— Owszem, ty idziesz na bal.Słucham? Czy aby się nie przesłyszałam?
Jestem tak zszokowana, że nie wytrzymuję i pluję wodą z ust przed siebie, na wytapetowaną twarz ,,mojej matki''.Ja i bal? Dość kiepskie połączenie. Nie mam nic do balów, ale nie najlepiej znoszę wielkie tłumy, jakie na takich salach się zbierają. Takie publiczne wydarzenie, to raczej nie dla osoby mojego pokroju.
— Kur..., kurczę skarbie, mogłabyś bardziej uważać? - cedzi przez zęby z wymuszonym uśmieszkiem.
Wszystkie kropelki wody, na jej twarzy, przybierają odcień podkładu, którego użyła. Pod oczami kobiety zbiera się coraz więcej rozmazanego tuszu. Idealnie (przesadnie) wymalowana twarz, dzięki mojemu małemu wypadkowi, ukazuje jej brzydkie, ale prawdziwe oblicze.
— Ups, niechcący - mówię ociekającym sarkazmem głosem.
Specjalnie akcentuję ostatnie słowa, żeby było jasne, że mówię nieszczerze.
Zatapiam spojrzenie w długiej, wydekoltowanej, turkusowej sukience, bez ramiączek. Materiał falami spływa do samej ziemi. Jest przepiękna! Wydaję głośne westchnięcie, podziwiając kreację.— Dobra dziewczęta, do roboty. Bal właśnie się zaczyna, więc mamy opóźnienie. Podzielcie się po równo obowiązkami. Za godzinę przyjdę zobaczyć efekt końcowy waszej ,,metamorfozy'' - klaszcze w dłonie Marie. — Ja w tym czasie skończę szykować na bal owoce morza, powodzenia - wychodząc, kręci biodrami w różne strony, co ma być chyba tańcem.
Po jej wyjściu, zostaję sam na sam z dziewczynami. Wszystkie w wiercają się tęczówkami w moją osobę. Speszona, głośno przełykam ślinę. Mój dzisiejszy wygląd leży w ich rękach.
— Siadaj - mówi najstarsza z naszego grona, Victoria.
Zostaję usadowiona na krześle naprzeciw toaletki, z dość obszernym lustrem, w którym widzę swoje odbicie i jestem przerażona. Zamiast roześmianych oczu, widzę smutne, wypełnione bólem rozszerzone źrenice. Widoczne cienie pod oczami tylko podkreślają efekt,d o tego wszystkiego jestem jakaś dziwnie blada. Wyginam w łuk chorą nogę, o której zapomniałam. Na ból tylko zaciskam powieki. Czyli mój wygląd jest winą zwykłego ugryzienia..., żałosne. W lustrze przyłapuję wlepione we mnie pary oczu. Może nie zauważą mojej zmiany wyglądu? Jest jakaś szansa?
— No i co się tak gapicie?! - wyrzucam ręce do góry.
Zostaję zignorowana.
Victoria staje nade mną i miętosi w dłoniach moje włosy, sprawdzając możliwości fryzur.— Nie no Avril, jak ja mam jej zrobić jakąkolwiek trwałą fryzurę na wieczór, jak ma tak długie, poniszczone włosy? - skarży się.
Jak zaraz się nie przymknie to...
— Nie wiem, wymyśl coś. To twoja działka. Ja robię depilacje woskiem - odkrzykuje blondynka.
— Halo, ja też tu jestem! Jakim znowu woskiem? Możecie mi łaskawie powiedzieć co planujecie?
— NIE!!! - w tym samym czasie krzyczą.
— Już wiem co zrobię! Ej ty - wskazuje na dziesięcioletnią, rudą dziewczynkę - poleć poszukać Sarah. Pilnie potrzebne strzyżenie - mała przez parę chwil stoi w osłupieniu niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. - No ruchy! Nie mamy całej nocy na zmianę tego czegoś - rozkłada zrezygnowana ręce nad moją głową.
Co ona sobie wyobraża? Bezczelna dziewucha. Nie jestem jakąś bezdomną, która jest cała ,,zarośnięta'' i cuchnie na kilometr - w szlachciankę.
Odczekujemy pięć długich minut w ciszy, na pojawienie się w wejściu Sarah. Jest jakaś inna. Ma zarumienione policzki, a usta jakieś napuchnięte. W ostatniej sekundzie jeszcze poprawia czepek, który miała przewrócony na drugą stronę. Chwileczkę, czy to możliwe, żeby jej wygląd był sprawką faceta?
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...