46 ✅

457 35 15
                                    


~W tym samym czasie w królestwie Agartu~

W pomieszczeniu połączonym z laboratorium siedział królewski posłaniec. Znudzony przesuwał kursorem myszki po dwustu wynikach badań próbek krwi. Co jakiś czas zerkał na leżącą z boku kartkę z danymi krwi Crystal. W głębi duszy nie wierzył w powodzenie tej akcji. Stąd był dodatkowo zniechęcony. Dzielnie walczył z opadającymi powiekami po nieprzespanej nocy. Król chwilę po północy kazał mu tu przybyć i dokładnie przejrzeć wszystkie wyniki. Nim przeszedł wszystkie procedury i udostępniono mu komputer zaczynało już świtać. Dochodziło południe, a jemu pozostało czterdzieści wyników.

— Mike? Ciągle tu jeszcze siedzisz? – Zza drzwi wychylała się głowa przyjaciela chłopaka. Akurat tak się składało, że tamten pracował w laboratorium i nadchodziła jego zmiana. Z niemałym szuraniem dostawił obok posłańca krzesło, na którym zaraz usiadł.

— Niestety. Muszę to gówno dokładnie przejrzeć, bo inaczej stracę posadę, a wierz mi, że to ostatnie czego bym chciał. Zajebiście dobrze płacą – powiedział niewyraźnie chłopak.

Pod nosem co jakiś czas mamrotał niewyraźne słowa i krótkie zdania typu: ''nie'', ''znowu nie to''.

Sean uśmiechnął się i wypił łyk kawy. Dwójkę mężczyzn oświetlało nikłe światło wpadające przez typowe szpitalne żaluzje.

— A co u twojej żony Stelli? – zagaił tutejszy pracownik. Nie mógł pozwolić, żeby tamten usnął, a na to się teraz zapowiadało.

— Cudownie. Jak to ostatnio ujęła, pięknieje z każdym dniem.

Skrzywił się i porozumiewawczo spojrzał na kumpla.

— Czyli wciąż piękna od dupy strony.

Oboje zaczęli rechotać na pół budynku. Nagle coś przykuło wzrok Seana.

— Stary, czy ten wynik nie wydaje ci się podobny? Weź przysuń bliżej tę kartkę. – Płynnym gestem chwycił papier w dużą dłoń.

— Jasna cholera! Mike, ten wynik jest identyczny!

Poklepał go dumny po plecach. Z niedowierzania dwukrotnie porównał wyniki, ale wciąż pozostawały identyczne.

— Masz rację. W dupę! Sean, czy ty wiesz, co to oznacza?

— Podwyżkę i premię?

— To też. A jednak nasza Crystal może być bliżej, niż nam się wydaje...

~Tymczasem w królestwie Nordii...~

~Ethan~
Byłem wściekły. Czułem się zniewolony.

Bezlitosne dłonie ojca coraz bardziej mentalnie zaciskały się na mojej szyji, uniemożliwiając dostęp tlenu. Zaczynałem się tu dusić. Panika i bezradność wykańczały mnie od wewnątrz. Nienawidziłem całego świata.
Ptaki za oknem skrzeczały, słońce wypalało gałki oczne, a wszelkie materiały drażniły skórę. Szlag mnie trafił przy przymiarkach. Krawiec tak bardzo wychwalał urodę, mądrość i po prostu wszystko w Anastazji, że w końcu ryknąłem na niego, aby się przymknął i rzuciłem porcelanową figurką w lustro. Roztrzaskała się o szklaną taflę, która z hukiem zmieniła się w dziesiątki odłamków szkła. Przerażony facet chciał wezwać od razu gwardzistów, więc go tak trochę unieszkodliwiłem.

Mimo wszystko mogę przysiądz, że sprzątaczki się nie spodziewałem. Kompletnie zapomniałem o niej. Usłyszałem pukanie i pierwszą osobą, jaką mi przyszła na myśl, był Jason, więc bez zastanowienia zgodziłem się na wejście przybysza do komnaty. Będąc w gównianym nastroju chwyciłem za swoją szablę od szermierki i postrącałem wszelkie wazony w zasięgu ręki. Przy głośniejszych jękach krawca, który chyba wołał o pomoc, rzucałem mu mordercze spojrzenia i milknął. Sprzątaczka stanęła zaskoczona w progu. Nic nie zrobiła. Milczała, jedynie przyglądając mi się z ciekawością. Nabuzowany cały czas głęboko oddychałem. Nie chciałem przecież zrobić jej krzywdy.  Mierzyliśmy się wzrokiem, aż nie wytrzymałem ciszy.

Zabójca w pałacu |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz