~W tym samym czasie w królestwie Agartu~W pomieszczeniu połączonym z laboratorium siedział królewski posłaniec. Znudzony przesuwał kursorem myszki po dwustu wynikach badań próbek krwi. Co jakiś czas zerkał na leżącą z boku kartkę z danymi krwi Crystal. W głębi duszy nie wierzył w powodzenie tej akcji. Stąd był dodatkowo zniechęcony. Dzielnie walczył z opadającymi powiekami po nieprzespanej nocy. Król chwilę po północy kazał mu tu przybyć i dokładnie przejrzeć wszystkie wyniki. Nim przeszedł wszystkie procedury i udostępniono mu komputer zaczynało już świtać. Dochodziło południe, a jemu pozostało czterdzieści wyników.
— Mike? Ciągle tu jeszcze siedzisz? – Zza drzwi wychylała się głowa przyjaciela chłopaka. Akurat tak się składało, że tamten pracował w laboratorium i nadchodziła jego zmiana. Z niemałym szuraniem dostawił obok posłańca krzesło, na którym zaraz usiadł.
— Niestety. Muszę to gówno dokładnie przejrzeć, bo inaczej stracę posadę, a wierz mi, że to ostatnie czego bym chciał. Zajebiście dobrze płacą – powiedział niewyraźnie chłopak.
Pod nosem co jakiś czas mamrotał niewyraźne słowa i krótkie zdania typu: ''nie'', ''znowu nie to''.
Sean uśmiechnął się i wypił łyk kawy. Dwójkę mężczyzn oświetlało nikłe światło wpadające przez typowe szpitalne żaluzje.
— A co u twojej żony Stelli? – zagaił tutejszy pracownik. Nie mógł pozwolić, żeby tamten usnął, a na to się teraz zapowiadało.
— Cudownie. Jak to ostatnio ujęła, pięknieje z każdym dniem.
Skrzywił się i porozumiewawczo spojrzał na kumpla.
— Czyli wciąż piękna od dupy strony.
Oboje zaczęli rechotać na pół budynku. Nagle coś przykuło wzrok Seana.
— Stary, czy ten wynik nie wydaje ci się podobny? Weź przysuń bliżej tę kartkę. – Płynnym gestem chwycił papier w dużą dłoń.
— Jasna cholera! Mike, ten wynik jest identyczny!
Poklepał go dumny po plecach. Z niedowierzania dwukrotnie porównał wyniki, ale wciąż pozostawały identyczne.
— Masz rację. W dupę! Sean, czy ty wiesz, co to oznacza?
— Podwyżkę i premię?
— To też. A jednak nasza Crystal może być bliżej, niż nam się wydaje...
~Tymczasem w królestwie Nordii...~
~Ethan~
Byłem wściekły. Czułem się zniewolony.Bezlitosne dłonie ojca coraz bardziej mentalnie zaciskały się na mojej szyji, uniemożliwiając dostęp tlenu. Zaczynałem się tu dusić. Panika i bezradność wykańczały mnie od wewnątrz. Nienawidziłem całego świata.
Ptaki za oknem skrzeczały, słońce wypalało gałki oczne, a wszelkie materiały drażniły skórę. Szlag mnie trafił przy przymiarkach. Krawiec tak bardzo wychwalał urodę, mądrość i po prostu wszystko w Anastazji, że w końcu ryknąłem na niego, aby się przymknął i rzuciłem porcelanową figurką w lustro. Roztrzaskała się o szklaną taflę, która z hukiem zmieniła się w dziesiątki odłamków szkła. Przerażony facet chciał wezwać od razu gwardzistów, więc go tak trochę unieszkodliwiłem.Mimo wszystko mogę przysiądz, że sprzątaczki się nie spodziewałem. Kompletnie zapomniałem o niej. Usłyszałem pukanie i pierwszą osobą, jaką mi przyszła na myśl, był Jason, więc bez zastanowienia zgodziłem się na wejście przybysza do komnaty. Będąc w gównianym nastroju chwyciłem za swoją szablę od szermierki i postrącałem wszelkie wazony w zasięgu ręki. Przy głośniejszych jękach krawca, który chyba wołał o pomoc, rzucałem mu mordercze spojrzenia i milknął. Sprzątaczka stanęła zaskoczona w progu. Nic nie zrobiła. Milczała, jedynie przyglądając mi się z ciekawością. Nabuzowany cały czas głęboko oddychałem. Nie chciałem przecież zrobić jej krzywdy. Mierzyliśmy się wzrokiem, aż nie wytrzymałem ciszy.
CZYTASZ
Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|
RandomRosalie na codzień jest płatnym zabójcą. Dostała właśnie nowe zlecenie zabójstwa samego króla. W tym celu zostaje wysłana do pałacu pod przykrywką sprzątaczki. Zadanie jednak będzie o wiele trudniejsze do wykonania niż sądziła. W pałacu pozna ludz...