25 ✅

608 54 16
                                    

— ,,Dlatego, ponieważ grozi nam wojna z Agartem..." - ogłasza król.

Po sali przechodzi okrzyk zdziwienia. Trzy drogocenne kieliszki lądują na podłodze, rozbijając się. Wszyscy patrzą po sobie zszokowani. Jako jedyna nie zmieniam mimiki twarzy. Nie potrafię. Ponieważ wiem, że król ma rację.

Przed przyjazdem do pałacu wykonywałam zabójstwa w ubogiej mieścinie, więc widziałam to i owo. Szerzące się złodziejstwo, patologię wywleczoną na ulice, płaczące w oknach dzieci, głód w ich oczach. Chciałam pomóc, choć sama tak często, wtedy miałam pusty żołądek. Wspominam również swoje lokum w tamtym miejscu. Trzy pokojową norę z grzybem na klatce schodowej.
Nie wspomniałam, jak żyła wtedy Angelina. Ja gniłam w syfie i nędzy, a ona w tym czasie mieszkała w willi, sto kilometrów od miasta. Przyjeżdżała jedynie sprawdzić, czy zabiłam wszystkich, których od dawna chciała się pozbyć. Zabijałam. Zabijam. Przyzwyczajona do splamionych krwią rąk, nie będąc w stanie ich ukryć.

Tak wyglądało kiedyś moje życie. Czasem myślę o tych, którzy zginęli z mojej ręki. O tym, jakie mieli życie, czy posiadali rodziny i wiele więcej. Nie wiedziałam co przewinili, żebym miała ich zabijać. Nie obchodziło mnie to, ale teraz zastanawiam się. Analizuję. Ilu z nich zasłużyło na śmierć?

— Wasza wysokość, ale co z sojuszem? Czyżby Agart już zapomniał, jakie wtedy były postanowienia pokoju? - pyta kolejny mężczyzna, siedzący rzecz jasna wśród najwyższej elity.

— Właśnie proszę pana,  ,,były", czas przeszły. To, co było jedenaście lat temu, teraz nie ma znaczenia. Nie było małżeństwa. Pokój się skończył.

Małżeństwo. Zaręczyny. Jedenaście lat temu. Z czym ci się to kojarzy? Myśl babo, myśl!
Cholera, muszę wiedzieć o tym wydarzeniu wszystko.

Zaciskam palce na kieliszku. Alkohol zostawia po sobie w moich ustach gorzki posmak. Królewska herbata, na której zamiast tego ciepłego napoju, jest szampan. Ciekawe.

— Szanowni zebrani, jak za pewne zauważyliście, nie ma tu dziś herbaty.

Phi, kolejny czytający w myślach się znalazł.

— Zaproszenie na królewską herbatę było tylko pretekstem, bym mógł dziś ogłosić wam ważne, nowe informacje, bez wzbudzania dodatkowego niepokoju. Również teraz proszę o zachowanie zimnej krwi. Nie chcąc dłużej przedłużać, zapraszam państwa na trwający w tej chwili wielki bankiet, odbywający się w sali obok. Rzecz jasna, proszę nie rozpowiadać reszcie tych poufnych informacji. Mam nadzieję, że rozumieją państwo, jakie będą tego konsekwencje, jeśli ktoś będzie miał problem z trzymaniem buzi na kłódkę - przejeżdża palcem po szyi — gilotyna - dokańcza król, po czym ciężkim krokiem wychodzi z sali.

Za nim posłusznie, z uniesioną głową, podąża królowa. Najwyraźniej nie przeszkadza jej rola drugoplanowa. Na sam koniec, zamyślony książę kieruje się w stronę drzwi. I kiedy już ma zniknąć za framugą, on odwraca głowę i krzyżujemy się wzrokowo. Jego oczy przepełnione są wieloma emocjami. Sprawa balu najwyraźniej nie daje mu spokoju. Ja natomiast nie jestem wstanie zmusić się do niczego więcej, prócz skruchy w spojrzeniu. Potem znika, a wraz z nim to dziwne uczucie, które odczuwam w jego pobliżu. To coś mnie paraliżuje, zaciskając macki na moim sercu.

Stoję w bezruchu, dopóki nie dopada mnie ,,Daphne":

— Dobra robota. Kto by pomyślał, że to kiedykolwiek powiem. Jednak umiesz trzymać gębę na kłódkę. Zaskakująca nowość - świergota, biorąc mnie pod ramię.

W dalszym ciągu stoję w ciszy. Zauważa to.

— A ty co taka smutna? Nie przywaliłam ci, to powinnaś się cieszyć.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz