10 ✅

881 56 15
                                    

Spokojnie, żadnych gwałtownych ruchów - myślę.
Zapominam o zimnie i o całej reszcie pierdół. Teraz liczę się tylko ja i dziki drapieżnik. Nagły zastrzyk strachu i adrenaliny wystarczająco mnie pobudził. Nie potrafię nawet opisać, jak wielki strach czuję. Moim ciałem wstrząsają silne dreszcze.

Co siedzi w krzakach? Może to tylko mały, słodki króliczek, który się zgubił? Idiotko, przecież króliczki nie warczą - besztam samą siebie za głupotę. Z zarośli wyłania się potężny wilk. Jego ciemne, jak smoła futro, czyni go w nocy praktycznie niewidocznym. Jego obecność najbardziej zdradzają neonowe tęczówki. Sparaliżowana nie potrafię się ruszyć. Zwierzę niebezpiecznie zmniejsza dzielący nas dystans. Z jego pyska kapie piana. Wścieklizna! Teraz to na pewno muszę wiać. Chore zwierzę bez zastanowienia, zaatakuje nawet jak nie będę się ruszać.

Zapierdzielam szybciej, niż się spodziewałam po lodowatej kąpieli.

— Pomocy! Dzikie zwierzę! Halo, słyszy mnie ktoś?! DRAPIEŻNIK! POMOCY! -ginie mój głos w ciemnościach nocy, ale oni słyszą wszystko.

Widzę trzech mężczyzn w mundurach, otwierających z impetem drzwi. Dwóch ma broń. Jeden trzyma typową myśliwską strzelbę, a drugi pistolet na strzałki usypiające. Obydwaj unoszą w tym samym czasie bronie.
Aha, czyli tak będzie wyglądał mój koniec. Już to widzę, jak będą ze mnie kpić, zastrzelona przez pałacową ochronę lub zagryziona przez wilka na terenie pałacu. Nie wiem która z durnych wersji śmierci jest gorsza. Co będzie to będzie. Staram się nie myśleć o tym, że znajduję się na celowniku dwóch niebezpiecznych broni, tylko na dobiegnięciu do celu.
Wtem na mojej nodze zaciskają się szczęki zwierzęcia. Z moich ust wydobywa się okrzyk bólu. Ból nogi uporczywie się nasila, kiedy wilk wzmacnia zacisk. Odstawiam istny cyrk, nadal biegnąc pomimo, iż zwierzę uparcie trzyma swoją zdobycz w zębach, czyli moją nogę. Rozlew krwi tej nocy, zdaje się nieunikniony.

Rozlega się strzał. Czuję ukłucie na ramieniu. Zaraz po tym zaczynają mi drętwieć kolejno partie ciała i staję się senna.
Co jest?
Zaskoczona widzę w moim ramieniu strzałkę.
,,Po chamsku'' wyrywam obce ciało ze skóry, wydając przy tym cichy syk. Słyszę drugi i trzeci strzał. Kompletnie tracę czucie w nodze. Coraz mniej widzę, przez mętny, rozmazany obraz. Z bólu, mam zaszklone oczy. Ledwo co widzę kontury biegnących do mnie postaci. Tracę równowagę. Ziemia niebezpiecznie szybko przybliża się do mojej twarzy. Pogodzona z końcem smutno się uśmiecham. Kończę w czyichś umięśnionych, silnych ramionach. Nadal smutno uśmiechnięta spoglądam w zielone oczy wybawcy - David. Po tym odpływam w wymuszony sen...

~David~

Dzisiejszej nocy w pałacu odbywa się bal. Dla szlachty, oznacza to noc pełną zabawy i wrażeń, natomiast dla służby trudną, pracowitą noc. Zniecierpliwiony sprawdzam godzinę na zegarku, dziewiętnasta. Jeszcze trzydzieści minut do końca zmiany mojej warty, przy pokoju księcia. Nienawidzę lalusia. O wilku mowa. W moją stronę zmierza we własnej postaci. Na twarzy wypisany ma grymas. Ojej, czyżby ktoś miał nieudany dzień?

— Wasza wysokość - wymienianie tytułu i kiwanie przed nim głową to mój dzienny obowiązek.

Nudna rutyna, której czasem mam dość. Za nie posłuszeństwo i nie wykonywanie rozkazów grozi chłosta. Nie dostaję odpowiedzi. Nawet o manierach już nie pamięta, sukinsyn. Dwadzieścia minut później, przebrany w dres i cienki podkoszulek wychodzi ze swojej nory. Cienka warstewka materiału praktycznie w ogóle nie zasłania jego klatki piersiowej ,więc idealnie widać kaloryfer.

Eee... tam i tak mam lepszy sześciopak, więc nie stanowi dla mnie żadnej konkurencji. Zmierza jak mniemam na siłownię, która znajduje się piętro niżej, całkiem niedaleko komat dam dworu.
Oj, będą miały dziewczynki widoki.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz