53 ✅

577 47 6
                                    

~Następnego dnia (dzień przed ślubem)~

Z nocnej zabawy wracamy o wschodzie słońca. Stopy pulsują mi od szpilek i ciągłego w nich tańca. Od upojenia alkoholowego kręci mi się w głowie. Łóżko od razu przyciąga. Po zakopaniu się w pierzynie, niemal w sekundę zasypiam.

Mój budzik dzwoni o dziewiątej rano. Ziewam przeciągle i zrywam się z łóżka. Wiem, że dziewczyny będą spały co najmniej do dwunastej. Zamierzam z tego czasu skorzystać. Przywdziewam żółtą suknię ozdobioną koronką na ramionach. W szampańskim nastroju wpadam do kuchni po tacę z królewskim śniadaniem. Delikatnie pukam do pokoju narzeczonego. Cisza. Mój mały śpioszek. Popycham drewno. W pokoju panuje ciemność. Rozsuwam ciężkie zasłony. Pościel w łóżku się porusza. Z uśmieszkiem ją ze śpiącego ściągam.

— Dzień dobry, koch...

Zachłystuję się śliną, a taca ląduje z hukiem na ziemię. Połowa zawartości rozbryzguje się dookoła, plamiąc posadzkę i kawałek dywanu.

— Jason. Co tu do cholery robisz? Gdzie Ethan?!

Chłopak wygląda na nieprzytomnego. Na policzku ma rozmazaną szminkę, a jego ciało zdobią nieprzyzwoite napisy. Może i parsknęłabym w normalnych okolicznościach śmiechem, ale nie wiem gdzie jest mój przyszły mąż.

— Mmmm. Kobieto, daj mi spać. - Próbuje się zakryć pościelą, ale mu na to nie pozwalam. Widząc moją upartość, mężczyzna od niechcenia na mnie zerka - O  siema Rosa.

Mam wrażenie, że za sekundę zacznie mi drgać powieka.

— Nazywam się Rosalie, ale dla ciebie wasza wysokość Crystal Valentine. I odpowiedz na moje pytanie.

— Jak sobie życzysz. Wracał ze mną, więc powinien być w pałacu. Boże, to była moja najlepsza w tym roku impreza. Dawno się tak nie nawaliłem.

— Właśnie widzę - prycham.

Gorączkowo zaczynam się zastanawiać, gdzie mógł wylądować Ethan. Pewnie też się spił. Może jest w stajni albo garażu? Cóż. Pewne jest jedno. Nie odpuszczę, dopóki nie opowie mi co się wydarzyło przez tę dobę.

— Hola, a kto posprząta ten syf?

— Widzę po tobie ten zapał. Ty to zrobisz. I lepiej żebym się później nie dowiedziała, że wezwałeś kogoś do pomocy.

Sięgam po klamkę, gdy ku zaskoczeniu obojga z łazienki rozlega się jęk. Wciągam ze świstem powietrze i wpadam do pomieszczenia. Ethan leży półprzytomny w wannie. Poza spodniami nic na sobie nie ma. Zaciskam zęby, widząc napisany szminką numer telefonu z imieniem, na jego klatce piersiowej.

— Cześć, skarbie. Przyniosłam ci śniadanie, ale widzę że chyba całkiem nieźle wczoraj zaszalałeś z Cindy...

Ethan patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem, aż sam patrzy na swój tors. Jęczy.

— Wybacz, skarbie, że musisz widzieć mnie w tym stanie. Wczoraj przesadziliśmy z alkoholem, a w barze jakaś laska się do mnie przystawiała. Jason się nią zainteresował więc dała mi na jakiś czas spokój, ale była z nami w limuzynie i kiedy ja pijany usnąłem, ona wymalowała moje ciało swoją szminką. Szczerze wstydzę się tego, co zaszło. Przepraszam, kochanie.

Moja twarz po wyjaśnieniach łagodnieje.

— Już dobrze. Rozumiem. Wieczór kawalerski troszkę poszedł w nieplanowaną stronę, ale najważniejsze, że nic złego ci się nie przytrafiło.

Podaję mu rękę, by wreszcie opuścił nieszczęsną wannę. Zamoczonym ręcznikiem czyszczę męski tors.

— Przynajmniej używa ładnego odcienia - prycham.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz