~Ethan~
Siedziałem znudzony w sali, będąc zmuszonym wybierać z matką tasiemki do jej sukni. Za cholerę nie potrafiłem zrozumieć na co jej moja pomoc, ponieważ za każdym razem, gdy tylko wygłaszałem swoją opinię do danego koloru, ona ignorowała moją wypowiedź i wybierała tą drugą. Co sekunda rzucałem ukradkowe spojrzenia na srebrny zegarek, znajdujący się na własnym nadgarstku. Nagle do sali wpadł lokaj, a za nim sprzątaczka z dwoma bukietami kwiatów w wazonach.
— O pani, kara wedle życzenia została wykonana.
— Tak szybko z nią skończył? - moja matka uniosła w zadumie brwi.
— N-nie, o królowo, ale pierwszy bat został wymierzony - mówi młody chłopak, patrząc w swoje wypolerowane buty.
Wstaję i przechadzam się dookoła stołu, chcąc się dowiedzieć więcej informacji o zajściu.
— Och. To dobrze. - Spuszcza wzrok.
W jej oczach widzę coś na kształt poczucia winy— Dziękuję ci chłopcze za informację, możesz odejść. - Zakłada niesforne dwa kosmyki włosów za ucho, przeglądając się w pobocznym lustrze. — A ty? Jakiż jest powód twego przyjścia? - pyta stojącą przy drzwiach młodą dziewczynę.
— Przyniosłam te dwa zaległe wazony.
— Zrobione przez rudzielca?
— Tak - nawet nie próbuje bronić swojej koleżanki.
To mnie troszkę kłuje w sumienie.
— Mamo, ona ma imię. Nie nazywaj tak ordynarnie służby - besztam własną matkę.
Chyba po raz pierwszy w życiu.
— Kochanie, to służba, nie sąsiedni monarchowie. Nie interesuje mnie, jak mają na imię. Dobrze, że przekazałaś mi informację i przyniosłaś wazony, ale nie cofnę wyroku. Baty mają zostać wykonane.
— Jakie baty? - skóra zaczyna mnie swędzić, na samą jej wzmiankę.
Cielesne kary? Od dawna nie słyszałem, by na okrytym złą sławą placu, wymierzane były tego typu kary, a może po prostu moi wspaniali rodzice dbali o to, bym nie słyszał tamtejszych nowości. Pytająco unoszę brew, taksujący ją niebieskimi tęczówkami.
— A, nic takiego. - Zaczyna nerwowo kręcić się po pokoju.
Nie zamierzam puścić tego zajścia płazem.
— Co Zrobiłaś? - pytam pięciokrotnie.
Kiedy dostaję kolejną odmowę, przeskakuję pokój i chwytam matkę za ramiona.
— Nie zmuszaj mnie do tego. Pytam grzecznie po raz ostatni. Co do cholery zrobiłaś?!? - krzyczę jej prosto w twarz.
Jej nieskazitelna przysypana pudrem twarz, zaczyna okazywać mimikę. Naprzemian zaciska i wydyma usta, jakby toczyła wewnętrzną walkę, co w tej sytuacji zrobić.
— Nic, co byłoby warte twojej uwagi - odpowiada łaskawie, wrednie się do mnie szczerząc.
— Taka gadanina nic mi nie mówi. Masz ostatnią szansę. Nie bądź jędzą, tylko się przyznaj, co wyczyniłaś, a dam ci spokój.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...