~ Tymczasem w zamku Agartu... ~
~ Sarah ~
Spanikowana wyjrzałam przez okno. Do ziemi dzieliło mnie sporo. Zostałam tutaj z własnej woli. Wiedziałam na co się piszę, a jednak zostałam. Ktoś musiał. Teraz perspektywa wykonania mojej misji wydała się niemożliwa do wykonania. Miałam dużo tchórzliwych myśli. Trudno mnie winić. Możliwe, że dziś zginę w najgorszym wypadku. Środki nasenne wciąż działały, dlatego szafa pozostawała milcząca z zawartością obezwładnionej ślubnej stylistki. Kwestią czasu było aż ktoś wejdzie do komnaty, dlatego sięgnęłam po biały materiał. Suknia Rosalie na szczęście pasowała do mojej miary. Białe buty na małym obcasie niestety mocno mnie uciskały, ale postanowiłam zacisnąć zęby. Udało mi się od Margaret załatwić ciemnowłosą perukę. Krótsze naturalne włosy od tych sztucznych schowałam pod kremowy czepek. Makijaż wykonałam bez pomocy profesjonalistek więc za mocny nie był. Na koniec założyłam biały welon. Teraz pozostało mi czekać na jakiś cud bym nie została zbyt szybko wykryta.
Drzwi po raz pierwszy otworzyły się dwadzieścia minut od mojego przebrania. Stanął w nich wysoki gwardzista. Byłam praktycznie pewna, że jest z nowej wymiany warty, ponieważ nie ogarnął głupi, że przecież nie było w komnacie żadnej stylistki. Bez żadnych zbędnych pytań czy wgapiania się w pannę młodą ogłosił beznamiętnym głosem:
- Mam przekazać waszej wysokości ważne wieści. Królowa za kilka minut przyjdzie panienkę odwiedzić. Oczekuje, że będzie wtedy panienka gotowa.
Przełknęłam ślinę. Oho. Zaczyna się robić ciekawie. Ciekawe po ilu minutach wykryje, że nie jestem Rosalie. Pierwotnie mój wariacki plan zakładał, że dam radę dojść jako fałszywa Crystal do ołtarza, ale teraz wiem, że to nie przejdzie. Walczę tak naprawdę o czas dla tych dwojga by nie tylko dali radę uciec jak najdalej, a także zdążyli wykonać własne plany nim ruszy za nimi pościg. Osobiście dziwnie się poczułam z tymi naciskami na królewski tytuł. Nigdy w życiu nie miałam okazji by chociażby pomarzyć o udawaniu przez chwilę księżniczki, ponieważ tak byłam zajęta usługiwaniem. Teraz nie tylko odgrywałam tak szlachetnie urodzoną postać, ale i paradowałam w ślubnej kreacji. Gwardzista na początku moich rozmyślań zniknął za drzwiami, a teraz rozległo się ponownie pukanie. Zestresowana dopadam krzesła przy oknie i siadam przy samym parapecie tak aby to wyglądało jakbym wyglądała przez nie. Do komnaty wchodzi królowa.
- Dzień dobry skarbie. Jak się czujesz? - sekundę po jej słowach rusza się za mną krzesło. Nie odzywam się. Im mniej słów tym lepiej. Mniejsze ryzyko wykrycia mojej tożsamości.
Odpowiada jej cisza.
- Dobrze się czujesz?
Kiwam głową, uparcie wpatrując się w przestrzeń przede mną.
- Wiem, że to małżeństwo nie jest dla ciebie proste. I że przez pewien czas będziesz na nas zła za tę decyzję, ale z czasem dostrzeżesz w tym pozytywy. Ja także na początku nie przepadałam za twoim tatą. Z czasem wszystko się zmieniło. Miłość od nienawiści dzieli cienka granica. Sądzę, że Davidem wkrótce się polubicie. Jest to wyjątkowy człowiek. Maurycy nie ma bardziej oddanego człowieka dla sprawy od niego.
Za welonem moje usta zaciskają się w wąską linię. Nigdy się z nim nie polubię. Zabił Jensena. Moje ciało na nowo przeszywa ten ogromny ból. Strata po ukochanym niemiłosiernie piecze. Mimo to starałam się jakoś funkcjonować i nie popełnić samobójstwa. Powstrzymuję palącą potrzebę płaczu.
- Rozumiem - odpowiadam cichym szeptem.
Królowa wzdycha. Pewnie jest zatroskana.
- Ceremonia za godzinę. Jesteś gotowa? Musimy już wyjść. Gdzie się podziała stylistka? Zapomniała wpiąć ci we włosy kwiaty.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...