Hundred- Four.

5.5K 301 8
                                    

Celeste

- Masz coś przeciwko, żebym zajechał do domu? Zapomniałem dokumentów do pracy, a nie chciałbym się wracać.

- Nie ma sprawy- potaknęłam.

Wysiedliśmy pod domem Lawrenców. Tym samym, w którym odbywał się bal, gdzie prawdopodobnie doszłoby do pierwszego pocałunku mojego i Willa. Ale uciekłam.

Czekałam przy aucie.

- Czekasz na mnie?- usłyszałam rechot za sobą.

Obróciłam się nieśpiesznie.

- Na ciebie?- prychnęłam z odrazą- Chyba na twoje przeciwieństwo.

- Widzę, że poznałaś Johna. Mój braciak nie próżnuje.

- Tak i w porównaniu do ciebie, nasze pierwsze spotkanie nie skończyło się na moim obrzydzeniu jego osobą.

- Kochanie, aż tak było z tobą źle?- zapytał z przekąsem- Nie wierzę- dmuchnął mi w twarz i złapał w dwa palce kosmyk moich zbłąkanych włosów.

Nachylił się do mnie i wyszeptał do ucha:

-Zastanowiłaś się, prawda?

Miałam odpowiedzieć, a raczej uderzyć go w tą fałszywą twarz modela. Na szczęście uratował mnie John. Odskoczyłam od chłopaka.

- Mama wyszła, a tata sprząta w garażu- poinformował brata starszy z nich.

Christian pokiwał głową, że rozumie.

- Musimy jechać- John otworzył drzwi od auta, ja zrobiłam to samo. Wsiadłam i zamykałam już drzwi, kiedy uniemożliwiła mi to czyjaś ręka.

- Zaczekaj...

- Czego chcesz, Christian?

- Mogę ci pomóc.

- Mi?- prychnęłam- Raczej nie, dzięki. Twojej pomocy odmówię- warknęłam.

- Will jest w pace, prawda?

- Nie twoja sprawa- próbowałam zamknąć drzwi.

- Chris, daj spokój- powiedział John- Śpieszymy się.

- W mieście huczą, że to Archer Mayns go wsypał, a raczej chciał załatwić jego siostrę. W zemście za ojca.

- W mieście plotki zawsze szybko się rozchodzą...

- Po twojej minie widzę, że to jednak nie plotki...Mogę ci pomóc go załatwić, a wyciągnąć z tego bagna Holta.

- I oczywiście mam ci uwierzyć, że robisz to wszystko z szlachetnego serduszka, tak?- zaśmiałam się- Daruj sobie.

- Nie trawię gościa, jasne? Ale jeszcze bardziej mam na pieńku z Maynsem. Wsypał mnie kilka lat temu do rodziców, sprzedał moje miejsca i wsadził dupę w nie swoje sprawy. Mam dobra okazję, żeby go udupić i się zemścić.

Może mi się wydaje, ale on mówi prawdę. Jest skupiony, ma zaciśnięte usta i zwężone oczy. Poza tym nic na to nie wskazuje, żeby był pod wpływem. Wydaje się przy tym szczery i prawdziwy.

Pierwszy raz odkąd się "znamy" widzę, że mu zależy i nie zgrywa się.

- Nie mam co ci zaoferować w zamian. Bezinteresowność do ciebie nie pasuje.

- Ależ, mała. Masz mi do zaoferowania więcej niż ci się wydaje- oblizał się.

- Palant- zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i zwróciłam się do policjanta- Jedźmy już.

- Żartowałem- parsknął blondyn stłumiony zamkniętym autem.

John jednak skupił się na słowach brata.

- Naprawdę jesteś w stanie pomóc?

- Przecież o tym mówię, ale nic za darmo- parsknął.

- Czego chcesz?- zapytał John.

- Celeste wie, czego chce. W zamian dostanie swojego kochasia z powrotem.

Zastanawiałam się nad jego propozycją. Była cholernie popieprzona i wedle wszystkiego nie powinnam się zgadzać, ale dla Willa zrobię wszystko.

Wprawdzie udawanie dziewczyny, nie postawi mnie w świetle jako latawicy, prawda?

Ja będę udawać przed Lawrencami, a on pomoże mi oczyścić z zarzutów Williama i zemścić się na tym idiocie.

- Dobra, a co jeśli się zgodzę?

- Jeśli zaczniemy od zaraz, mój plan wcieli się w życie.

Spojrzałam na Johna. Patrzył na mnie lekko zmartwiony, jakby obawiał się, że jego własny brat próbuje zrobić kolejny przekręt.

Wzięłam głęboki oddech, który kosztował mnie tryliony.

- Zgadzam się. Pomóż mi załatwić tego idiotę, ale na warunkach Johna. On wie do czego możemy się posunąć, a gdzie powinniśmy przerwać, żeby i siebie nie udupić.

- Z przyjemnością- rzekł z chytrym uśmieszkiem- Braciszku mów, co mamy zrobić.









Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz