Ninety- Seven.

6.3K 313 11
                                    

Will

Pomogłem ojcu w klubie. Wprawdzie moja praca była wymówką, ponieważ nie chciałem znaleźć się w niekomfortowej sytuacji ze Spencerem, po naszej rozmowie.. Nie chciałem siedzieć przy jednym stoliku z niczego nie świadomą dziewczyną po jednej stronie i mężczyzną, który przez kilkanaście latach skazał ją na życie w cierpieniu po drugiej.

W dalszym ciągu nękają mnie wyrzuty sumienia. Kotłują się w mojej głowie i piersi. Nie dają normalnie oddychać. Obiecałem sobie, że nigdy nie okłamię osoby, którą...kocham. A swoich uczuć jestem pewny do Celeste, jak nigdy dotąd. Nawet jeśli jej nie powiedziałem tego na głos.

Ale tak, kocham Celeste Daye. I nie wiem, co się wydarzy, gdy po wakacjach wyjedzie- dodałem.

Wróciłem do domu koło 19. Od tamtej pory leżę u siebie w pokoju i gram w konsolę. Kompletnie męska czynność, nieprawdaż?

W każdym razie próbuje się wyluzować w swoim przyciemnionym azylu. Jak na razie wszystko zmierza ku mojemu zamierzeniu.

<Łup> I nagle wszystko poszło się walić... Dzięki wielkie Lance...

Ojciec wparował do mojego pokoju bez pukania.

Nigdy go nie nauczę...

- Co jest?- zapytałem widząc jak bliski jest wybuchu.

- Nie ma jeszcze Chloe? Jest późno- powiedział zmartwiony tata.

Spojrzałem na zegarek. Faktycznie było po 22. Tak się wciągnąłem w grę, że czas zatrzymał się dla mnie w miejscu.

- Poszła na.."randkę"- ironicznie parsknąłem- Podpada ci ten gościu, nie? Widziałeś go już?- zapytałem widząc jak ojciec się spina. Potaknął.

- Tak i mam nadzieję, że odwiezie Chlo do domu, bo muszę się z nim porządnie i dobitnie rozmówić, co do jej godzin poza domem. Jest niepełnoletnia. A on jeszcze usłyszy jakie warunki panują w domu Lance Holta.

- Słusznie- obróciłem padem niby niezainteresowany- Powinieneś dać mu do wiwatu- podpuszczałem.

- Tak myślisz? Znasz tego chłopca?

- Chłopca?! Nie, ale moja prawa ręka, chce go poznać- parsknąłem- A nawet wejść z nim w stosunek.

- Will, nie przeginaj. Nie znasz chłopaka, więc nie rób nic, co później będziesz żałował, jasne? Ja również go nie znam, ale już mi nadepnął na odcisk.

Potaknąłem.

- Rozmawiałeś z mamą?- zmieniłem temat.

- Nie, a o czym miałem z nią rozmawiać?

- Miałem ci przekazać, żebyś się z nią skontaktował. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale domyślam się, że może o jej wyjeździe?

- Wyjeżdża?

- Tak- potwierdziłem- ale powinna sama cię o tym poinformować. Zadzwoń do niej.

- Nie wiem czy...

- Po prostu do niej zadzwoń. Nie jesteście razem, ale chyba jak porozmawiasz z mamą przez telefon, nic się nie stanie, prawda?- powiedziałem poirytowany.

Ojciec mruknął coś pod nosem i wyszedł, zostawiając mnie pogrążonego w myśleniu.

Sprawdziłem telefon z myślą, że może Chloe napisała sms, żebym ją krył, nie wiem, cokolwiek. Zaczynałem się martwić. Rozmyślałem nawet, żeby do niej zadzwonić,a le nie chciałem wyjść na nadopiekuńczego i kontrolującego na każdym kroku brata, który w dodatku naskoczył na nią przed wyjściem.

Wróciłem do gry, ale telefon miałem przy sobie.

Grałem bez przerwy do północy, a Chloe nadal nie wracała. W końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem do siostry. Nie odebrała od razu. Dopiero załapało za szóstym połączeniem.

- Halo, Chloe?

