~Ethan~
W ostatnim czasie wróciła do mnie wena. Ponownie zacząłem komponować i jeszcze więcej malować. Ostatnio skupiam się na rozwijaniu swoich zainteresowań, żeby jak najmniej zadręczać się przyszłością. Za półtorej miesiąca moja osiemnastka i koniec kawalerskiego życia. Czasu coraz mniej, a ja nadal nie spotkałem tej jedynej. Tracę nadzieję, że kiedykolwiek spotkam swoją prawdziwą miłość. Coraz gorzej sypiam ze świadomością, że prawdopodobnie skończę na ślubnym kobiercu z obcą mi dziewczyną.
Jedynym moim ukojeniem, staję się gra na pianinie i spędzanie czasu w moim sekretnym miejscu. Ogromna sztaluga zasłania mi połowę widoku, więc ostrożnie stawiam kroki, starając się nie potknąć o własne nogi. Zamierzam dzisiaj malować na łonie natury. W tym celu udaję się do pałacowych ogrodów.
~Rosalie~
Zła z całej siły trzaskam drzwiami wyjściowymi. W odpowiedzi dostaję karcące spojrzenia dwóch gwardzistów. Z bardzo sztucznym uśmiechem pokazuję im mój ulubiony palec. Maska ratuje mi tyłek przed późniejszym gniewem mężczyzn.
Nie zwracając uwagi na zdenerwowanych ochroniarzy, zaciągam się rześkim, wiosennym powietrzem.
Na dworze okazuje się, że jest tylko dwadzieścia stopni. Z otwartymi ramionami witam wiosnę, i coraz bardziej zbliżające się lato. Na niebie nie widać ani jednej chmurki, przez co słońce niemiłosiernie praży. Ściągam z siebie zbędny sweterek i przewieszam go przez ramię.Ogrody pałacowe, o ile mi wiadomo mają, aż kilometr powierzchni, więc szanse, że spotkam jego są znikome. Cholera, a co jeśli tyle wystarczy, żeby na niego wpaść?
Na samą myśl o nim, zaczynają mi się pocić ręce.
Cóż za niedorzeczność.— Rosalie, ogarnij dupę! - nieświadomie krzyczę.
Ups... to miało być w myślach. Spotykam zdziwione spojrzenia pałacowej ochrony.
Spalam buraka.
Świetnie, teraz jeszcze uznają mnie za gadającą do siebie wariatkę.Ni stąd, ni zowąd pojawia się przede mną młody chłopak w mundurze.
— Tu cię mam! Gdzieś ty się podziewała!? Od dwóch godzin na ciebie czekam. Już myślałem, że poszłaś zwiedzać ogrody na własną rękę, więc poszedłem cię szukać, a tu proszę jaka niespodzianka! Sukces, po godzinie męczących poszukiwań, ale cóż dla takiej piękności było warto.
Hah... ciekawe po czym stwierdził, że jestem piękna, skoro mam na twarzy maskę.
Facet jest ode mnie o głowę wyższy, więc centralnie zasłania mi słońce, tworząc zimny cień na mojej twarzy. Ma czarne włosy w wielkim nieładzie, jak po biegu. Wyraźne rysy twarzy i lekko zarysowane kości policzkowe, idealnie ze sobą współgrają. Zielone oczy kieruje z zainteresowaniem na moją osobę. Ściąga białą marynarkę od munduru. Zostaje w ciasno przylegającej koszuli, która podkreśla jego szczupłą sylwetkę.
Jest jeszcze bardziej wysportowany od Davida. W pałacu jest stanowczo za dużo przystojniaków, do których ten chłopak także się zalicza. Jestem załamana tym, jak bardzo stałam się płytka, że zwracam tak wielką uwagę na wygląd, ale cóż poradzić, na mój pociąg do męskich klat.
— Gotowa na zwiedzanie ogrodów twoich marzeń? - wyrywa mnie z zamyślenia.
Z ekscytacji prawie, że skacze.— Yyy... to na pewno jakaś pomyłka -niewyraźnie bełkoczę. — Nawet nie wiem, kim jesteś - gromię go podejrzliwym wzrokiem.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...