31 ✅

549 49 13
                                    

UWAGA!
Pilnie poszukuję osoby do korekty rozdziałów!

Następnego dnia w pałacu było jeszcze bardziej nerwowo. Przyjazd rozwydrzonej księżniczki wywołał ogromny chaos i zamęt wśród służby. Z trudem znosiłam wysłuchiwanie miliona pałacowych ploteczek przy sprzątaniu. Nie potrafiłam zrozumieć, czemu wszyscy się aż tak ekscytują. Przecież to miało być zaaranżowane małżeństwo! Co w tym romantycznego? Nic!
Na szczęście miałam plan. Pragnęłam po latach wywalczyć sobie wolność, uwalniając się od podłej Angeliny. Bonusem w tym było zdobycie Ethana i odzyskanie prawowitego tronu, w swym królestwie. Problemem był zaś fakt, że moje rodowita ojczyzna była w stanie wojny, z Nordią. Krótko mówiąc, jestem w beznadziejnej sytuacji, bez żadnych postępów.

Dzisiejszego dnia nerwowo czyszczę już kolejny, chyba setny wazon na kwiaty, co ciekawe w całości. Od sytuacji z balem, ilość rozbitych wazonów zmalała do minimum. Niezmiernie mnie to cieszy. Spocona patrzę na długi stół zasłany dziesiątkami wazonów, z oryginalnymi kwiecistymi kompozycjami. Z samego rana, cała służba została wezwana do królowej. Kobieta z szerokim uśmiechem oznajmiła, że mamy multum pracy.

Goście zza granicy mieli przyjechać już za parę dni, a dokładniej trzy. Czas na ukazanie prawdy w zastraszającym tempie mi się kończył.

Zostałam przydzielona na sam początek do grupy dziewcząt, pracujących w ogrodzie. Ogrodnicy sami nie dawali rady z kilometrem ziemi do obrobienia, dlatego naszym zadaniem było wyrywanie wszystkich chwastów. Po skończeniu pracy, moje dłonie były w tragicznym stanie. Spuchnięte od wysokiej temperatury panującej w materiałowych rękawiczkach, poprzebijane w wielu miejsach przez igiełki, z mnóstem zadrapań. Wyglądały koszmarnie. Do teraz delikatnie piekły mnie w niektórych miejscach. Praca w ogrodzie stanowiła początek dnia. Aktualnie znajdowałam się w połowie wyzwania. Po stworzeniu stu osiemdziesięciu bukietów i dobraniu odpowiednich wazonów, pozostało nam jeszcze dwadzieścia. A czas się kończył.

Siedziałam na przeciwko minutnika, ustawionego na godzinę, przez samą władczynię. Wyświetlacz wskazywał pięć minut do końca wyznaczonego czasu. Nie wiedziałam, co się stanie, gdy się nie wyrobimy, ale inne dziewczyny wyraźnie miały tę wiedzę, ponieważ nie dało się nie dostrzec natężenia drżenia ich rąk. Ja swoją część w tym momencie kończyłam. Aż tupnęłam ze szczęścia baleriną o wypolerowaną posadzkę, po włożeniu ostatniego tulipana, ze słynnej odmiany Semper Augustus. Wygodnie usadowiłam się, wręcz z poczuciem winy. Siedziałam, patrząc na krzątające się współpracownice, z mnóstwem wstążek, kwiatów i innych pierdół w rękach. Co gorsza, wiedziałam, że nie mogłam im pomóc.

Każda jednostka jest odpowiedzialna za siebie i to dana grupa ponosi pojedyńczą karę, za niesubordynację - powiedziała mi kiedyś Marie, drugiego dnia po moim przybyciu do pałacu. Wtedy wydawało mi się to wręcz zabawne. Bo kto by miał zwracać uwagę na małe niedociągnięcia, czy delikatne spóźnienia w czasie pracy? Z czasem poznałam wagę tych słów. Do momentu próby zabójstwa Ethana, takie drobnostki uchodziły nam płazem. Od tamtej chwili dużo uległo zmianie. Zbyt wiele. Teraz każdy miał ponosić indywidualną odpowiedzialność za własne błędy. Nie doświadczyłam na razie kary z tej strony, ale moje koleżanki podobno tak. Z rozmyśleń wyrwał mnie ogłuszający dźwięk minutnika. Czas minął.

— Dziewczęta! Pod ścianę! Prędko! - klaszcze w dłonie zachęcająco, przestawiając pojedyńcze młodsze dziewczęta, we właściwy kierunek.

Ruszam ich śladem. To zaskakujące, ile jest tu nastolatek na służbie, poniżej osiemnastego roku życia. Przynajmniej nie jestem jedną tą, która miała zepsute dzieciństwo.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz