Jensen, jak i ja, mamy zaszklone od łez oczy. Policzki pozostają suche.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz