~Ethan~
W chwili oklasków dla aktorów byłem już pewny, że oświadczę się Anastazji. Stłumiłem ból pękającego serca i ruszyłem na scenę. Przemówienie ojca dodatkowo mnie zanudziło, ale nie dałem tego po sobie poznać. Z każdym krokiem w niewłaściwą stronę nasilał się zimny pot. Pudełko z pierścionkiem zaręczynowym paliło moje palce. Anastazja wstała z miejsca w tym samym czasie co ja, a jednak po chwili znikła mi z oczu. Od momentu gdy opuściła komnatę, chodziła jakaś nerwowa. W jej oczach dostrzegłem wręcz strach. Najwidoczniej bała się tego, co mogłem jej zaoferować jako przyszły małżonek. Schodki ledwo dosłyszalnie zaskrzypiały pod moimi lakierkami. Przymrużyłem oczy pod wpływem ostrego światła reflektora, który został na mnie wycelowany. Czułem się niczym jakieś zwierzątko na wystawie. Ojciec oficjalnie mnie przedstawił. Zaczął zdanie o prezentacji mojej przyszłej narzeczonej, której przecież jeszcze nie było. Liczył najwyraźniej na to, że się wywołana ukarze. Niespodziewanie mikrofon zamilkł. Spojrzałem się w okolice wejścia na scenę, ale nikogo nie dostrzegłem.
Gdzie ona jest? – pomyślałem.
Usłyszałem dźwięk odpięcia. Prędko odwróciłem się, by zobaczyć odpadającą kurtynę. Czyżbym nie wiedział o jakiejś niespodziance wieczoru? Kątem oka zeskanowałem minę ojca, ale był równie zaskoczony, co ja. Na ziemi siedziała dziewczyna, ale nie Anastazja. Z niedowierzaniem ogarniała wzrokiem całą wpatrzoną w nią salę. Na twarzy nieznajomej malowało się istne przerażenie, wymieszane z paniką. Mikrofon ponownie się odezwał, ale zamiast głosu ojca usłyszałem damski głos. Nie kojarzyłem właścicielki.
,,— Przed państwem Crystal Valentine. Narzeczona księcia Ethana Maxwella...".
Mało co nie zakrztusiłem się śliną. To naprawdę ona? Zdesperowany kurczowo chwyciłem się tej nadziei. Nastolatka miała na sobie uniform służby, co najbardziej w tym wszystkim nie pasowało. Następczyni nie ubrałaby się tak. Chyba, że jest tu pod przykrywką. To by wyjaśniało, skąd wiedziała gdzie mnie znaleźć i co robię. Złapałem się za głowę. Cholera! Przecież to ta sprzątaczka, co mi się na początku podobała. Dopiero teraz dostrzegłem podobieństwo. Na twarzy Crystal odmalowało się poczucie winy. Nie odezwała się, a wystawiła ręce wewnętrzną stroną. Zrobiła to celowo, bym ujrzał blizny na skórze. No nie. Te dwie sprzątaczki to te same osoby!
— Przepraszam – bezgłośnie poruszyła ustami. Spuściła głowę.
— Straże! Aresztujcie tę oszustkę. Za przerywanie ceremonii zaręczyn zostaniesz skazana na karę śmierci. – Harold wycelował w nią oskarżycielsko palec.
— Ojcze, nie! – krzyknąłem.
Rzuciłem się w jej stronę. Na moich ramionach po sekundzie zacisnęły się obce łapy. Crystal również została otoczona.
— Spokojnie. Rozumiem pańskie zdziwienie i niedowierzanie, ale proszę mnie wysłuchać. Jestem Rosalie Johnson. Jako dziecko zostałam porwana przez własną opiekunkę, Angelinę. Zostałam tu wysłana pod przykrywką. Do niedawna nie znałam swojej prawdziwej przeszłości, a moje dzieciństwo pozostawało zamazaną plamą w mojej pamięci. Z łutem szczęścia odkryłam, że to ja jestem zaginioną następczynią tronu Agartu. Jako Crystal Valentine w świetle prawa wciąż pozostaję narzeczoną księcia, ponieważ nie potwierdzono nigdy mojego zgonu.
Gwardziści spojrzeli po sobie zaskoczeni. Dziewczyna mówiła przekonywująco i pewnie siebie. Ojciec odchrząknął.
— Moja droga. Szanuję twoją wypowiedź, ale było już mnóstwo rzekomych Crystal. Dlaczego tym razem mam uwierzyć?
— Ponieważ ja jestem jej świadkiem. To naprawdę jest Crystal. Poza tym przyznaję się tu przed wszystkimi zebranymi, że pomogłam w tym, żeby tu i teraz ją ujawnić.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...