- Nie, nie Chloe- odezwał się głos z drugiej linii- Nazywam się Martin i pracuję w klubie Malibu. Jakaś dziewczyna siedzi przy stołku i jest nieprzytomna. Jej telefon zadzwonił, więc odebrałem. Powinien ktoś ją zabrać, bo nie wygląda za dobrze, a za godzinę zamykamy. Nie chciałbym mieć dodatkowej roboty i sprzątać po niej.

Wiedziałem, że tak będzie...

- Malibu, przy siłowni, tak?- potwierdziłem i wskoczyłem w dresy.

- Tak.

- Zaraz tam będę. Słuchaj, a nie ma tam z nią kogoś?

- Jest sama. jakiś czas temu był  z nią chłopak, ale ulotnił się chyba z dziewczyną i kumplami.

- Rozumiem. Zrobiłbyś coś dla mnie? Nie pozwól jej odejść i przypilnuj jej. Mieszkam niedaleko i już jadę.

- Dobra. Lepiej się pośpiesz, bo majaczy pod nosem i wygląda jakby połknęła oliwki.

Rozłączyłem się bez większych ceregieli. Nie miałem czasu na dyskusję, więc wybiegłem z domu, mijając ojca, który siedział w kuchni i zgarnąwszy kluczyki od auta, wsiadłem i odjechałem z piskiem opon.

Po drodze zadzwoniłem po Grega. Powinien wiedzieć.

Nie odebrał, ale nagrałem mu się na pocztę. Nie dziwię mu się. Ja prawdopodobnie zareagowałbym tak samo, widząc jak najlepszy kumpel oddala się coraz bardziej i zapomina o nim.

Kilka chwil później zajechałem pod klub. Przed pomieszczeniem stał niski łysy facet, który trzymał moją siostrę pod pachami, chroniąc przed upadkiem.

- Ty jesteś Martin?

Potaknął.

- Jestem jej bratem. Dzięki za wszystko. Zabiorę ją do auta, ale chcę z tobą porozmawiać, więc zaczekaj.

Wziąłem brunetkę na ręce i położyłem na tylnym siedzeniu. Śmierdziała  whiskey i papierosami. Jej makijaż był w kompletnym nieładzie, że też nie wspomnę o włosach i ubraniach, które swoją drogą jak dla mnie były zdzirowate. Z całym szacunkiem dla mojej małej siostry.

Wróciłem do Martina.

- Jak to się stało, że tak się urządziła? Widziałeś ją wcześniej?

- Tak. Od piątej stoję przy barze, a ona przyszła koło siódmej. Był z nią wytatuowany chłopak z kolczykiem. Nie wiem czy dobrze słyszałem, ale zwracała się do niego "Cherry". Zamówili drinki.

- Ktoś do nich doszedł?

- Jak przestali tańczyć, podeszła do nich dziewczyna z trzema chłopakami. Wyszli gdzieś i zostawili ją- wskazał an Chloe- samą.

- Rozumiem...- myślałem- Cóż, jeszcze raz wielkie dzięki- podałem mu rękę.

- Spoko. Zresztą zrobiłbym tak jeszcze raz widząc jak facet szarpie dziewczynę i ją policzkuje- powiedział i obrócił się.

Zmroziło mnie.

Czy on właśnie dał mi do zrozumienia, że Chloe uderzył ten idiota?

- Coś ty powiedział? Co!?

- No...myślałem, że to nic takiego. Zresztą ona wyglądała jakby to nie był pierwszy raz. Sorry, ale muszę lecieć. Zaraz zamykamy, a ja nie chcę tu zostawać do rana.

Pokiwałem głową.

Oparłem się o auta i ciężko oddychałem. Próbowałem się uspokoić, ale nie miałem szans, kiedy dowiedziałem się, że ten bydlak podniósł rękę na moją małą siostrę.

Wsiadłem do auta, przypinając Chloe pasami, choć jej bezwładne ciało zwisało bez ruchu. W celu ostrożności wolałem jednak ją zabezpieczyć, bo w  takim stanie nigdy nie wiadomo czy noga na gazie się nie naciśnie mocniej.

Nie zostawię tego tak. Gwarantuję.




Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz