Celeste
Minął tydzień od wypadku.
Tydzień od naszej utraty. Tydzień od momentu, w którym Will został oczyszczony całkowicie z zarzutów. Tydzień od pogrzebu. Niestety lekarze próbowali wszystkiego, ale Christian stracił za dużo krwi, poza tym postrzelono mu płuco. John wziął urlop w pracy i na stałe zamieszkał z rodziną u swoich rodziców.Ta tragedia wstrząsnęła nie tylko Lawrencami ale i nami. Will, choć udawał twardego, dawał po sobie nie raz poznać jak bardzo przybiła go śmierć Christiana.
Miałam wrażenie, że teraz już nic nie będzie takie samo.
Szykowałam się na obiad z ojcem Willa. Zaprosił mnie, a przy okazji Spencera i Gabrielę, twierdząc, że odkąd jesteśmy z Willem razem, nie mieliśmy okazji zjeść wspólnego posiłku. Miał rację. Poza tym, ja nigdy nie byłam na wystawnej kolacji u rodziców chłopaka. Jacob nie myślał o tym, żeby przedstawić mnie rodzicom. Nawet po tak dużym stażu w związku.
Jednakże nie narzekam. Mam teraz druga połówkę, która nadrabia to i rozpieszcza mnie tak, jak Jacob nie potrafił.
W związku moim i Willa nastała cisza. Wszystko układa się jak najlepiej. On przestał odstawiać sceny rodem z piekła Supermana, ja natomiast wybaczyłam mu i zaprzestałam wszystkiego, co byłoby nierozsądne i zwyczajnie bezmyślne.
Gabriela wpięła mi we włosy ostatnią wsuwkę. Wygładziłam spódniczkę i przyjrzałam się sobie. Strasznie panikowałam, nawet jeśli miała to być zwykła przyjazna okoliczność.
- Myślisz, że będzie dobrze? Boję się bardziej niż przed wizytą u ginekologa. To moja pierwsza kolacja z Holtami.
Dostawałam trzęsiawki na samą myśl, że byłam w stanie palnąć jakąś głupotę przy Lancu. Wprawdzie znamy się już całkiem dłuższy czas, ale ja i tak czuję niepewność. A umówmy się, ja, kiedy w dodatku jestem spanikowana, potrafię narobić szkód.
- Kochanie, jesteś najbardziej przeuroczą dziewczyną jaką znam. Jesteś słodka i mądra, ale nie brakuje ci przy tym nic, co stawiało by cię w świetle manipulantki. Już cię lubi, a ta kolacja to tylko zwykła formalność.
- Będzie na niej również mama Willa, prawda?
- Tak, Will uparł się, żeby ojciec zaprosił i ją. Ostatnio nie mięli okazji, żeby porozmawiać. Wiesz o co mi chodzi.
Wiedziałam doskonale.
- Chodźmy już, bo Spencer odjedzie bez nas.
---
We trojkę udaliśmy się do drzwi. Zadzwoniłam. W drzwiach ukazała się uśmiechnięta twarz mojej przyjaciółki.
- Kochana- przytuliła mnie- Dzień dobry- przywitała się z moimi opiekunami- Zapraszam, wszyscy czekają.
Zaprosiła nas do środka i wskazała duży salon jako miejsce spotkania.
- Dzień dobry- nastąpiła chwila powitań.
Było nas ośmioro.
Ja, Will, Lance, Spencer, mama Willa, Chloe, Gabriela, a nawet Greg, który jak zauważyłam nie stał nadzwyczaj zadowolony, a stał z boku patrząc spode łba na Willa.
Miałam do załatwienia jedną rzecz.
Złapałam za dłoń chłopaka, po drodze zaczepiłam i pociągnęłam Grega, po czym przeprosiłam wszystkich na minutkę. Wyszliśmy na zewnątrz.
- To po części moja wina, że tak się stało, więc jestem wam winna coś. Nie chciałabym, żeby dwoje najlepszych przyjaciół poróżniła jedna dziewczyna, więc w tej oto chwili macie się pogodzić.
Żaden się nie odezwał.
- Języki wam urwało? Mowę odjęło? Gdzie wasza odwaga, hm? Nie szkoda wam?
Spojrzeli na mnie nie rozumiejąc.
- Nie szkoda wam tyle wspólnie spędzonego czasu? Nie szkoda wam tego spieprzyć? Zamknąć tego rozdziału w życiu? Mi by było cholernie przykro to zrobić. Nawet jeśli oboje powiedzieliście coś, co drugiego uraziło. Nie jesteście idealni w tym, co mówicie, ale nauczcie się wybaczać, bo donikąd was to nie zabierze.
- Cel, nie wtrącaj się w to. Było, powiedzieliśmy sobie wszystko i jest jak jest. Nie drążmy w to ponownie, proszę- Will próbował przyciągnąć mnie do siebie, ale walcząc z samą sobą, odepchnęłam go.
- Nie wrócimy tam dopóki wy dwaj- wskazałam na nich- się nie pogodzicie- tupnęłam nogą i udawałam, że czytam coś w telefonie.
- Boże, to my nigdy tam nie wrócimy- powiedział Greg, po czym usiadł na schodku. Oparł dłonie o kolana.
Will przemieścił się na ławkę obok tarasu. Siedzieli w znacznej odległości od siebie. Żaden nie wykazywał oznak na to, że mają się pogodzić.
Może wydaje im się, że tak jest dobrze, a nawet lepiej, ale mylą się. Udowodnię im to i zrobię wszystko, żeby to naprawić.
Ziewnęłam prowizorycznie.
- Dobra, może zostawię was samych. Żaden nie ma prawa wracać do środka, dopóki nie dojdziecie do porozumienia- powiedziałam.
W duchu śmiałam się sama z siebie, ponieważ to nienormalne, zakazywać komuś wejść do własnego domu. Taka była prawda.
- Do zobaczenia...mam nadzieję za chwilę. Możliwe, że uwiniecie się szybko i obiad nie zdąży wystygnąć- mruknęłam i odeszłam.
CZYTASZ
Pozory Mylą...
Ficção AdolescenteW świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być odporni. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć. To w...