Fourteen.

10.1K 526 13
                                    

Celeste

Droga do klubu była szybka i przyjemna. Na miejscu usiadłam przy tym samym stoliku, co wczoraj. Zostawiłam swoje rzeczy i podeszłam do lady, złożyć zamówienie.

Przejrzałam ofertę i zdecydowałam się na smoothie. Podeszłam do kasy.

- Dzień dobry, poproszę smoothie truskawka- banan.

Za kasą stała ładna brunetka w kręconych włosach do łopatek, delikatnym makijażu i znudzonym wyrazie twarzy.

- To wszystko?- zapytała mechanicznie.

- Tak.

- W takim razie 3$.

Włożyłam rękę do torebki, do której schowałam portfel i wygrzebałam....

Co jest u licha!

Nigdzie nie miałam portfela, a pamiętam, że go tutaj włożyłam przed wyjściem.

Ale....

Skąd to się tutaj wzięło?! Wyjęłam z torebki zmięte już 300$.

Jak on to...Cholerny spryciarz!

No tak, pobiegłam po bluzę, torba została na dole.

Ugh! Ja już sobie z nim porozmawiam, kiedy wrócę.

- Proszę- podałam pieniądze w ostateczności, nie chcąc robić scen.

Dziewczyna wydała mi resztę i kazała czekać przy stoliku na napój.

Wróciłam na swoje miejsce. Czekanie umilił mi, bądź nie, widok grupki osób nad wodą. Pośród nich stał brunet, który pomógł mi w parku. Pomagał teraz zapiąć jakiejś dziewczynie kamizelkę, a ona nie zwracała uwagi na nic, tylko na jego umięśniony tors. Wpatrywała się jak w obrazek. W pewnym momencie przejechała palcem po jego torsie.

Biedna dziewczyna, tak łatwo daje się nabrać- zrobiło mi się jej szkoda.

Chociaż, przyglądając się dłużej, wyglądała jak typowa, choć tleniona Barbie, więc nic dziwnego, że ciągnęło ją do Kena. Swój do swego, lgnie.

- Twój napój- usłyszałam głos obok.

Dziewczyna, która przyjęła moje zamówienie, postawiła przede mną smoothie. Co dziwne, trzymała dwie szklanki napoju, jedną dla mnie, a drugą...dla siebie. Bez żadnych ceregieli usiadła naprzeciwko mnie.

- Mogę?- zapytała, widząc moje spojrzenie.

- Jasne- rzekłam.

- Jestem Chloe. A ty musisz być Celeste, siostrzenica pana White?

- Skąd ty...

Wskazała za siebie, gdzie przy wejściu stał przyjaciel mojego wujka. Obserwował nas. Nawet pomachał mi.

Ach tak, to jego córka, cóż się dziwić, pewnie jest mu mnie szkoda, i wysyła do mnie kogoś z kim mogłabym pogadać.

To miłe, ale nie skorzystam.

- Wiesz- zaczęłam- jeśli twój ojciec cię tu na chama wypchał, nie musisz mnie zabawiać. Możesz wrócić do pracy.

- Aż tak to widać?- zaśmiała się dziewczęcym głosem.

- Niestety..

- Wiesz, tak naprawdę nie chciałam tu przychodzić, ale ze względu na ojca, jestem. Jednak... marna chwila rozmowy z tobą, utwierdziła mnie, że dobrze zrobiłam. Wydaje mi się, że nie jesteś jak te wszystkie skąpo ubrane plażowiczki, przychodzące tu tylko, dla chłopaków. Tak więc, zacznijmy jeszcze raz. Chloe Holt- podała mi rękę.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz