39 ✅

530 34 10
                                    

W porę zdążam wyjść przed budynek. Pomimo panującego nocnego mroku, zamek oświetlają dziesiątki ogrodowych świateł. Rozdziawiam usta ze zdziwienia. Zamek? Myślałam, że ujrzę kolejną szykownie zdobioną budowlę. Zamiast tego, stałam przed solidną zabudową. Sama w sobie nie miała typowej powagi, ponieważ muskularne cegły miały przyjemny odcień kremowo żółtawy. Budowlę otaczał wysoki mur na pięć metrów. Zaś po lewej i prawej stronie były dwie duże wieże. Jedna przypominała mi kopię rodem wziętą z baśni, o śpiącej królewnie. Na szczęście, nie posiadała bonusów w postaci, na przykład smoka. W dziesiątkach małych okienek zdawałam się widzieć wielkie oczy, małej Crystal. Wzdrygnęłam się na własne urojenia.

Zdążyłam na oficjalne powitanie. Odbyło się one bez zbędnego tłumu. Za królewskimi gospodarzami podążała gromada strażników oraz mała grupka służących. Z naszej strony było najwięcej ludzi. Wyszykowane damy dworu gramoliły się z łącznie dziesięciu aut, którymi tu dotarły. Służące zaraz za nimi. Wokół otaczali nas elegancko ubrani gwardziści.

Rodzina królewska pojawiła się ostatnia, by zapewnić sobie jak najlepsze wejście. Pierwsza wysiadła starsza para, a za nim młodzi. Anastazja miała dzisiaj upięte kasztanowe włosy, w objętościowego koka. Zmieniła drogo zdobioną suknię, na czerwoną letnią sukienkę. Ethan również prezentował się elegancko, ale i swobodnie. Niebieska koszula miała odpięty górny guzik i dobrze wyglądała z czarnymi spodniami. Mojemu spojrzeniu nie umknął opiekuńczy gest księcia, trzymającego królewnę pod ramię.

— Maurycy. Kopę lat. Dziękujemy za zaproszenie. - Król Nordii unosi złotą koronę nad głowę, w geście pozdrowienia.

— Ciebie również miło widzieć Haroldzie. Jak widzisz, wiele uległo zmianie, w ciągu tych siedemnastu lat, ale spokojnie, nasza służba wam wszystko pokaże. Jutro wieczorem odbędzie się bal, dlatego, aby panie były na jutro wyspane, zalecam nie balować dziś za długo. - Kłania głowę.

Szacunek obojga, wobec siebie, jest wręcz niepodważalny. Wymieniają niezręczne uściski.

— Ach. No i oczywiście, zniewalająco piękna, jak zawsze, Sierra. Madame. - Z ukłonem całuje dłoń damy.

Dostaję odruchu wymiotnego. Przecież to demon w kobiecej postaci. Jaka tam dama?!

Staram się unikać palącej potrzeby przyjrzeniu się moim rodzicom. Pękam po dwóch minutach. Maurycy ma brązowe włosy, przyprószone gdzieniegdzie siwizną. Wygląda na faceta po pięćdziesiątce. Ma metr siedemdziesiąt wzrostu, co nie czyni go zniewalająco wysokim, ale wyższym od Harolda, z tym jego metr sześćdziesiąt. Ma łagodne rysy twarzy i jest nawet przystojny. Ledwie zauważalne, pierwsze rysy zmarszczek znaczą twarz. Ma szczupłą sylwetkę.

Kobieta obok niego, wręcz promienieje wdziękiem. Jej twarz okalają czarne, proste włosy. Tęczówki mają niebieską barwę. Porównując się z wyglądu, jestem podobniejsza do taty. Oczywiście, nie byłam identyczna jak teraz, jako dziecko. Przykładem są moje włosy, które z wiekiem ściemniały. Królowe z udawaną sympatią przytulają się, żeby powrócić do metrowego odstępu. Cały korowód wtacza się w żwawym tempie do zamku. Jako służba, wchodzimy ostatni. Do każdej osoby zostaje dopasowana pracownica, bądź pracownik zamkowy. Moją partnerką zostaje rudowłosa dziewczyna, o imieniu Margaret.

Zostajemy zapoznani z krótkim planem na dzisiejszy dzień i ten dalszy. Zauważam, jak wśród bogaczy, wiruje jeden ubrany na biało mężczyzna. Ignoruję ten fakt, dopóki nie zaczyna podchodzić do każdego z nas osobna.

— Witam. - Poruszam się nerwowo, słysząc za plecami głos.

Po długiej podróży marzyłam o jednym. SPAĆ!

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz