~Ethan~
Znudzony, już trzecią godzinę spacerowałem z Kate po ogrodach. Moim zadaniem było zająć ją przez najbliższe pięć godzin, podczas gdy nasi ojcowie będą opracowywać plan budżetowy na najbliższy rok. Jeszcze tylko dwie godziny, sto dwadzieścia minut, chłopie dasz radę... musisz dać radę. Inaczej po raz tysięczny zawiedziesz ojca, a tego przecież nie chcesz.
Z szerokim, fałszywym uśmiechem udawałem, że słucham pałacowych ploteczek. W ten sposób przypadkowo dowiedziałem się o romansie Jasona i jednej z pałacowych sprzątaczek.
Nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:— [...] kupiłam wtedy zabójcze, koronkowe stringi, może chcesz zobaczyć?
Kobieto Daruj! Nie chcę oślepnąć!— [...] normalnie nie wierzę, że zgodziłam się pójść na randkę, z tak pospolitym szlachcicem [...] JEZU!!!! widzisz tamtą damę dworu? Błagam, kto normalny zakłada neonowy pomarańczowy z turkusowym?! Kompletny brak wyczucia stylu.
A na te wszystkie pierdoły, odpowiadałem jedynie mruknięciami typu: ,,aha, uhm, nie wiedziałem, ciekawe...".
Zaraz dostanę tu pierdolca...
Zacząłem rozmyślać o następnym obrazie. Planowałem namalować tajemniczą damę z balu, żeby o niej nie zapomnieć. Uwiecznić jej piękne oczy, zaróżowione policzki, długie włosy, różowe, ponętne...
— Co o tym sądzisz..? Książę?! Czy ty w ogóle mnie słuchasz???
— Słucham? Yyy, to znaczy tak, tak. Oczywiście, że słucham. Tylko na chwilkę się zamyśliłem. Wybacz najdroższa. Możesz powtórzyć?
— Pytałam się, którą sukienkę powinnam jutro założyć... Białą z czarną koronką czy różową także z czarną koronką?
— Białą z czarną koronką - ,,żebyś przynajmniej raz normalnie wyglądała" - dodałem rozbawiony w myślach.
— Chyba jednak założę różową. Idealnie będzie się komponować z biżuterią - skoro wiedziała w czym chce pójść, to po cholerę pytała mnie o zdanie?!
Doprawdy, nie rozumiem kobiet.
— A tak zmieniając temat... - zaczęła bawić się kokardą we włosach - wybrał już książę narzeczoną? - popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, mówiącym sam za siebie: ,,Wybierz mnie! Błagam! Dam ci wszystko, tylko wybierz mnie!!!".
Dziewczyny uwielbiają zadawać retoryczne pytania.
— O jejku, jak późno. Kompletnie wypadło mi z głowy, że przecież umówiłem się z Jasonem na szermierkę. Madame proszę o wybaczenie, ale mój przyjaciel nie toleruje spóźnień. Dziękuje za relaksujący spacer, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, po moim trupie... - zrobiłem szybki ukłon i ucałowałem ją w dłoń na przeprosiny.
Pragnąłem w tej chwili tylko jednego: zwiać jak najdalej od problemu, jakim była. Zostało mi zaledwie pięć tygodni na wybranie narzeczonej... Taka paplanina tylko mnie dobijała.....
Biegnąc w stronę placu od ćwiczeń szermierki, gwałtownie skręcam w prawo. Oczywiście, że kłamałem z tą szermierką, dlatego postanowiłem zaszyć się w labiryncie, a dokładniej w moim sekretnym miejscu, o którym wiem tylko ja i niegdyś Crystal. Adrenalina niesamowicie pobudza mnie do biegu. Cała moja radość wyparowuje, kiedy będąc już prawie przy ukrytych drzwiach, słyszę kobiecy krzyk i głośny plusk. Ktoś wpadł do wody, na pewno kobieta. Odgłos jest na tyle dobrze słyszalny, że przez głowę przelatuje mi myśl: a może wpadła do studni? No nie, znowu?!
Nie, to niemożliwe. Wtedy musiałaby być w moim miejscu, a nikt o nim nie wie. Cholera, sam już nie wiem. Lepiej pójdę to sprawdzić. Z mocno bijącym sercem, wchodzę do ukrytego kawałka ogrodu i podchodzę do studni...~Rosalie~
Z wrzaskiem wpadam do lodowatej wody.
— Pomocy! Tu jestem! Ratunku! - z mojego gardła wydobywa się krzyk, ale to nie mój głos. Głosik jest piskliwy i dziecięcy.
Nerwowo macham krótkimi rączkami, próbując wypłynąć na powierzchnię. ,,Krótkimi rączkami"?
Ożesz w mordę!Patrzę na swoje ręce i mam ochotę krzyczeć jak opętana, lecz jakaś niewidzialna siła mi na to nie pozwala. Zamiast długich, opalonych ramion, mam blade, wychudzone badyle. Świetnie, po prostu cudownie! Mam kolejną wizję, wspomnienie - kuźwa nie wiem, które.
— Crystal, spokojnie skarbie, już tu jestem. Wszystko będzie dobrze. Podaj mi ręce, wyciągnę cię stąd! - błagalnym wzrokiem patrzę w górę i widzę dorosłego, pochylającego się w głąb studni mężczyznę.
Nadzieja na przeżycie, od razu kiełkuje w moim serduszku.
— Tatusiu! - łkam z ulgi na jego widok.
Nie panuję nad swoim ciałem, a tym bardziej nad swoimi słowami. Potrzeba przetrwania daje mi siłę i jakimś cudem chudymi rączkami dosięgam wyciągniętych rąk. Wyciągając mnie na światło dzienne, niezadowolona mrużę oczy. Kto by pomyślał, że siedziałam wcześniej w takich ciemnościach?
Schodząc z podwyższenia, zachaczam kostką o ostry kamień. Czuję w kostce piekący ból i zaraz łzy w oczach. Zostanie z tego blizna.
Odruchowo, jak to dziecko, przemoczona do suchej nitki chowam się w ojcowskim uścisku i gorzko płaczę w jego białą koszulę, próbując wyprzeć nieprzyjemne wspomnienia z głowy.
Przypomnij sobie!
Nie zapominaj kim jesteś.— Córuś żyjesz! Kochanie, nic ci nie jest? Boże, cała drżysz. Ethan chłopcze, biegnij prędko po koc - głos mężczyzny dobiega jak z oddali, jestem w stanie tylko myśleć o dwóch zdaniach, które zmieniły wszystko...
~~~~~
Sceneria wspomnienia diametralnie się zmienia. Teraz siedzę z ,,tatą" na ławce w parku. Wspólnie obserwujemy zachód słońca.
— Crystal? - podnoszę głowę, by spojrzeć dorosłemu, przystojnemu mężczyźnie, wyglądającego na około trzydzieści lat głęboko w oczy.
— Tak tato? - pytam, machając krótkimi nożkami na wietrze.
— Chociażby nie wiem co się wydarzyło, pamiętaj, że zawsze przy tobie będę, nawet tu w pałacu. Nie przejmuj się proszę zaręczynami. To tylko obrączka i puste obietnice. Nic więcej. Pamiętaj, że jestem z ciebie dumny. Wszyscy jesteśmy. Małżeństwo z dziewczyną z dobrego rodu, uspokoi opinie publiczną. Jesteś naszą ostatnią nadzieją....
~~~
Kolejna zmiana wspomnienia.
Trafiam do spowitego ciemnością pomieszczenia. Ciszę przerywa płacz dziecka z pozłacanej kołyski. Odwracam się, by stanąć twarzą w twarz z małym dzieckiem. Dziewczynka na mój widok milknie. Ja również.— Kim ty jesteś? - rzucam pytanie w przestrzeń.
Trzykrotnie okrążam kołyskę, patrząc podejrzliwe na maleństwo. Brązowe oczka, ciemne, brązowe włosy i te identyczne rysy twarzy. Wyglądała zupełnie jak... ja.
Nie, to niemożliwe.... Na pewno da się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Tylko czym?Już wiem! Znamię! Na lewym ramieniu od urodzenia, mam dziwne znamię w kształcie podobnym do serca - tak wiem, dziwne. Jeśli ona go nie ma, to nie możemy być ze sobą połączone.
Rosalie, spokojnie. Wdech i wydech. Podwijam rękawek dziecięcej koszulki. Jest znamię. Identyczne!
A to oznacza tylko jedno...Jestem Crystal...
***
Korekta ~ Iszaa6
Uwaga!!!
Rozdziały od teraz będą się pojawiały nieregularnie i rzadziej, ponieważ zbliżają się egzaminy i będę miała mało czasu na pisanie.
Do nexta Pamix239
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...