Sixteen.

10.2K 500 4
                                    

Celeste

Wróciłam do domu. Miałam czas wolny, więc postanowiłam uporządkować gdzieniegdzie w pokoju. Spencer nie wrócił jeszcze z pracy, natomiast Gabriela zajęta była robieniem prania.

Pozbierałam wcześniej porozrzucane ubrania, po czym wyjęłam z szafy pudełko, które spakowałam przed wyjazdem.

Może to się wydawać dziwaczne, ale od zawsze mam manię na chowanie wartościowych dla mnie przedmiotów, w jednym miejscu. Rzeczy, do których mam szczególny sentyment.

Otwarłam różowe puzderko z małą kłódką i przeglądałam zawartość.

Pierwszą rzeczą, jaka wpadła w moje ręce był mały, własnoręcznie wykonany album ze zdjęciami.
Otworzyłam go i zrobiło mi się smutno na widok sztucznych uśmiechów, wzajemnej trosku czy "czegoś", co definitywie należy do przeszłości.

Fotografie przestawiały każdy etap mojego życia, mamę, króra uśmiecha się promiennie, nas razem, mój pierwszy dzień w szkole, pierwszy dzień zajęć baletowych, na które uczęszczałam do 13 roku życia. Poza tym pełno było zdjęć...mnie i Jacoba. Sama się dziwę, że jeszcze je trzymam i tym bardziej sobie przypominam o tym, co zrobił.

Wyjęłam...NIE! Poprawka!....Wyrwałam owe zdjęcia na których był "on" i rozdarłam je na najdrobniejsze skrawki.

Poczułam tak wielką ulgę, że aż kilka niewinnych łez wydostało się z moich oczu. Otarłam je wierzchem dłoni.

W porę.

Ktoś zapukał do drzwi. Poderwałam się na równe nogi, schowałam z powrotem pudełko i otworzyłam drzwi.

- Kochanie, mam tu twoje...Dlaczego jesteś smutna?- zapytała Gaby.

- Nie jestem. Po prostu czytałam jakiś romans i się wzruszyłam. Za bardzo się wczułam- wysiliłam się na uśmiech.

- Rozumiem- na szczęście mi uwierzyła- przyniosłam twoje czyste ubrania. Wyprane i wyprasowane.

- Dziękuję, jesteś najlepsza. Nie dziwię się, że Spencer tak cię trzyma przy sobie.

Kobieta zarumieniła się.

- To chyba ja trzymam się jego. Dzięki Bogu, dał mi tą pracę, bo zapewne gdyby nie on, teraz jadłabym suchy chleb. Pan Whi...Spencer to wspaniały człowiek.

- Jestem tu od niedawna i nie znam go na tyle. O ironio, nie znam w ogóle wujka- mrugnęłam jej oczkiem- ale wydaje się spoko. Poza tym, że ma kupę kasy, jak większość wyrafinowanych inwestorów, sodówka nie uderzyła mu do głowy, co mnie cieszy, bo, co to by było za pierwsze wrażenie siostrzenicy, która przez 17 lat nie wiedziała nawet o istnieniu bogatego wujka, a ten pławi się w luksusie i jest egoistycznym dupkiem.

- Masz rację- potwierdziła i się nad czymś zastanawiała chwilkę, po czym wyparowała- wiem, że jesteś tutaj od niedawna i na pewno nie zdążyłaś znaleźć przyjaciół, więc jeśli miałabyś ochotę i nie przeszkadzało by ci pokazanie się z trzydziestopięciolatką, to z chęcią zabiorę cię na najlepsze gofry w New Jersey.

- Czy ktoś tu wspominał o gofrach?- zza drzwi wychyliła się blond czupryna Spencera.

Wrócił z pracy. W garniturze i teczką wyglądał...inaczej. Poważniej i nieco groźniej.

Poza tym, zdałam sobie sprawę, że dokładnie nie wiem, gdzie on pracuje. Później go o to zapytam. Teraz mamy inną sprawę do omówienia.

- Tak, z Gaby wybieramy się podobno na najlepsze gofry w mieście. Ufam na słowo gorącej trzydziestopięciolatce!- puściłam jej oczko.

- Jeśli nie przeszkadza wam towarzystwo interesującej trzydziestki, oddam wszystko za jednego gofra od Millesów. Niebo w gębie, potwierdzam.

- W takim razie jutro, pasuje?

- Kończę jutro pracę o 17 ..- zaczęła Gabriela.

- Nie, jutro masz cały dzień dla siebie. Masz wolne, a po południu idziemy na kaloryczny posiłek. Zwolnie się wcześniej z pracy.

- Dziękuję- mruknęła zaczerwieniona kobieta.

- Proszę bardzo- spojrzał na nią nieco dłużej z uśmiechem, po czym odwiesił się i przypomniał o mnie- Jestem głodny
Mogłabyś mi coś podać?- zapytał gospodyni.

- Oczywiście. Zaraz podgrzeję lasagne.

- Idę się przebrać- miał już odejś w przeciwnym kierunku niż Gabriela, kiedy niespodziewanie przypomniał sobie o czymś i wrócił do mnie- I jak było? Bo byłaś w klubie, prawda?

- Tak, byłam- zapewniłam- nic specjalnego przyznam szczerze. Przynajmniej dla mnie, osoby która nie cierpi widoku roznegliżowanych panienek i ich piesków bez koszulek. Poza tym woda jest... brudna i zimna- wymyśliłam na poczekaniu.

- Młoda na dworze jest ponad 30 stopni. Niby jak mają chodzić ubrani? Poza tym, która dziewczyna nie lubi widoku nagich klat? A z tego co wiem, woda na wybrzeżu, a już szczególnie na przystani ma najwyższy stopień czystości. Lan dba o wszystko, więc nie wciskaj mi kitów - spojrzał jak na wariatkę.

- Jestem jedynym w swoim rodzaju wyjątkiem. A dla twojej wiadomości nie szukam przygód w New Jersey- uśmiechnęłam się z wyższością.

- Zupełnie jak twoja matka. Ona też się broniła przed tym, a co do czego przyszło poznała Luciana, twojego ojca. Koniec końców już po kilku miesiącach znajomości z nim, wzięła ślub i czekała na twoje przyjście na świat.

- Nie jestem jak moja mama. Ja nikogo nie zostawiam. Nikogo nie porzucam- syknęłam.

- Masz racje, ale nie wiesz co będzie za pare lat, miesięcy, może dni. Kiedy poznasz osobę na której zacznie ci zależeć. Nie winię cię za niekontrolowane geny. Po prostu jesteś młoda, może nawet za młoda, żeby zrozumieć pewne rzeczy- westchnął i opuścił mój pokój.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz