Five.

12.1K 564 30
                                    

Celeste

Rozpakowałam swoje rzeczy. Nie było ich dużo, więc czasu również nie ubyło zbyt wiele. Po wszystkim udałam się na dół, gdzie moje zmysły raptownie się wyostrzyły na piękne zapachy pieczeni.

- Jesteś już.- ujrzałam przy stole w kuchni Spencera- Usiądź. Zaraz Gabriela poda nam obiad.

Usiadłam, a po chwili na moim talerzu znalazł się porządny kawał mięsa, sałaty i czegoś, co przypominało pieczone kulki ziemniaczane.

Podziękowałam kobiecie, która zrobiła to samo u mężczyzny naprzeciwko mnie.

Zostaliśmy sami.

- Przepraszam- zaczęłam- ale niezręcznie jest mi mówić "wujek". Jesteś młody, poza tym cię nie znam. Czy mogę mówić, po prostu Spencer.

- Jasne, powiem więcej. Dla mnie też to krępujące. Mów mi normalnie po imieniu, a tak w ogóle miło mi słyszeć komplement, że jestem "młody". Stary nie jestem, ale trzydziestka na karku strzeliła. Nie pogniewam się, w każdym razie- uśmiechnął się.

- Dobrze, dziękuję.

- A teraz... to chyba najwyższy czas, żebyśmy się poznali, prawda?

- Tak, też tak uważam, skoro mamy razem za mieszkać jakiś czas. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałam ci żadnych planów i nie masz nic przeciwko temu, że tu jestem.

- Chyba żartujesz. Miałem cichą nadzieję, że znajdzie się ktoś kto mnie odwiedzi i wypełni tą pustkę w domu. A tobie na pewno jest ciężko, że musiałaś się przenieść, tym bardziej, że nie wiadomo, kiedy wróci Catalina.

- Nie ukrywam, to nie było dobre posunięcie. Bałam się i chyba jeszcze boję, ale mniej. W każdym razie to nie jest rzecz, którą pragnęłaby dziewczyna w moim wieku. Nagła przeprowadzka, porzucenie przez matkę, która wyjechała ze swoim facetem...zdecydowanie nie.

- Jeśli to cię pocieszy, twoja matka, zawsze była porywcza. Najpierw robiła, a później myślała. I widzę, że jej to zostało.

- Tak, ale nie rozmawiajmy o niej. Niech się bawi jak tam chce. Mam dość jej i tej ciągłej nieobecności. Skoro chce tak żyć, trudno. Przyzwyczaiłam się, że więcej czasu jej nie ma.

- Nie ukryjesz, że cię to boli, Celeste. Widzę, że cię to interesuje i cierpisz, że jej nie ma. Czasami tak już jest. Nie wybieramy sobie rodziny.

- Racja. Mój jakże niezwykle odważny ojciec zostawił nas tuż po moich narodzinach. Przepraszam, że to powiem, ale nie masz pojęcia jak to jest.

- Mylisz się- chrząknął, przełykając kęs mięsa- twoja matka zapewne nie powiedziała ci nic, co dotyczy "nas".

- Moja matka nigdy nie mówiła nic szczególnie o rodzinie. To był temat zamknięty. Czasami napomknęła o tobie czy ojcu, ale na tym koniec.

- Wiem, co możesz czuć, bo sam z Cataliną, nie mieliśmy nigdy prawdziwej rodziny. To był jeden z powodów, dla których się wyprowadziłem do New Jersey. Nasza matka, pracowała w barze i nie miała dla nas czasu. Praca ją pochłonęła. Byłem młody, nie wiem miałem może z 14 lat, kiedy oddała nas pod opiekę ojca, któremu z kolei odebrano prawa rodzicielskie, po tym jak zaczął pić i podnosić na nas rękę. Musieliśmy wtedy wrócić do matki. Przestała pracować, zajęła się nami. Niby było dobrze, ale właśnie...niby. Pewnego dnia, kiedy wróciliśmy ze szkoły, nasi rodzice się kłócili. Nigdy wcześniej nie wyzywali się tak jak wtedy. Doszło nawet do przepychanki i wtedy... ojciec niefortunnie popchnął naszą rodzicielkę na kant stołu. Uderzyła głową i doznała wylewu krwi do mózgu. Ojciec była tak załamany, że popełnił samobójstwo. Oboje zabili się na naszych oczach. Tułaliśmy się po domach dziecka. Razem, aż w końcu obudziła się nasza babka i nas do siebie zabrała. Rychło w czas, ale chociaż oszczędziła nam włóczeń z domu do domu.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz