Will
Nadszedł czas wyścigu o mistrzostwo. Mierzyłem wysoko. Miałem ambicję na złoto, ale srebrem nie pogardzę. Jako, że mój czas był jednym z najlepszych dzisiaj, płynąłem w pierwszej serii. Ustawiłem się przy linii, czekając na obwieszczenie startu. Po mojej lewej, startował Greg i Kaiden. Ciągle czułem lekkie podenerwowanie, z powodu tego, co zobaczyłem. Nie wiem ile zniosę, ukrywając to, co mam. Ukrywając się z Celeste.
Nie dane mi było dalej myśleć, ponieważ starter kazał się przygotować, a po chwili porwaliśmy się w wir wody. Płynąłem jakby miało od tego zależeć moje życie. Szybko, ale technicznie. Jak delfin, który walczy o swoja pozycję. Woda to moje drugie życie, a ja zamierzam temu udowodnić.
Płynąłem i kątem oka dostrzegłem, że zawodnik po mojej prawej, depcze mi po piętach. W pewnym momencie byłem trzeci, ale jednego wyprzedziłem na trzeciej prostej. Dwie długości dzieliły mnie od zwycięstwa. Mój przeciwnik nie ustępował i gnał delikatnie wysunięty ode mnie, a tym samym pierwszy.
Gnałem za nim i w pewnym momencie na ostatniej prostej przyspieszyłem. To był mój numer specjalny. Zawsze ostatnia prosta była moja mocną stroną. Tak i teraz nie zawiodła.
Wyciągnąłem rękę, żeby dotknąć podestu i ogłosić swój koniec i wygraną. Już się podciągałem w górę...
...A wtedy stało się coś nadzwyczajnego.
Moja ręka zsunęła się z podwyższenia, a ja poślizgnąwszy się na mokrej posadzce, zsunąłem się do wody, uderzając głową o podest.
Straciłem przytomność w mgnieniu oka.
Nie wiem, ile trwało oszołomienie i zamroczenie, ale nie moglem się poruszyć. Lewitowałem na powierzchni wody. Głowa bolała, jak cholera, a na domiar złego po sali rozbrzmiał szmer i donośne krzyki osób trzecich.
Ktoś podnosił mnie za ramiona i wyłowił z cieczy. Woda w której jeszcze przed chwilką byłem, zabarwiła się na różowo.
Krwawiłem.
Podbiegł do nas ktoś z opieki medycznej. Tak przynajmniej myślałem sądząc po tym, jak mignął mi czerwonawy kostium i nosze. Ostrość zmieniała się z każdym uderzeniem serca, do czasu aż widziałem jedynie zamazane kształty.
- Ile widzisz palców?- zapytał lekarz- Pamiętasz jaki mamy dzień? Jak się nazywasz?
Patrzyłem jak na idiotę. Po co on mnie o to pyta?
- Pytałem, jaki mamy dzisiaj dzień? William, słyszysz mnie?
Potaknąłem. Głowa nie dawała zapomnieć o sobie, ponadto całe ciało zesztywniałe pod wpływem upadku, nie chciało ze mną współpracować, nawet wtedy, gdy chciałem wstać i dać znać, że jeszcze żyję.
- Leż spokojnie- polecił mi mężczyzna- Arthur, pomóż mi- zawołał.
Greg i Cameron podnieśli mnie ostrożnie i wsadzili na nosze. Dwoje lekarzy, którym zostałem przekazany prowadzili mnie dokądś.
- Proszą Państwa, jak widzimy, nie doszło do tragedii. William Holt zostanie przewieziony na obserwację. Jednak nie mogę pominąć faktu, że tym nieszczęsnym wypadkiem odebrał sobie zwycięstwo. Nowym mistrzem zostaje Alex Panama. Gratulujemy!
Po sali przeszła fala oklasków, a ja niesiony przez medyków, odpłynąłem, pod wpływem bólu i rozsadzającej mi czaszki.
Ostatnią rzeczą jaką widziałem, to łzy spływające po twarzy Celeste i biegnąca w moja stronę siostra. Chciałem wstać i ją przytulić, powiedzieć, że jest dobrze, ale nie było tak, a ja staram się omijać kłamstwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/59432254-288-k6420.jpg)
CZYTASZ
Pozory Mylą...
Teen FictionW świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być odporni. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć. To w...