Celeste
Wyszłam z tego przeklętego komisariatu ze strzałą w piersi.
Dlaczego to tak bardzo boli? Dlaczego nie bolało jak Jacob mnie zranił?
Bo jego tak nie kochałaś, kretynko- podpowiadał mój wewnętrzny głosik.
Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Byleby tylko nikt nie musiał widzieć moich łez.
Oparłam się o drzewo przy budynku i płakałam. Płakałam, dopóki ktoś nie podał mi chusteczki. Przyjęłam ją z ulgą i wytarłam nos.
Jak się okazało obok mnie stał policjant, ten sam który zajmuje się sprawą Willa.
- Rozumiem, że nie poszło najlepiej- lekko stwierdził- z narzeczonym- wskazał na budynek.
Potaknęłam.
- Może chcesz pogadać? Mam brata w twoim wieku i też czasem potrzebował się wygadać. Mam lekką wprawę.
Pokręciłam głową.
- W takim razie usiądźmy- wskazał na ławeczkę- w takim stanie nie powinnaś wracać do domu.
Poszłam za jego przykładem. Usiadłam bez słowa z chusteczka przy twarzy. Nie miałam ochoty na rozmowę.
- Wiesz- zaczął patrząc przed siebie- czasami tak jest, że człowiek musi dostać niezłego kopa, żeby zrozumiał pewne rzeczy. Musi zawalczyć o coś...
- A pan skąd to niby wie?- zapytałam nieco opryskliwie.
- Wiem to, ponieważ sam kiedyś musiałem zawalczyć o coś, co uciekało mi z rąk. Jestem w mieście od tygodnia. Wróciłem po siedmiu latach rozłąki z rodziną. Ale czuję, że muszę na nowo nawiązać z nimi to, co utraciłem przed laty. Szczególnie z Christianem. On najbardziej jest na mnie zły.
- Nie wiem czy to takie łatwe. Czuję, że to będzie o wiele trudniejsze niż się wydaje. Will... on jest trudny. Uwielbiam go, ale czasami mam ochotę zdzielić go, żeby się opamiętał. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mi zależy.
- To tak jak Christian. Słyszałem, że ostatnio narozrabiał. Jestem policjantem, ale też byłem nie tak dawno w waszym wieku. Zaznałem smak alkoholu, narkotyków czy imprez. Ale Chris robi to za nas dwóch. Ostatnio nawet wdał się w bójkę. Nieprawdopodobne, że to ten sam mój brat.
Bójka, narkotyki, hmm, zupełnie jak TEN Christian Lawrence.
- Przepraszam- otarłam usta- znam pewnego Christiana i z opisu się zgadza, ale ma inne nazwisko. Może z akt policji znasz nazwisko Lawrence.
Niespodziewanie John roześmiał się. Gromkim, lecz miłym echem.
- Coś nie tak?
- Znam go doskonale, nie tylko z akt policji. Lawrence to nazwisko moich rodziców, a ja w celach policyjnych przyjąłem nazwisko Ricky, wiesz prawie jak Rocky- próbował obrócić to w żart- Ten waleczny.
- Nie wierzę! Przecież wy jesteście jak dwa przeciwieństwa! Ty policjant, on...no wie pan...
- Pomińmy te formalności. John-podał mi rękę.
- Celeste.
- Więc, widzę, że poznałaś już mojego braciszka.
- W rzeczy samej, ale to mało powiedziane.
- Nie wywarł pierwszego wrażenia jak należy, hm?- skrzywił się.
- Nie bardzo.
- Będę musiał to naprawić. Aaa skoro już się poznaliśmy tyle o ile, może pójdziemy na szybką kawę? Porozmawiamy, powiesz mi wszystko, a ja poufnie, nie naginając rzecz jasna mojego prawa i zasad, pomogę ci z narzeczonym.
- Wiesz...może narzeczony to za duże słowo- skrzywiłam się- Chłopak, to odpowiedniejsze słowo.
- Jeśli to jedyny fakt jaki przede mną zataiłaś, może pominę go i nie zapiszę w twoich papierach- powiedział z udawaną powagą- i nie wspomnę, że oszukałaś policjanta, który de facto nad ruszył swoje kompetencje rozmawiając z tobą o aresztowanym.
- Przepraszam- zawstydzona schowałam twarz w chustkę- Tylko tak mogłam się czegoś dowiedzieć. I nie, nie spodziewam się dziecka.
- Już zapomniałem. A blef z dzieckiem i tak by nie przeszedł. Nie wyglądasz mi na ciężarną- oznajmił- Lepiej już?- zapytał.
- Tak, dziękuję. Chodźmy na tą kawę...Ale zaczekaj!- zatrzymałam go- Ile tak właściwie masz lat?
- A ile mi dajesz?
Przyjrzałam mu się. Miał krótkie ciemne włosy, błękitne oczy i ubrany był w ubrania, które same w sobie dawały mu dziewiętnaście lat. Począwszy od sportowej bluzy, i narzuconą na to skórą, butami sportowymi i dżinsami. Całość oceniałam na około...
- Dwadzieścia siedem lat- powiedziałam.
- Prawie zgadłaś. Mam dwadzieścia osiem lat.
- Młodo wyglądasz.
- Dzięki- uśmiechnął się- A czemu pytasz?
- Mama zabroniła mi pić kawy ze starszym nieznajomym- pociągnęłam nosem.
Mama....Po co ja o niej wspomnieniami? Kolejna fala bólu i łez sponiewierała moje oczy. Zacisnęłam powieki i udawałam, że jest okej.
- To chyba mieszczę się w metryce wieku, prawda?
- Tak, ale na wstępie mówię, ze to zwykła kawa. Mam chłopaka.
Mężczyzna roześmiał się ponownie. Uniósł ręce w geście obronnym.
- A ja żonę i dzieci.
Wybałuszyłam oczy.
- To było to, o co musiałem walczyć. Teraz musisz zrobić to samo. I zatrzymać chłopaka, który jest dla ciebie wszystkim.
CZYTASZ
Pozory Mylą...
Teen FictionW świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być odporni. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć. To w...