Forty- Eight.

8K 413 4
                                    


Celeste

"Ja nie jestem jak Will! Nie potrzebuję uwagi, żeby się dowartościować."

"(...)zawsze musisz zwrócić na siebie uwagę, Will"

"(...)przedstawiam ci największego dupka i łamacza serc w USA, Williama Holta"

"(...)William wracaj do swojej świty"

Wcześniejsze słowa Chloe w porę odbiły się w mojej głowie. W porę zdążyłam uniknąć najgorszego. Stchórzyłam i wybiegłam, zostawiając chłopaka zdezorientowanego i samego.

Zbiegłam na dół szukając Spencera, ale nigdzie nie mogłam go odnaleźć. Praktycznie nikt nie tańczył, ale parkiet i tak był zatłoczony. Próbowałam wychwycić znajomą twarz.

Nie teraz...- błagałam.

Po nieudanej próbie, postanowiłam skorzystać z toalety. Po wcześniejszej wskazówce, jak tam dojść, znalazłam toaletę, która wyglądała równie...elegancko jak i wszystko inne tutaj. Nawet klapa od toalety czy kran był koloru złotego. Wyglądało to pięknie i bogato.

Weszłam do środka z myślą, że skoro światło jest zgaszone, to nikogo nie ma w środku. Moją pewność rozwiał czyjś kaszel. Wzdrygnęłam się. Obróciłam na każdą stronę. Przecież przed chwilką miałam w planach spuszczenie majtek na dół i oddanie potrzeby, a okazało się, że ktoś tu może być. Sądząc po dźwiękach, na pewno jest.

Sprawdziłam obok, gdzie stała wanna, odgrodzona jedynie ścianą. Myślałam, że padnę na zawał. Na ziemi, oparty o wannę siedział Christian. Trzymał coś w ręku i wdychał ze świstem. Wciągał.

- Co ty...- zaczęłam, ale mi przerwał.

- Oszalałaś?! Wypad stąd!- warknął rozdrażniony.

Ja...Byłam w szoku. Christian otarł nos i wstał chwiejnie. Ja nie zdążyłam nawet posmakować lampki szampana, a on ledwie trzyma się na nogach.

- Nic nie widziałaś!- warknął i złapał mnie za ramię.

Wyszarpnęłam się z jego uścisku i uciekłam. Biegł za mną.

- Zaczekaj- syknął.

Stanęłam i obróciłam się z kpiną.

- Nie mów nic nikomu! Nic nie widziałaś!

- Oszalałeś?! Człowieku, ty ćpałeś w toalecie, na bankiecie swoich rodziców, gdzie prawdopodobnie jest całe miasto. Każdy mógł cię zobaczyć! Ja cię zobaczyłam!- warknęłam, kręcąc z niedowierzania głową.

Przypominały mi się jego oczu, tuż po tym, jak mało nie zginęłam z jego rąk.

"Kierowca srebrnego auta, siedział przerażony. Miał rozszerzone średnice. Był rozdrażniony. Niecierpliwy. Wierzgał zdenerwowany"

Efekty uboczne. Głód. Nałóg.

Próbowałam odejść, ale złapał mnie za rękę.

- Zaczekaj! Celeste...Proszę- dodał z naciskiem.

Zatrzymałam się ponownie, ale nie odwracałam w jego stronę. Czekałam na to, co powie.

- Błagam, nie mów nic rodzicom- nalegał- nikomu, ale oni szczególnie nie mogą się dowiedzieć- dodał.

- Jesteś hipokrytą! Boisz się, że idealny synalek zawiedzie zaufanie rodziców? Boisz się, jak zareagują, gdy perfekcyjny Christian, okaże się...ćpunem?!

- Proszę cię...ja...muszę to robić...nic nie rozumiesz...

- Nic nie musisz! To jest chore! Co ty w ogóle bierzesz?- podeszłam do niego i wyjęłam mu z ręki woreczek z białym proszkiem.- Co to jest?

- Mefedron- szepnął.

- Nie wierzę...Jesteś nienormalny...

- Wiem, ale ...zresztą i tak nie zrozumiesz- odchodził.

Był przed drzwiami toalety.

- Zaczekaj- mruknęłam.

Zmagałam się ze sobą. Wiem, że to, co teraz powiem, będzie złe i niewłaściwe, ale...nie wiem czemu, ale czułam, że za tym kryje się coś więcej.

- Nikomu nic nie powiem, pod jednym warunkiem.

Spojrzał na mnie z nadzieją.

- Masz przestać...

- Nie mogę...

- Musisz!

Zacisnął szczękę. Wyglądał na zdecydowanego, ale pękł szybciej niż mi się wydawało. Albo udawał.

- Dobra, zadowolona?

- Mam nadzieję, że będę- powiedziałam i odeszłam nadal trzymając jego woreczek z prochami.

Musiałam się tego pozbyć. Jak najszybciej. Ale nie tutaj.




Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz