Ninety.

7.2K 374 17
                                    

Will

Tydzień później odebrałem z Celeste, Spencera ze szpitala. Tego dnia, o 14 miał się odbyć pogrzeb. Osobiście wszystko załatwiłem, wiedząc jak bardzo dziewczyna nie ma do tego głowy. Na dodatek stan Spencera z dnia na dzień pogorszył się i potrzebna była natychmiastowa operacja.

Była godzina 13. Zostało pół godziny do wyjazdu na pogrzeb. Stałem oparty o auto pod domem Celeste. Czekałem na nią, ponieważ Spencer jechał z Gabrielą, a ja obiecałem, że pojadę z nią.

Chciałem być dla niej wsparciem w tym trudnym dla niej momencie. Pragnąłem zapewnić jej wszystko, czego potrzebowałaby od swojego chłopaka. Jednak ze wszystkim sił marzyłem, żeby przestała rozpaczać, aczkolwiek byłbym kretynem pocieszając ją po stracie mamy. Nie powinienem, tym bardziej, kiedy nie zdążyłem jej nawet poznać. Wolałem nic nie mówić i poczekać, aż mi zaufa i podda mojej opiece. Wolałem nie wtrącać się w jej relacje i sumiennie trwać w oczekiwaniu na koniec tego ciężkiego czasu.

Przez ostatni czas zmizerniała, schudła, na dodatek nie odzywała się prawie w ogóle. Gaby informowała, że zamykała się w pokoju i płakała. A to zaledwie siedem dni od jej straty. Siedem dni, które mogły tak wpłynąć na młodą, piękną, zdrową dziewczynę, wpuszczając do jej szlachetnego serca iskrę bólu.

Nie wiedziałem już jak mam jej pomóc. To trudne, ale nie mogła się niszczyć i dać zabijać przez osobę, która de facto była jej matką, aczkolwiek zostawiła ją i zraniła.

Dziewczyna ubrana w czarną sukienkę i baleriny wyszła z domu, zamykając drzwi. Nie patrzyła mi w oczy.

- Hej- pocałowałem ją.

Wyglądała jakby przepłakała noc. Mały nosek, miała cały czerwony, policzki zaróżowione. Makijaż nie przykrył zmarkotniałej, wczkolwiek nadal pięknej i niewinnej twarzy.

Przytuliła mnie, ściskając nazbyt ciasno.

- Hej, co jest?

- Dziękuję. Jestem ci tak bardzo wdzięczna, kochany. Pomogłeś mi i gdyby nie ty... chyba bym nie dała rady, dlatego dziękuję.

- Zawsze tak było, jest i będzie, mała. Zależy mi na tobie i uwierz, że tak zostanie. Zawładnęłaś mną, a ja tak łatwo nie odpuszczam- mrugnąłem.

- Zawsze..- powtórzyła pięknie obrazując słowo i stanęła na palcach, po czym dała słodkiego całusa w każdą część mojej twarzy.

---

Koło kościoła stała grupka osób. Cel, uprzedziła mnie, że rodzina mieszka w Australii i nie da rady dojechać, poza kuzynką Spencera i jej matki. Większość ludzi to znajomi, którzy mogli przyjechać do Trenton, bo to tutaj zorganizowano pogrzeb.

Spojrzałem na dziewczynę. Wyglądała jakby miała zemdleć. Była blada jak ściana.

- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Możemy zostać na powietrzu.

- To moja matka. Muszę tam być.- powiedziała tylko i ruszyła do kościoła.

Ludzie odchodzili i podchodzili, mówiąc coś. Twarze zlewały się w jedno. Celeste uprzejmie witała każdą przybyłą twarz, wymuszonym skinieniem.

Podejrzewałem, że próbowała się ukryć i pokazać, że nie jest w katonii i się trzyma. W rzeczywistości podłamała się. Widziałem to. Na mnie natomiast patrzyli jak na intruza.

To była skromna ceremonia. Mała, ale z szacunkiem do zmarłej kobiety.

W kościele usiedliśmy obok Spencera, Gabrieli, Chloe, mojego ojca i kuzynki zmarłej, Elizabeth. Była chuderlawą rudą kobietą ubraną jak hipiska. Natomiast charakter dawał wiele do życzenia. Patrzyła na nas z góry i nie odzywała się słowem.

Dzwony obwieściły, że msza się rozpoczyna.

Stanął przy nas mężczyzna i chciał coś powiedzieć, ale widząc obok Spencera i podłamaną blondynkę, uciekł i usiadł z tyłu. Spojrzałem na wujka Cel. Speszony odwrócił wzrok i zacisnął szczękę.

- Już czas- szepnąłem do ucha blondynki. Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami- Czas na nabożeństwo. Na zamknięcie trumny. I na... pogrzeb. Jesteś gotowa?

Skinęła głową.

Nie było żadnego przemówienia. Jedynie należyta msza.

Ksiądz stanął tyłem do trumny na podeście i przemówił skupiając uwagę na nas.

W pewnym momencie zatrzymał się i patrzył wyczekująco na moją towarzyszkę. Czekał. Prosił, żeby powiedziała coś od siebie. Celeste pokręciła głową. Myślałem, że wybiegnie z kościoła, ale zanim to nastąpiło złapałem ją za rękę i pocałowałem w nią.

Drugą ręką wbiła paznokcie w drewno i do końca mszy czekała jak na szpilkach do końca.

Po ceremoni zebraliśmy się przed kapliczką, żeby udać się pod nagrobek i złożyć kwiaty mamie Celeste.

Dziewczyna nałożyła okulary, chcąc zamaskować cienie pod oczami i szkliste oczy.

W pewnym momencie podszedł do nas ten sam mężczyzna.

Spencer warknął.

- To nie najlepszy moment. Idź stąd.

- Ona- wskazał na Cel- straciła matkę. Musi wiedzieć.

- To pogrzeb jej matki, a mojej siostry. Gdybyśmy nie znajdowywali się na ziemi świętej zapewne wykopałbym cię stąd, ale tymczasem grzecznie mówię, żebyś stąd zmiatał. To nie ten czas ani moment.

- To jest ten czas. I moment, Spencer. Czekałem na to siedemnaście lat.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz