51 ✅

435 31 5
                                    

Królowa jest tajemniczym inwestorem? No tego to się nie spodziewałam. Próbuję pozbierać szczękę z podłogi, ale coś kiepsko mi to wychodzi. Kate goni czas, więc żegna się ze mną w pośpiechu całuskiem w policzek i odjeżdża. Stoję tak osłupiała na podjeździe kilkanaście minut, dopóki ktoś nie kładzie mi dłoni na ramieniu. Wzdrygam się, ponieważ nikogo nie słyszałam. Pewnie się zbyt zamyśliłam. Moje ucho owiewa ciepły oddech.

– Wszystko w porządku, najmilsza?

Spuszczam lekko głowę. Zaciskam wargi, żeby powstrzymać ich drżenie. Nic nie jest w porządku. Moja była szefowa, która zagraża mojemu życiu jest na wolności, a twoja matka zna o mnie prawdę. Jednak to perspektywa małżeństwa przeraża najbardziej. Pozostało mi sześć dni, nim na zawsze zostanę mężatką.

– Powiedzmy. Coś się stało? Miałeś być przecież zajęty.

Obracam się na pięcie i lustruję jego oblicze. Twarz ma rozpogodzoną. Ja dostrzegam coś więcej. Pod maską szczęścia dostrzegam lekko zarysowane worki pod oczami. Widzę, że chodzi zmęczony.

– Pozostało parę spraw do załatwienia, ale przyszedłem cię o czymś poinformować. Do tej pory spałaś w komnacie gościnnej, ale ten pokój stanowił twoje tymczasowe lokum. Od dziś będziesz miała swoją własną komnatę obok mojej. Oczywiście z czasem to również się zmieni. Miesiąc po zawarciu małżeństwa oboje zamieszkamy we wspólnej komnacie. Zapewne nastąpiłoby to normalnie od razu po zawarciu związku małżeńskiego, ale prze wiele lat cię tu nie było, więc szanujemy to i będziesz miała czas na przyzwyczajenie się do panujących warunków. Stąd proszę, żebyś najlepiej teraz udała się do swojego dawnego pokoju sprzątaczki i służącej, by zabrać swoje wszystkie rzeczy.

Jego słowa są niczym kubeł zimnej wody. Zabrać swoje wszystkie rzeczy? Do tej pory miałam tylko niezbędne przybory w nowym lokum, bo nie mogłam się zmusić, żeby na zawsze pożegnać się z moimi współlokatorkami. Z trudem pokiwałam głową. Bez słowa ruszyłam do pałacu. Chłopak ku mojemu zaskoczeniu za mną nie pobiegł ani nawet nie zawołał. Auć. Troszkę zabolało.

Drzwi od kuchni otwieram po odczekaniu minuty. Mentalnie musiałam się przygotować na ostatnie sekundy poprzedniego pałacowego życia. Po przekroczeniu progu uderza we mnie przyjemna mieszanka zapachów. Kiwam przyjaźnie głową kucharkom, ale one od razu zaczynają oficjalnie dygać. Dziwnie się z tym czuję. Do tej pory to ja innym dygałam. Rezygnuję z podjęcia konwersacji. Uchylam kolejne drzwi. W pokoju panuje popłoch. Na łóżku bawią się młodsze dziewczynki w księżniczki. Ubrane w prześcieradła udają, że zachwycają się własnymi sukniami. W rogu stoją dwie moje znajome i prowadzą żywą dyskusję. Sarah natomiast siedzi na krześle i patrzy nieobecnym wzrokiem za okno. Wydaje mnie niedyskretne skrzypnięcie drzwi. Wszystkie dziewczęta na raz odwracają się. Zapada niezręczna cisza. Przerywa ją Sarah, która zaczyna piszczeć i podrywa się z miejsca. Rzucamy się sobie w ramiona.

– Tak bardzo tęskniłam – szepcze.

– Ja również – odpowiadam szczerze.

Zdajemy sobie sprawę, że to prawdopodobnie pożegnalne przytulanie, ponieważ po wejściu w inne sfery nie będę mogła się z nią więcej widywać.

– Przyszłam po swoje rzeczy – wyznaję, gdy się od siebie odsuwamy.

– Przewidziałam to, dlatego pozwoliłam sobie spakować wszystkie twoje rzeczy.

Patrzę na moją przyjaciółkę z wdzięcznością. Podaje mi dumna z siebie wypchaną po brzegi walizkę. Dotykam opuszkami palców jej poobcierania po bokach. Ach, wspomnienia. Dziewczyna jeszcze raz podchodzi i nachyla się do mojego ucha.

– Znalazłam też coś ostrego. To również spakowałam.

Nerwowo się śmieję.

– O czym mówisz?

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz