17 ✅

681 59 12
                                    

Utwór + zdjęcie

Proszę włączcie utwór!

Wprowadza w niezwykle smutny nastrój, pasujący do rozdziału. Wzruszyłam się, słuchając jej.

— Avril! - zrozpaczona krzyczę ze łzami w oczach.

Teraz wszystko układa się w jedną, spójną całość. Wtedy, kiedy wybiegła z kuchni, zakrwawiona żyletka, jej dziwne zachowanie. Jak mogłam tego nie zauważyć?! Jak mogłam być taka ślepa?! Od początku miała ze sobą problemy i nikt tego nie zauważył, nie pomógł. Teraz na ratunek za późno. Nigdy nie wybaczę sobie tej tragicznej pomyłki.

Leży w kałuży krwi z podciętymi żyłami, z których strumieniami leje się krew. Wykrwawia się. Żyletka pokryta kroplami krwi, niewinnie spoczywa obok, jakby nie brała udziału w widowisku. Pruję cały dół sukienki, by móc materiałem zatamować wodospad czerwonej cieczy. Nad świeżymi, głębokimi cięciami zauważam blizny. To tylko potwierdza, że to Avril od początku się cięła, ale dlaczego? Gdzie podziała się ta radosna dziewczyna, która zawitała mnie w pałacu?
Wszystko wygląda tak, jakby sama zrobiła sobie krzywdę, ale coś mi tu nie pasuje. Przecież, gdyby przesadziła z ranami, raczej pobiegłaby od razu po pomoc, a nie siedziała w miejscu i czekała, aż wyzionie ducha. Chyba, że samookaleczenie ma sprawiać pozory samobójstwa.

Kojarzycie ten moment z kreskówek, kiedy bohaterowi zapala się lampka nad głową, jak coś wymyśli? Nie? A ja tak! I to jest właśnie moja scena.

Siniała na twarzy. Z trudem czerpała powietrze. Problem nie tkwił w krwawiących ranach, ale na szyi lub klatce piersiowej!

Niezdolna do mówienia. Obojętnym wyrazem twarzy obserwowała moje poczynania.

— Avril, teraz słuchaj mnie uważnie. Chcę ci pomóc. Za chwilę rozepnę ci kołnierzyk, żeby sprawdzić czy nie masz więcej ran. Spróbuj wyrównać oddech i w miarę się uspokoić. Zaraz pobiegnę po pomoc. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.

— Nie obiecuj rzeczy niemożliwych - szepcze ochrypłym głosem, na jednym wydechu.

— Ty mówisz! - uradowana przytulam koleżankę, zapominając, że potrzebuje przestrzeni osobistej.

Jej poważny napad kaszlu z mieszanką krwi, doprowadza mnie do porządku.

— Ups. Przepraszam.

Zgodnie z moimi wcześniejszymi ustaleniami, dokładnie sprawdzam stan szyi. Z daleka wygląda źle, ale z bliska to jeszcze gorszy widok. Granatowe, pulsujące żyły. Trucizna.

— Cholera, to poważne - marszczę brwi, intensywnie myśląc jak zabójca.

Gdzie wbiłabym strzykawę trucizny?

W SERCE!

Bingo - triumfuję w myślach, widząc ślad po nakłuciu w miejscu, gdzie dokładnie leży serce. To cud, że Avril do tej pory nie umarła. Badanie przerywa szept rannej:

— Rosalie, przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Byłam dla ciebie taka podła i oziębła. Żałuję, że cię wtedy oblałam kubłem zimnej wody i jak podle cię traktowałam. Byłam zazdrosna. O to, jaką jesteś szczęściarą. Ja... - na chwilę urywa niepewna, czy wyjawić swój sekret, wzdycha - od lat kochałam się w Davidzie, ale nie zwracał na mnie uwagi. Nagle pojawiłaś się ty i od razu zawróciłaś mu w głowie. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Mnie nikt nigdy nie kochał i nie pokocha. A on naprawdę cię lubi...

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz