Will
Niosłem Celeste na rękach. Była nieprzytomna. Zapewne na co dzień nie piła, a to są niechciane skutki nadmiaru trunku.
- Greg, zaopiekuj się Chloe. Ja ją odwiozę do domu- wskazałem na blondynkę.
- Jasne, stary- zgodził się, bez wahania, co mnie nie zdziwiło. W końcu był moim najlepszym kumplem i znał moją siostrę jak własną. Dbał o nią jak ja. Był jak nasz brat i trzecie dziecko mojego ojca, który traktował go jak syna. W końcu miał tylko nas. Poza swoim starszym kuzynem, który był w fazie zakładania rodziny.
Kazałem chłopakom pilnować "porządku" pod moją nieobecność.
Piłem. Nie mogłem prowadzić auta, więc zostało mi tylko iść pieszo. Na moje szczęście Celeste nie była ciężka. Choć głupio mi o tym mówić, to dziewczyna wygląda tak niewinnie i pięknie, jak anioł w moich ramionach.
Jednak takie jak ona z pozoru wyglądają "czysto", zaś w środku tryskają przebiegłym jadem. Z pewnością nie jest aniołem. A szkoda.
Odprowadzę ją do domu i wrócę. Nie chcę mieć na sumieniu żadnej dziewczyny a w szczególności koleżanki mojej młodszej siostry.
Jestem chłopakiem, dobrze wychowanym, dlatego moim obowiązkiem jest odprowadzić do domu damę, prawda? Jasne, że tak.
Wyszedłem na ulicę główną. Ruch był niewielki. Było po północy. Poprawiłem dziewczynę i ruszyłem w kierunku jej domu.
Usłyszałem mruknięcie.
- Po-staw mnie- szepnęła dziewczyna- Nie-dobrze mi-i...
Spojrzałem na jej twarz. Była bledsza niż zwykle.
- Proszę- mruknęła.
Postawiłem ją, delikatnie podpierając. Dziewczyna stała na nogach z waty, chwiała się. Wskazała głową na trawnik. Chwiejnie pokonała odległość, po czym zwymiotowała.
Podszedłem do niej i odgarnąłem jej włosy do tyłu. Odruchowo pogłaskałem jej plecy. Lekko się wzdrygnęła.
Kiedy miałem wrażenie, że opróżniła cały swój żołądek, odetchnęła i opadła na kolana. Chciałem ją podnieść, jednak zaprzeczyła gwałtownym ruchem dłoni.
- Lepiej?- zapytałem mechanicznie.
Pokiwała przecząco głową.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.
Ponownie zaprzeczyła.
- Źle- się czu-czuję- czknęła.
I tak też wyglądała. Było mi jej szkoda.
Wziąłem ją na ręce. Nie opierała się. Objęła rękoma moją szyję. Miękka skóra jej dłoni muskała mój kark. Było to nieziemsko przyjemne, nie ukrywam.
- Zo-zostaw mnie i wr-wracaj na imp-imprezę.
- Zwariowałaś?- uniosłem brwi w niedowierzaniu- przed chwilą wyprułaś chyba nawet swoje flaki, a ja mam cię zostawić? Dziewczyno, alkohol ci nie służy- szepnąłem jej do ucha.
- Psuje c-ci zab-zabaw-ę- mruczała.
- Nie ominie mnie nic oprócz rozebranych dziewczyn i seksu na oczach całego klubu- zaśmiałem się na samą myśl o tym.
- Pew-nie musisz b-być teraz wściekły, że- omi-nie cię t-t-taka zabawa....
- Chyba żartujesz?! Jestem ci wdzięczny, że chociaż na chwilę mogę się stamtąd wydostać. Moi kumple są spoko, ale ta cała impreza..to nie moja bajka.
- Nie wierzę ci- szepnęła sennie- Jesteś przecież przystojniakiem, który może mieć na pęczki dziewczyn...Tacy jak ty...czekają t-tylko n-na taką oka-zję...
Spojrzałem na nią z lekkim zażenowaniem. Zarumieniła się.
- Tak mnie postrzegasz? Jak typowego faceta z siarką zamiast mózgu? Jak kogoś, kto ma ochotę przelecieć laskę na imprezie?
Potaknęła nieśmiało głową.
- Gdybym taki był, już dawno zrobiłbym to z tobą, wiedząc, że w takim stanie nie jesteś w stanie się opierać- powiedziałem szczerze.
Spojrzała na mnie, spod długich rzęs.
Boże , jaka ona jest piękna...- pomyślałem, za co dałem sobie mentalnie w łeb- Nie jest! Jest taka jak wszystkie...
Tylko dlaczego nie mogłem w to uwierzyć? Dlaczego odkąd ją zobaczyłem, poczułem jak skrywa w sobie prawdę i jest jak najbardziej najpiękniejszą osobą jaką spotkałem? Do tego tego nieśmiałą, w dodatku odtrącającą mnie? Dlaczego?!
Chciałem coś jeszcze dodać, jednak nie było mi to dane. Chyba, że chcę się pobawić w gadanie z samym sobą, bo dziewczyna zasnęła, wtulona w moją pierś. Z jej ust wydobywało się ciche pochrapywanie.
Uśmiechnąłem się mimowolnie na ten widok.
Piętnaście minut później byłem pod jej domem. Auta Spencera nie było, a w to, że Celeste wzięła ze sobą zapasowe klucze, nie wierzyłem. Na moje, a raczej jej szczęście, nie raz tu byłem i znałem niektóre skrytki, często podglądając przyjaciela ojca, który niegdyś sprawiał dla mnie wrażenie wręcz wzorcowego.
Sprawdziłem belkę nad drzwiami i wyjąłem stamtąd klucz. Otwarłem drzwi i wprowadziłem blondynkę.
Poszukałem jej pokoju. Nie trudno było się domyślić, że ładny, schludny pokój, należał właśnie do niej. Poza tym na szafce leżała jej sukienka, w której ją już widziałem. Rozejrzałem się wokół, oglądając jej otoczenie. Poznając ją.
Niepewny i dość skrępowany, ściągnąłem jej ubranie. Nie jestem zboczeńcem i nie chcę jej w żadnym wypadku podglądać. Po prostu będzie jej wygodnie, a nie wykluczone, że zbudzi się z kolejną dawką wymiocin.
Musnąłem jej skórę. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy okrywałem ją jedwabistą pościelą. Stałem chwilę i wpatrywałem się w koleżankę mojej siostry.
Nie mogłem oderwać wzroku, a jednak musiałem wracać do Przystani. Porządek sam się nie zrobi, a podejrzewam, że moi kumple właśnie korzystają z okazji i nie zwracają uwagi na to, co się rozgrywa dokoła.
Wyszedłem bezszelestnie.
- Dobranoc, mała- mruknąłem, zdziwiony własną reakcją.
CZYTASZ
Pozory Mylą...
Genç KurguW świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być odporni. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć. To w...