Eighty- Four.

6.8K 384 5
                                    

Will

Kilka kolejnych dni minęło jak z bata strzelił. Wszyscy się dowiedzieli. Moi kumple droczyli się ze mną w tej kwesti. Rodzice nie zwracali uwagi pochłonięci własnymi sprawami. A Chloe?

Cóż, zadowalające jest to, że poza kilkoma wyzwiskami i ostrzeżeniami, przyjęła to całkiem neutralnie.

Powiedzmy...

- Jak mogliście?- powiedziała, kiedy na jej oczach złapaliśmy się za dłonie.

- Chlo...

- Wszystko mogę zrozumieć, ale nie was razem...

- Masz coś przeciwko?- zapytała Cel, spuszczając wzrok.

- Oczywiście, że tak. Jesteś moim bratem, ale nie chcę stracić przyjaciółki! Kolejny raz!- powiedziała ze łzami w oczach i wybiegła z pokoju.

Zakończyła naszą rozmowę szybciej niż my ja zaczęliśmy. Celeste spochmurniała. Pogłaskałem ją po twarzy. Nakreśliłem kciukiem kółeczka na jej nadgarstku.

- Przejdzie jej- wydusiłem.

---

Znalazłem ją na tarasie. Siedziała na schodkach i grzebała w telefonie. Wydawała się zamyślona.

- Chlo, obiecuję, że nasze relację nie będą miały wpływu na waszą przyjaźń.

Chlipnęła. Potarła rękawem nos.

- Proszę, nie rań jej.

- Obiecuję, że do tego nie dojdzie. Ona...Celeste...jest wyjątkowa. Nie skrzywdzę jej. A przynajmniej nie umyślnie. I nie pozwolę komuś jej skrzywdzić. Czuję, że to może być ta dziewczyna, która walczy i zmienia w życiu pewne rzeczy. Wierzysz mi?

- Dajesz słowo brata?

- Nawet składam obietnicę, mała- pdzyciągnąłem ją do siebie.

Nastąpiła łagodząca cisza.

- A więc- przerwała ją brunetka- to cały czas była ona? Jak mogłam być taka głupia i się nie skapnąć- palnęła się w czoło- Przecież...tyle faktów...gdyby uzbierać do kupy...Boże...

- Tak czasami jest. Przepraszam, że przeze mnie czujesz się jak idiotka.

- Długo to trwa?

- Miesiąc. Może dłużej. Nie wiem. Mam wrażenie, że odkąd ją zobaczyłem na przystani po raz pierwszy wciągnęła mnie w jakąś grę- uśmiechnąłem się.

Chwilę myślała nad tym, co powiedzieć.

- Wiesz, w sumie to jesteśmy kwita- spojrzała czekają na moją reakcję.

- Nie rozumiem...

- Ja też nie powiedziałam wam, że się z kimś spotykam.

- To Greg, prawda? Domyślałem się od dawna i...

- Nie!- przerwała ostro- To nie Greg. Ma na imię Archer Mayn.

Kiedy tylko usłyszałem to przeklęte nazwisko, mało nie padłem na zawał.

- Mayn?

- Tak, znasz go?

- Jego- nie. Jego ojca- tak. I uwierz mi, że po tym, co usłyszałem nie jestem zadowolony. Kategorycznie nakazuję ci z nim skończyć.- zagroziłem.

- Dlaczego?

- Powiedzmy, że ten typ nie ma świetlanej przeszłości- westchnąłem- Chloe, nie będę udawał. Nie przewiduje dla was przyszłości. Cholera, ja nawet nie będę cię wspierał w tym wypadku, bo jestem pewien, że to nie chłopak dla ciebie. Tym bardziej jeśli ma geny po tatusiu.

- Znasz Stephena Mayna?

- Czy znam? Myślę, że to za słabe słowo.
Wyczekująco błądziła wzrokiem po mojej twarzy. Wystudiowanym wzrokiem błagała o wyjaśnienie.

- To on wpakował mnie do więzienia. To on podrzucił mi narkotyki i to on zniszczył nie! zmasakrował mój motor na wyścigu. I to mało przez niego nie gryzę ziemi. Oto całe wyjaśnienia.

Dostrzegłem w jej spojrzeniu napływające łzy.

- On taki nie jest. Znam go już trochę. Jest miły, opiekuńczy...

- Mydlenie oczu- parsknąłem- Znasz jego przeszłość? Zabrał cię do siebie? Puścił bajeczkę o traumie i zmianach?

- Will, udowodnię ci, że on nie nie jest jak ojciec.

- Jeśli to zrobisz, gwarantuję ci, że...gwarantuję, że dam ci spokój i zaakceptuje go. Póki co, wiedz, że jest na odstrzale.

Wstałem i otrzepałem spodnie.

- Udowodnię ci, że go znam. Udowodnię, że znam Archera- mruknęła w przestrzeń poprzez- I tylko on potrafi dostrzec we mnie dziewczynę, a nie młodszą siostrę brata- szepnęła, ale doskonale ją usłyszałem.

Co jest grane? Co Chlo ma na myśli?

- A ja ci udowodnię, że faceci pokroju Archera, potrafią skrzywdzić takie kruche i delikatne dziewczyny jak ty. Ale zanim to nastąpi, przerwę to i nie dopuszczę do tego.

Zostawiłem ją samą z przemyśleniami.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz