~Trzy dni później~
— Rosalie - przy moim uchu rozbrzmiewa cichy głos Sarah.
Potrząsa mym ramieniem, przywołując do rzeczywistości.
Jestem zbyt leniwa, by zareagować, pomimo przespania długiej ilości czasu.— Rosalie. Musisz wstawać. Dochodzi ósma. Mamy dziś wyjątkowo dużo roboty - szturcha mnie po raz kolejny.
— Mmmm... daj mi pospać - przesuwam się na łóżku.
Krzywię się, kiedy mój policzek spotyka się z oleistą cieczą. Fuj! Najwyraźniej śliniłam się przez sen.
Zazwyczaj w pokoju sprzątaczek panuje ogromny burdel i zawsze w pokoju krząta się chociaż parę dziewczyn, natomiast dziś słyszę zaledwie obecność samej Sarah i nikogo więcej. To niepokojące. Również z kuchni nie słychać kobiecych śmiechów. Musiało coś się stać.
— Rosi, naprawdę musisz natychmiast wstać. Wczoraj wprowadzili nowe zasady. Bardzo surowe zasady i zmienili regulamin. Jak za piętnaście minut nie będziemy na służbie, dostaniemy po rękach batem.
— Tak, tak. Zaraz wstaję. - Nie zrozumiałam z jej niewyraźnej paplaniny kompletnie nic.
Przecież dopiero co byłam ranna. Teraz nie czuję w ogóle bólu. Pamiętam, że raz mnie przenoszono. To stąd musiałam znów być w pokoju.
— Dobrze, nie chciałam tego używać, ale nie dajesz mi innego wyboru - po pokoju przetacza się ostry dźwięk dzwoneczka.
Niecałą minutę później trzaskają drzwi. Jedna para butów wychodzi, a druga wchodzi. Staram się nie panikować, słysząc stukot obcasów. Modlę się, żeby to nie była Angelina.
Wyobrażam sobie wymalowaną i gotową do wyjścia Marie, która chce się ze mną pożegnać, na najbliższe godziny. Zamiast tego, na moim ciele w jednej sekundzie pojawiają się z góry małe, pełzające żyjątka. Wpadam w panikę.
Wystrzeliwuję w górę jak torpeda. Zdruzgotana, jestem zmuszona widzieć paskudny widok. Po moim ciele pełzają dziesiątki czarnych pająków. Krzyczę i zdzieram z siebie na żywca uniform sprzątaczki. Z boku całe widowisko podziwia szefowa, szczerząc się jak głupia, widząc, jak się męczę.
No po prostu wariatka!Przywołana moim krzykiem, wpada do pokoju moja przyjaciółka.
— Rosalie? O BOŻE!!! Co się stało? - blondynka zdruzgotana podbiega do mnie, próbując strzepać jak największą ilość insektów.
Mało pomaga. Umalowana kobieta od razu wchodzi w rolę.
— Córciu, tak bardzo cię przepraszam. Chciałam ją tylko wystraszyć słoikiem pająków i przypadkiem upuściłam go odkręconym, na jej sukienkę. Nawet nie zauważyłam, gdy zaczęły się tak szybko na niej rozprzestrzeniać - mówi, ale nie wiem gdzie stoi, ponieważ jestem zbyt zajęta darciem na strzępy dół sukienki.
Fartuszek razem z dołem sukienki leży na podłodze, razem z rozdeptanymi pajęczakami. Sam swędzący dotyk ich odnóży nie jest taki zły. To sama świadomość doprowadza mnie do szaleństwa. Wykonuję bardzo dziwny taniec, dopóki z zaskoczenia nie pojawia się ponownie Angelina, razem z gaśnicą. Po cholerę jej to?
Wszystko się wyjaśnia w chwili, gdy uruchamia zawór. Patrzę wprost na buchający we mnie wielki, biały obłok piany.
Biel. Jest wszędzie, w dekolcie, oczach, buzi. Obrzydliwe smakuje. Czuję się brudna. Nic nie widzę. Moje dreszcze obrzydzenia giną w białej powłoce. Strzepuję z siebie środek. Na początek usuwam pianę z oczu. Biegnę na wpół oślepiona do łazienki. Zamykam szczelnie drzwi i włączam prysznic. Ignoruję krzyki kłótni zza drzwi. Pozwalam, by zimna woda zabrała ze sobą wszystko. Wyobrażam sobie spływające z mego ciała kłamstwa, sekrety, sekretny pocałunek, wymieszane ze sobą w białej, bujnej pianie. W oczach wyobraźni macham im na pożegnanie, z szerokim uśmiechem. To odpręża bardziej, niż jakiekolwiek nacięcie żyletką, która podobno daje takie ukojenie.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...